150 milionów euro - tyle gigant z Mountain View chce przeznaczyć na program, który pomoże wydawcom podnieść jakość tworzonego przez nich kontentu. Dlaczego to robi?
150 milionów euro - tyle gigant z Mountain View chce przeznaczyć na program, który pomoże wydawcom internetowym podnieść jakość tworzonego przez nich kontentu. Komu się to opłaci?
- W ramach programu Digital News Initiative, Google będzie współpracował z wydawcami prasy oraz organizacjami zrzeszającymi dziennikarzy przy tworzeniu bardziej zrównoważonych modeli działania w branży informacyjnej - zapowiada Carlo D'Asaro Biondo, wiceprezes Google w Europie ds. relacji strategicznych, a przedstawiciele mediów - zwłaszcza ci, którzy do programu dołączyli - nie kryją entuzjazmu.
- Wierzymy, że istnieją możliwości szerzej zakrojonej współpracy w zakresie tworzenia, monetyzacji oraz rozwoju narzędzi dla firm z branży informacyjnej. Mamy nadzieję, że Digital News Initiative doprowadzi do poprawy doświadczeń użytkowników, którzy docenią wysokiej jakości treści i będą wspierać płatne modele dostępu do informacji - mówi Jon Slade, dyrektor zarządzający, „The Financial Times”.
Win-Win? Być może. O niezaspokojonych potrzebach wydawców nie trzeba wspominać. Koszt wytworzenia treści, tych jakościowych, premium, jest ciągle bardzo wysoki. Wpływy - zwłaszcza pochodzące z reklam - coraz niższe, a płatne subskrypcje, o których marzą wydawcy, to co najwyżej pieśń przyszłości.
Zarówno Google, jak i Facebook przez lata na kontencie zarabiali krocie, ale nie byli w najmniejszym stopniu zainteresowani jego wytwarzaniem. Teraz też nie są, ale potrzeba unormowania relacji z wydawcami, którzy go dostarczają - staje się coraz bardziej paląca.
Zwłaszcza w przypadku Google. Bo gigantowi, który zobowiązywał się "nie czynić zła" ostatnio średnio to idzie albo też w Europie mamy inne standardy. Skarżą się u nas przedstawiciele branży e-commerce, którzy oskarżają Google o promowanie swoich usług ich kosztem. Do tego dołączają wydawcy, którzy czują się przez Google wykorzystywani, a tym wszystkim - bo realna, rynkowa konkurencja dla Google nie istnieje w Europie - zajęli się europejscy urzędnicy.
Postępowanie Komisji Europejskiej, która po pięciu latach zdecydowała o postawieniu Google zarzutów, to dla giganta problem. Kiedy więc ogłosił inicjatywę Digital News Initiative nie trzeba było długo czekać na krytyczne opinie.
- Zacznijcie kreślić własną przyszłość, zamiast zmuszać Google do płacenia za nią. Potrzebujemy silnej Unii, a nie subsydiowanej przez Google - pisał Thomas Baekdal, założyciel serwisu Baekdal.com.
- Domyślam się, że łapówka w wysokości 60 milionów euro w 2013 roku, okazała się za mała - dorzucał złośliwie Danny Sullivan z MarketingLand.com.
Bo też Digital Initiative News nie jest jednorazowym aktem łaski ze strony Google, które faktycznie pewnie teraz chciałoby co nieco ocieplić swój wizerunek.
- Google współpracuje z wydawcami od lat, na przykład już w lutym 2011 roku grant w wysokości 2,7 miliona dolarów otrzymał Międzynarodowy Instytut Prasy (IPI) z siedzibą w Wiedniu, a na początku 2013 roku Google przekazało w ramach specjalnego funduszu na innowacje 60 milionów euro na rzecz francuskich wydawców - podkreśla Piotr Zalewski z Google Polska. - Digital News Initative jest kolejnym etapem tej współpracy.
A jednak - sytuacja jak była, tak jest bardzo trudna. W Europie - poza Rosją, gdzie prężnie działa wyszukiwarka Yandeks - konkurencja dla Google nie istnieje. Jeśli gdziekolwiek pojawiają się zalążki czegoś, co teoretycznie mogłoby mu zagrozić to także w USA, gdzie powstał Bing i niszowy Duckduckgo.
