Co dalej z niegdysiejszym gigantem?
O Yahoo!, które do niedawna jeszcze próbowało odzyskać dawną świetność (albo choć trochę zmniejszyć dystans dzielący go od Google i Facebooka), w ostatnim czasie słychać bardziej w kontekście operacji finansowych niż nowych produktów i usług. Czy do znaczy, że plan Marissy Meyer na uzdrowienie dawnego giganta skończył się fiaskiem?
Póki co – na to wygląda. Mayer, która przyszła do Yahoo! w glorii chwały zdobywanej przy najważniejszych projektach Google'a, nie zdołała odwrócić niekorzystnego trendu. Yahoo nadal przegrywa z Google, Facebookiem, a nawet i Twitterem – a ten sam przecież boryka się z niemałymi problemami - i choć nadal ma spory udział w rynku reklamowym, od dłuższego czasu nie robi nic, by go powiększać, a to w świecie pędzących nowych technologii oznacza ni mniej ni więcej tylko początek końca.
Yahoo! dzisiaj w wyścigu cyfrowych zbrojeń zupełnie się nie liczy, mimo że – według firmy analitycznej Alexa, www.yahoo.com, jest wciąż piątą najchętniej odwiedzaną stroną na świecie, a w sumie strony wchodzące w skład wydawniczego portfolio Yahoo odwiedza około miliard użytkowników miesięcznie. Nie liczy się jednak dosłownie, bo analitycy oceniają, że wartość Yahoo! dzisiaj opiera się wyłącznie na Alibabie, a internetowy core business Yahoo wart jest… mniej niż zero.
Jak to możliwe, skoro Yahoo! wciąż bądź co bądź ma sporą rzeszę wiernych użytkowników i wciąż zarabia na reklamach?
- Na cenę akcji Yahoo składa się wartość aktywów, które spółka posiada, głównie: core business, Yahoo Japan i udział w Alibaba oraz cash. Gdyby ich wartość podsumować przekracza ona o wiele miliardów dolarów wartość rynkową firmy - tłumaczy Marcin Majewski prezes Aventis Capital. - Wydawać by się mogło, że Yahoo może sprzedać wszystko po kawałku i oddać wszystkie pieniądze inwestorom. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. W przypadku sprzedaży aktywów przez Yahoo należy pamiętać, że uzyskana cena wpłynie na konto spółki, a nie inwestorów. Inwestorzy wydają się obawiać, że pieniądze te mogą zostać źle zainwestowane w przyszłości (np. w przejęcia spółek, które nie odniosą sukcesu). Dodatkowo inwestorzy wliczają ryzyka podatkowe jakie mogą wynikać ze sprzedaży aktywów (podatek dochodowy), które mogą pochłonąć dużą część ze środków uzyskanych ze sprzedaży aktywów Yahoo.
Na surową wycenę spółki składa się więc nie tylko jej wymierna wartość, ale i - a zarząd spółki chce wierzyć, że przede wszystkim - suma strachów inwestorów, którzy nie mają pewności co do jej dalszych losów. Bo też trudno wierzyć w skuteczność menadżerów Yahoo, jeśli dzisiaj wartość tego przedsiębiorstwa zbudowana jest na Alibabie, czyli czymś, na co nie mają żadnego wpływu.
Wydzielenie z Yahoo i aktywów Alibaby i Yahoo Japan - tak zakładały styczniowe założenia - było więc całkiem do rzeczy pomysłem. Firma na pewno zyskałaby na przejrzystości i pozyskałaby dodatkową gotówkę. Niestety, na drodze do realizacji tego planu, stanęły formalności. O ile zarząd Yahoo! wierzył, że transakcja zostanie zwolniona z podatku, amerykański fiskus nie był co do tego taki przekonany. Inwestorzy obawiając się, że większość potencjalnych zysków nie trafi do ich kieszeni, wymogli na Yahoo! wstrzymanie realizacji tej strategii.
W głowach Mayer i jej kolegów błyskawicznie powstała jednak alternatywna, która na pierwszy rzut oka niewiele różni się od pierwotnej. Teraz Yahoo! zamierza… wydzielić spółkę, skoncentrowaną na działalności internetowej, czyli tym co ma robić Yahoo! Czy ma to jakiś sens? Na pewno da inwestorom jaśniejszy obraz sytuacji, problem jednak w tym, że nie jest ona najlepsza i wszyscy to wiedzą.
- Planowanie nowej wersji wydzielenia akcji to kolejna wymówka zarządu, żeby nie zajmować się ożywieniem podstawowej działalności firmy - oceniał Brian Quinn, profesor Boston College Law School. - Yahoo za bardzo skupia się na inżynierii finansowej.
