Rząd chce nas wyrwać z pułapki średniego rozwoju, ale Izraela nad Wisłą z tego nie będzie.
Rząd chce nas wyrwać z pułapki średniego wzrostu m.in. wspierając rozwój innowacyjnych firm oraz ich zagraniczną ekspansję, ale drugiego Izraela raczej z tego nie będzie - oceniają eksperci. Plan Morawieckiego zakłada stymulowanie biznesu pieniędzmi publicznymi, tymczasem start-upowa potęga Izraela jest efektem nie tylko działania polityków, którzy angażują się jedynie na początkowych etapach projektów. W dużym stopniu to wynik ich późniejszego "nie-działania".
Ministrowi Rozwoju nie można odmówić jednego - szerokiej wizji i prawidłowego zdiagnozowania problemów polskiej gospodarki, ale brak konkretów sprawia, że trudno bezkrytycznie ufać, że zostaną one rozwiązane. Co zakłada plan Morawieckiego? To, co zwykle. Wsparcie rozwoju przedsiębiorstw, równomierny rozwój całego kraju, więcej inwestycji, finansowanie innowacji i bliższą współpracę nauki i biznesu. Wszystko po to, by "przeciętny Kowalski za 15 lat w Polsce zarabiał tyle, co przeciętny obywatel w UE", a "polska marka" była rozpoznawalna na całym świecie, czyli - ogólnie - na być pięknie.
Gorzej wygląda to jednak z bardziej szczegółowego poziomu. Bo to, że na taniej sile roboczej daleko już nie zajedziemy, to dzisiaj już truizm, taki sam jak ten o potrzebie innowacji. Pytanie - kto ma je finansować? By zachęcić do tego prywatny kapitał - trzeba zadbać o to, by ryzykowne inwestycje mogły się zwrócić. Tymczasem o sprzedaży projektów, które miałyby powstawać m.in. w podkarpackiej "Dolinie Lotniczej" - wiadomo niewiele.
- W planie mówi się dużo o łączeniu finansowania z pieniędzmi NCBR. Pamiętajmy, że NCBR to pieniądze na badania i rozwój, nie na komercjalizację - podkreśla Arkadiusz Skuza, współtwórca i szef K2 Disruption Lab. - W planach mówi się mało o samej komercjalizacji. Raczej używa się słów "pomoc w wejściu na rynki zagraniczne", na czym ta pomoc ma polegać? Na umawianiu spotkań? Misjach gospodarczych? Przecież nikt od nas nie kupi dlatego, że mamy dobry produkt. Dziś nie chodzi o dobry produkt w innowacjach, ale o dobry model biznesowy stojący za produktem np. zamiast kupować pociąg, można go wypożyczyć. Zamiast kupować drona, można kupić liczbę przelatanych kilometrów.
Plan ministra Morawieckiego opiera się jednak na publicznych pieniądzach. Małe, innowacyjne firmy miałyby pozyskiwać klientów w drodze zamówień publicznych, ale z jednej strony - ich zasady są ściśle definiowane prawem, z drugiej - urzędnicy, decydujący o ich rozstrzygnięciu raczej nie są skłonni do podejmowania niepotrzebnego ryzyka. A bez niego - trudno mówić o jakichkolwiek innowacjach.
KLIKNIJ I PRZECZYTAJ SZCZEGÓŁOWĄ OPINIĘ |
|
Arek Skuza, współtwórca i szef K2 Disruption Lab: Plan z wykorzystaniem pieniędzy unijnych wydaje się być wątpliwy. Gdyby postawiono na obniżkę podatków i faktycznie w punkcie centralnym byłby tzw. digital to moglibyśmy wierzyć, że efekty będą znaczące. (czytaj więcej) |
Plan wymaga więc zmian systemowych, które ułatwiłyby współpracę sektorów publicznego i prywatnego. Jego fundamentem ma być Polski Fundusz Rozwoju. Mają się w nim znaleźć państwowe agencje i instytucje finansowe, w tym m.in. BGK, KUKE, PARP, PAIiIZ czy ARP. Poprzez nowy fundusz rząd chce "funkcjonalnie obsługiwać poszczególne obszary rozwojowe, takie jak inwestycje, infrastruktura, eksport, ekspansja za granicą, promocja firm, innowacyjność czy małe i średnie przedsiębiorstwa".