Choć komisarz KE Margrethe Vestager deklaruje, że - Nie jesteśmy tu od wyznaczania zwycięzców na rynku, lecz od pilnowania, by przepisy antymonopolowe UE były wypełniane - trudno nie zwrócić uwagi na słabość europejskich przedsiębiorstw, które wobec potęgi amerykańskich gigantów pozostają bezbronne. A to w naturalny sposób stwarza niebezpieczną, bo niesymetryczną sytuację, w której pozostali uczestnicy rynku są od Google uzależnieni.
A że są, nie ma wątpliwości. - Uruchomił się rodzaj zapętlenia - tłumaczy Piotr Stasiak, z zespołu zajmującego się strategią płatnych treści w Grupie Onet-RASP. - Wyszukiwarki korzystały z treści wytworzonych przez wydawców, ale jednocześnie wyświetlały reklamy, stając się ich głównym konkurentem na rynku reklamowym. Sprowadzały ruch - zgodnie z zasadami algorytmu - na strony internetowe wydawców, ale jednocześnie sprawiły, że znacznie trudniej jest im ten ruch monetyzować. Podcinając modele biznesowe wydawców uderzały w możliwość tworzenia treści, z których korzystały.
Google nie zamierza jednak brać na swoje barki odpowiedzialności za postęp techniczny, którego jest beneficjentem. Piotr Zalewski zwraca uwagę na to, że wydawcy w dobie internetu działają po prostu na o wiele bardziej konkurencyjnym rynku niż dawniej.
- Codziennie powstają setki nowych wydawców internetowych, blogerów, twórców treści wideo i wiele innych innowacyjnych serwisów np. takich jak BuzzFeed. Internauci mają dostęp do wielu źródeł informacji nie tylko z Polski, ale i z zagranicy - mówi. - Mamy nadzieję, że program DNI pomoże kreatywnym i innowacyjnym wydawcom na realizację swoich pomysłów,
- Projekty takie jak DNI są krokiem w dobrym kierunku, choć zapewne nie wystarczającym i nie jedynym - dodaje Stasiak. - Dla Google jest to naturalny krok, gdyż firma znajduje się pod coraz większym naciskiem. Z jednej strony - UE, która stara się zapewnić równe zasady działania dla wszystkich podmiotów na rynku europejskim. Z drugiej strony - konkurencji takiej jak na przykład Facebook.
Google nie komentuje poczynań Facebooka. A ten dwa tygodnie po ogłoszeniu programu Digital News Initiative ruszył z funkcjonalnością Instant Articles, do której dołączyli m.in. BuzzFeed, "The New York Times" i "Bild". Facebook daje im nie tylko zasięg, ale i wpływy z reklam. W zamian - dostaje mobilnego użytkownika na tacy. Potencjalnie, zainteresowanie wydawców współpracą z Facebookiem może skłonić ich do przeniesienia tam budżetów reklamowych, które przeznaczali na reklamy AdSense.
Póki co to jednak potencjalnie zagrożenie, którym Google - niezmiennie numer jeden na reklamowym rynku - na razie oficjalnie, nie zawraca sobie głowy. Z Facebookiem wojuje głównie o wideo, a mobilnych internautów chce skusić czymś innym. Tak jak Facebook chce, by mobilni czytelnicy nie musieli opuszczać serwisu, by przeczytać tekst. Tak Google - wprowadzając przycisk "Kup" - robi to samo w sektorze m-commerce. Skracając liczbę kliknięć dzielącą użytkownika od finalizacji transakcji, zatrzymuje go u siebie.
Na razie funkcjonalność ma być testowana jedynie w USA, tym samym zagrozi w pierwszej kolejności platformom takim jak Amazon i eBay. Google nie zwykło jednak działać lokalnie, więc - jeśli przycisk "Kup" okaże się sukcesem - możemy spodziewać się ekspansji. Pytanie - co na to Bruksela?
Pobierz ebook "Jak reklamować firmę w Google w 2004 roku. Poradnik dla przedsiebiorców i marketerów"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»