A od „księżniczki Google” inwestorzy oczekiwali czegoś znacznie, znacznie więcej. Mayer zaczęła zresztą z przytupem. Wkraczając do Yahoo! nie bała się potrząsnąć ospałym kolosem, całkowicie zmieniając standardy pracy, m.in. podejmując głośno krytykowaną decyzję o zakazie pracy zdalnej i sporną - zwłaszcza dla użytkowników tej platformy - o kupieniu Tumblra. Uważała, że to komunikacja jest gruntem, na którym wyrastają innowacje, ale nie też nie zamierzała tracić czasu na wymyślanie prochu od nowa.
Tomasz Danis, zarządzający funduszem Internet Ventures FIZ (fundusz zarządzany przez Grupę Private Equity Managers):Yahoo! nie należy już do ekstraklasy nowych technologii, tak jak Facebook, Google, czy Amazon. Zarząd tej spółki przegapił w ciągu kilku ostatnich lat wiele ciekawych możliwości rozwoju (szczególnie deal z E-bayem) i poszedł w nieco inną stronę niż pozostali najważniejsi gracze w tej branży, jednak obiektywnie należy stwierdzić, że pod względem inwestycyjnym wciąż jest to spółka prezentująca bardzo dobre wyniki, prowadząca perspektywiczny core business i mająca przed sobą (szczególnie w przypadku kooperacji z innym podmiotem) ciekawe perspektywy rozwoju. W końcu w dalszym ciągu serwisy Yahoo! są jednymi z najczęściej odwiedzanych na świecie – strona yahoo.com znajduje się na piątej pozycji w globalnym rankingu popularności stron internetowych według firmy Alexa. |
A jednak, ani innowacji, ani spodziewanych zysków z inwestycji, jak nie było, tak nie ma, tym bardziej więc pomysł z wydzieleniem i sprzedażą akcji Alibaby najpierw, a potem powołaniem nowej spółki, budzi uzasadnione wątpliwości, bo przecież nie o to chodziło, a przesuwanie aktywów do w jedną, to w drugą stronę, nie zmieni jednego podstawowego faktu, że Yahoo! po prostu nie nadąża i nie bardzo ma pomysł, jak to zmienić.
Yahoo!, którego potęga wykuwała się w połowie lat 90., kiedy ani o social mediach, ani o mobile’u nikt nie słyszał, nie zdołał nigdy nadrobić dystansu do potęg, które zrodziły się później, a które wcześniej zrozumiały, że liczą się tyle, co ich następny ruch - przede wszystkim Google i Facebooka. Jego pozycja, budowana przede wszystkim na przyzwyczajeniu użytkownika, dla którego był często pierwszym, internetowym wyborem plus strategiczne wyczucie rynku założyciela i pierwszego prezesa firmy, Jerry’ego Yanga, który zdecydował się kupić udziały w niewiele jeszcze znaczącej Alibabie, przez długie lata wystarczały. Teraz Yahoo jedzie na oparach.
I nie wiadomo nawet, czy znajdzie się ktoś, kto chciałby inwestować w tego – jak można przeczytać w mediach – żywego trupa. Mówi się, że kupić internetowa część spółki mógłby InterActiveCorp lub Verizon, który dopiero co nabył AOL, ale na razie żadna za stron niczego nie potwierdza, a Yahoo wręcz podkreśle, że sprzedaż „żadnej części przedsiębiorsta nie jest jego główną intencją”. W sumie nic dziwnego, zważywszy na to, jak kiepsko dzisiaj ono stoi. Zarząd Yahoo zamierza skoncentrować się więc na podniesieniu wartości firmy - niedoszacowane w jego opinii - a potem… się zobaczy.
Naiwnością byłoby jednak sądzić, że będzie łatwo, bo o ile hasło „content is king” dobrze się sprzedaje, o tyle dzisiaj - w obliczu kurczących się zysków z reklamy typu dipslay - treści nie wystarczą, a Yahoo nie ma wiele więcej.
- Analizując jednak tę sytuację z perspektywy przemian, zachodzących w świecie technologicznym trzeba przyznać, że Yahoo! jest sztandarowym przykładem tego, że polityka utrzymywania statusu quo w tej branży jest szczególnie wyniszczająca - podsumowuje Tomasz Danis, zarządzający funduszem Internet Ventures FIZ (fundusz zarządzany przez Grupę Private Equity Managers). - Niestety właściciele tej spółki przekonują się o tym na własnej skórze. Chyba nawet do zarządu Yahoo!, który długo bronił obecnego stanu rękami i nogami dotarło już, że firma, która jeszcze w 2008 mogła być sprzedana Microsoftowi za 44,6 mld dolarów, obecnie, nie uwzględniając udziałów w Alibabie, jest już dużo mniej atrakcyjna.
Pobierz ebook "Ranking agencji marketingowych 2024 i ebook o e-marketingu oraz agencjach reklamowych"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»