Jedna sprawa, czy koncentracja instytucji, wystarczy, by podnieść jakość świadczonych przez nie usług? Druga - czy koncentracja tak wielu zadań, wymagających różnych przecież kompetencji, to dobry pomysł?
- Wszystko zależy od tego, kto będzie nim kierował - uważa Skuza. - Jeśli urzędnicy, naukowcy, politycy to oczywiście skończy się co najwyżej na dobrych produktach stojących na półkach lub w szufladach uczelnianych. Jeśli jednak będą to menedżerowie z historią M&A, zarządzaniem private equity w Polsce i poza Polską to oczywiście może to być wehikuł napędzający inwestycje w innowacje.
A to brzmi ambitnie, tylko że być może to właśnie jest problem. Mateusz Morawiecki kreśli kompleksową wizję państwa bardziej jako promotora, niż partnera polskiego biznesu, co według specjalistów, nie musi się sprawdzić w realnej gospodarce. Start-upy, choć rządzący wierzą w różnego rodzaju parki technologiczne, klastry i enklawy, wykuwają się bowiem zwykle oddolnie, napędzane potrzebą zaspokajania rzeczywistych potrzeb i udział państwa powinien polegać bardziej na usuwaniu przeszkód stojących im na drodze niż na tworzeniu ułatwień.
Izrael - podawany często jako przykład start-upowej potęgi - może być tego dowodem. - Sukces starupów tamże nie jest efektem świadomego działania polityków - uważa Marcin Majewski, prezes Avensis Capital. - Ekosystem wykształcił się w oparciu o prywatne finansowanie. Jest jednak kilka niewątpliwych zasług państwa: stabilny system prawny, wysoki poziom kształcenia w zakresie nauk ścisłych, granty dla startupów, obowiązkowa służba wojskowa w armii, której siła w bazuje na zaawansoawnych technologiach.
Nie oznacza to jednak, że rząd Izraela nie partycypuje w kosztach tworzenia innowacyjnych projektów. Jest wręcz przeciwnie. - Na badanie i rozwój wydaje się tam ponad 4 proc. PKB, podczas gdy w Polsce jest to zaledwie 0,8 proc. - Tomasz Danis, zarządzający funduszem Internet Ventures i współzarządzający funduszem MCI.TechVentures - Przy tym państwo współfinansuje zwłaszcza najwcześniejsze projekty, w zamian ma udziały w zysku z rezultatów prac badawczych.
KLIKNIJ I PRZECZYTAJ SZCZEGÓŁOWĄ OPINIĘ |
|
Marcin Majewski, prezes zarządu Aventis Capital: Izrael osiągnął faktycznie niezwykły sukces, tworząc wiele globalnych firm technologicznych. Nie stało się to jednak w krótkim czasie i wynika również z unikalnych okoliczności i historii tego społeczeństwa... (czytaj wiecej) |
|
Tomasz Danis, zarządzający funduszem Internet Ventures i współzarządzający funduszem MCI.TechVentures: Postawiono na uniwersytety, gdzie opracowano mnóstwo rozwiązań hardware’owych oraz software’owych, które tak jak na początku były dostosowane do wspomnianej armii, chwilę później bardzo szybko rozlały się na pole powszechnie używanych rozwiązań... (czytaj więcej) |
Jeśli takie będą, jeśli nie - ponosi koszty ewentualnego niepowodzenia, choć w przypadku Izraela, który do technologii podchodził bardzo pragmatycznie - początkowo miały służyć armii - ryzyko jest pewnie mniejsze niż w Polsce, gdzie - jak dodaje Danis - sprzedajemy najczęściej „nieprzetworzone” produkty, ponieważ brakuje finansowania, wdrażania szczegółowych planów i rozwiązań konsekwentnie od A do Z. - W naszym kraju niestety finansowanie kończy się na etapie rozwoju technologii, a na właściwą ochronę patentową i wprowadzenie w życie brakuje już pieniędzy – uważa Tomasz Danis.
- Konstytucja Biznesu, oznacza pomoc firmom rodzinnym, a poza tym likwidację koncesji i zezwoleń oraz krótsze postępowania w sądach i urzędach. To na pewno dobre punkty. Jednak nie mają one wiele wspólnego z "doładowaniem" rozwoju innowacji - podsumowuje Skuza. - Gdybym widział tam niższe podatki, lepsze koinwestycje z rządami sąsiadów, czy szybsze patentowanie wynalazków w Polsce i co najmniej w Europie, to byłoby coś.
Arek Skuza, współtwórca i szef K2 Disruption Lab
Plan z wykorzystaniem pieniędzy unijnych wydaje się być wątpliwy. Gdyby postawiono na obniżkę podatków i faktycznie w punkcie centralnym byłby tzw. digital to moglibyśmy wierzyć, że efekty będą znaczące. Inna sprawa, że w planie widać dużą koncentrację na tworzeniu produktów, a stosunkowo mniej konkretnie mówi się o komercjalizacji. Tutaj raczej ogólniki. Chcielibyśmy, aby ten plan przeniósł nas na inną orbitę innowacyjności, niemniej jednak patrząc na szczegóły szanse nie są tak wyraźne.
Na dowód kilka faktów.
Plan Żwirko i Wigura zakłada budowanie floty polskich dronów. Nie podano szczegółów, ale jeśli planujemy od podstaw konstruować te urządzenia to jesteśmy kilkanaście lat poza konkurentami z Francji, Niemiec, nie wspominając USA. Jeśli chcemy robić ich assembling to ma to sens. Chyba, że całość produkcji skonsumuje polska armia, ale już cywile mają wybór - kupują co chcą. Jednak, aby polska armia mogła konsumować, to trzeba by dać preferencje w przetargach. Tu stoi na straży prawo zamówień publicznych…
W planie mówi się dużo o łączeniu finansowania z pieniędzmi NCBR. Pamiętajmy, że NCBR to pieniądze na badania i rozwój, nie na komercjalizację. W planach mówi się mało o samej komercjalizacji. Raczej używa się słów "pomoc w wejściu na rynki zagraniczne", na czym ta pomoc ma polegać? Na umawianiu spotkań? Misjach gospodarczych? Przecież nikt od nas nie kupi dlatego, że mamy dobry produkt. Dziś nie chodzi o dobry produkt w innowacjach, ale o dobry model biznesowy stojący za produktem np. zamiast kupować pociąg, można go wypożyczyć. Zamiast kupować drona, można kupić liczbę przelatanych kilometrów. W planie widać wiarę w dobry produkt, a to nie dobry produkt jest powodem jego zakupu, a model biznesowy.
Część strategii pokazująca przyciąganie inwestorów zagranicznych może mieć sens. Tańszy pieniądz na innowacje (granty itp.) może faktycznie spowodować wejście zagranicznego know-how do Polski i rozwój polskiej myśli innowacyjnej. To może mieć sens.
Jeśli chodzi o Polski Fundusz Rozwoju - wszystko zależy od tego, kto będzie nim kierował. Jeśli urzędnicy, naukowcy, politycy to oczywiście skończy się co najwyżej na dobrych produktach stojących na półkach lub w szufladach uczelnianych. Jeśli jednak będą to menedżerowie z historią M&A, zarządzaniem private equity w Polsce i poza Polską to oczywiście może to być wehikuł napędzający inwestycje w innowacje i przede wszystkim dbający o stopy zwrotu (tym samym o komercjalizację). Na chwilę obecną w planie widać, że będzie to "profesjonalny nadzór właścicielski" bez definicji słowa "profesjonalny".
Proszę zauważyć, że Konstytucja Biznesu, oznacza pomoc firmom rodzinnym (to bardzo dobry element), a poza tym likwidację koncesji i zezwoleń oraz krótsze postępowania w sądach i urzędach. To na pewno dobre punkty. Jednak nie mają one wiele wspólnego z "doładowaniem" rozwoju innowacji. Gdybym widział tam niższe podatki, lepsze koinwestycje z rządami sąsiadów (skoro już o rządzie mowa) czy szybsze patentowanie wynalazków w Polsce i co najmniej w Europie to byłoby coś.
Marcin Majewski, prezes zarządu Aventis Capital
Świat startupowy w Izraelu sam określa jako Start-up Nation czyli naród start-upów. Izrael osiągnął faktycznie niezwykły sukces, tworząc wiele globalnych firm technologicznych. Nie stało się to jednak w krótkim czasie i wynika również z unikalnych okoliczności i historii tego społeczeństwa.
Po pierwsze, ludzie w Izraelu, podobnie jak w USA, to imigranci z różnych stron świata. Cechuje ich przedsiębiorczość i gotowość do zmiany. W latach 90. też nastąpiła duża fala imigracji z byłego ZSRR, co bardzo wzbogaciło kapitał ludzki. Dodatkowo Izrael utrzymywał i utrzymuje bliskie relacje z USA, co wspomagało przepływ innowacji i kapitału. Bardzo ważnym czynnikiem wspierającym jest również obowiązkowa służba wojskowa w Izraelu, armia izraelska przoduje w innowacyjności i jest kuźnią późniejszych startupowców. Paradoksalnie startupom sprzyja też trudne położenie Izraela – brak surowców naturalnych oraz trudne relacje z sąsiadami Izraela. Z tego powodu przedsiębiorcy w Izraelu od początku orientują się na tworzenie globalnych rozwiązań i podbijanie światowych rynków.
Tomasz Danis, zarządzający funduszem Internet Ventures i współzarządzający funduszem MCI.TechVentures:
Motorem napędowym dla inwestycji w technologie w Izraelu były nakłady na armię. Ze względu na małą liczbę ludności i bardzo napiętą sytuację geopolityczną, Izrael musi się wyróżniać mocno zaawansowaną technologicznie bronią. To podejście zostało przeniesione na grunt rozwiązań R&D w innych dziedzinach, w tym dotyczących potrzeb cywilnych. Między innymi postawiono na uniwersytety, gdzie opracowano mnóstwo rozwiązań hardware’owych oraz software’owych, które tak jak na początku były dostosowane do wspomnianej armii, chwilę później bardzo szybko rozlały się na pole powszechnie używanych rozwiązań. I to właśnie był klucz – Izrael skupił się na R&D użytkowym.
Skala wsparcia systemowego jest też znacznie większa niż w innych krajach. Na badanie i rozwój wydaje się ponad 4 proc. PKB, podczas gdy w Polsce jest to zaledwie 0,8 proc. Przy tym państwo współfinansuje zwłaszcza najwcześniejsze projekty, czyli obarczone największym ryzykiem niepowodzenia, w zamian ma udziały w zysku z rezultatów prac badawczych.
Kluczowa też jest mentalność tego kraju. Nie bez powodu Izrael nazywany jest „start-up nation”. Podobnie dzieje się w Estonii, gdzie w całym społeczeństwie bardzo gloryfikowany jest model przedsiębiorczości.
W Polsce brakuje systemowego podejścia do badań i rozwoju. Brakuje finansowania i wdrażania szczegółowych planów i rozwiązań konsekwentnie od A do Z. W naszym kraju niestety finansowanie kończy się na etapie rozwoju technologii, a na właściwą ochronę patentową i wprowadzenie w życie brakuje już pieniędzy. Dlatego właśnie, sprzedajemy najczęściej jedynie „nieprzetworzone” produkty”.
Pobierz ebook "Ranking agencji marketingowych 2024 i ebook o e-marketingu oraz agencjach reklamowych"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»