O organizacji jednej z największych konferencji branżowych w Polsce opowiada jej twórca Mateusz Tułecki.
Interaktywnie.com: InternetBeta trwa trzy dni, to duże przedsięwzięcie. Ile kosztuje zorganizowanie takiej konferencji?
Mateusz Tułecki, pomysłodawca i organizator InternetBeta: Przede wszystkim mnóstwo czasu i nerwów. Co do pieniędzy, to zależy od tego, ilu jest uczestników. Obecnie koszt jednej wejściówki to 1090 złotych, ale zapisy wciąż trwają. Jeszcze więc nie mogę oszacować dokładnie, koszt jest uzależniony od ilości uczestników. Ale jest to pewnie o wiele mniej, niż innych konferencji. Można jednak zauważyć spowolnienie wśród sponsorów, partnerów imprezy. Chyba odczuwamy nieco skutki kryzysu.
Tłumaczy Pan to kryzysem, czy może formuła imprezy się wyczerpuje?
Nie, zainteresowanie jest, uczestników również, ale wkład od poszczególnych sponsorów jest mniejszy. Obserwuję, że sporo jest chęci, firmy chcą się udzielać i być obecne na InternetBeta. Ale możliwości są mniejsze.
W jakiej części wpływy z biletów pokrywają koszt organizacji? Wiele osób jest na InternetBeta na zasadzie barteru, nie płacąc za wejściówkę.
Magiczne słowo - barter. Sporo osób z branży jest obecna na konferencji na zasadzie barteru, trzeba pamiętać, że jest też duża liczba prelegentów. Ale jest też wielu uczestników, którzy normalnie kupują wejściówkę, z czego się niezmiernie cieszę. Jest ich zdecydowanie więcej niż rok temu. Czyli formuła się nie wyczerpuje. Wiadomo, że pierwsza konferencja była inwestycją, a teraz każda kolejna już się "budżetuje". Chcemy zachować w miarę przyzwoitą cenę za udział, jest mnóstwo konferencji dużo droższych, natomiast nam nie zależy aż tak bardzo na zarobku. Dobrze, żeby Beta się zwracała, ale nie jest ukierunkowana tylko na zarobek. Niemniej jednak nie dokładamy.
Dużo osób pracuje przy organizacji?
Cztery osoby, z czego żadna na 100 procent.
W czasie całej konferencji, wliczając hostessy itp.?
Nie, jeśli tak liczymy, to współpracuje około dwudziestu osób. Natomiast taki core team to cztery osoby, z czego jedna kontroluje faktury, kwestie finansowe. Pozostała dwójka mi pomaga, bez dziewczyn, przede wszystkim Marzeny Rębiasz, nie byłoby Bety, choć to ja odpowiadam przed branżą za całość nazwiskiem. Oczywiście też są w proces organizacji zaangażowane osoby z uczelni, czyli Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
Sam układa Pan plan konferencji. Jest jakiś klucz, według którego dobierani są eksperci? Jest jakiś sposób na to, by zatrzymać uczestników "w szkolnej ławie" nawet w popołudniowych godzinach, po całym dniu wykładów?
Myślę, że nie trzeba ich specjalnie zachęcać. Sam jestem czasem zdziwiony, że tyle osób siedzi cały dzień na wykładach. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że konferencja odbywa się nie w samym Rzeszowie, a w miejscowości obok. Ale dwa lata temu było tak, że mimo dwudniowej imprezy wcześniej, w piątek rano na sali wykładowej stawiło się prawie 150 osób. Wiadomo, że niektórzy imprezują, znaczy się integrują, i nawiązują ważne kontakty biznesowe. Poza tym na konferencję wpuszczamy też studentów, którzy mogą posłuchać specjalistów, poznać ludzi z branży. Dla nich to fajna szansa. Szkoda, że nie było takich opcji za wiele, jak sam byłem studentem. Ale jestem też wykładowcą, mam kontakt ze studentami i wiem, że taka możliwość dla nich jest bardzo często bezcenna. W przyszłym tygodniu będziemy zbierać zgłoszenia od studentów.
Pozostaje pytanie o "strategię" doboru ekspertów.
Nie będę ukrywał, jest to ciężki orzech do zgryzienia, w tym roku pobiliśmy rekord zgłoszeń. Jakby zebrać je wszystkie w całość, to byłbym w stanie zrobić dwie Bety jednocześnie. 120 zgłoszeń było na pewno. Można więc się domyślać, że podjęcie decyzji nie było łatwe, ale InternetBeta to też jest w jakiś sposób moja autorska konferencja. Kierowałem się tym, by tematy były jak najbardziej interesujące i trzymały się kupy. Dobieram też ekspertów nie tyle pod kątem tematu, co też umiejętności prezentacji. Oczywiście nie wszystko można przewidzieć. Jest też lista rezerwowa.
W wielu wywiadach powtarzał Pan, że InternetBeta to konferencja dla wszystkich. I dla studentów, i dla startupowców, i dla osób z agencji... A z drugiej strony, jak dla wszystkich, to w sumie dla nikogo. Nie za duży misz masz? Wszyscy uczestnicy nie mają szansy się poznać.
Taka była idea, by stworzyć imprezę, która łączy różne środowiska. Chodzi o to, by uczestnicy mogli posłuchać osób działających w różnych rewirach sieci. Zarówno osoby tworzące startupy, marketingowcy, jak i studenci właśnie. Jak widać - przyjęło się. Ten misz masz trochę charakteryzuje Betę. W opiniach uczestników po poprzednich edycjach widzę, że ta różnorodność to jedna z największych zalet Bety, jest dużo inspiracji i możliwości nawiązania kontaktów. Te znajomości wykraczają poza środowiska samych agencji interaktywnych, startupowców, pracowników różnych serwisów czy marketingowców. Wiele biznesów nabrało rozpędu po InternetBeta, powstały nowe projekty.
Na przykład?
Na pewno Listonic. InternetBeta wpłynęła na ich rozwój, poszerzyli działalność, a nawiązanie kontaktów było dla nich kluczowe, by pójść na przód. Podobnie twierdzi Michał Sadowski z Brand24, dla którego występ na Becie był jednym z kluczowych momentów w rozwoju projektu. Tak przynajmniej mówią. Takich głosów miałem jeszcze więcej.
Jakie wnioski wyciągnął Pan z poprzednich edycji, które uda się teraz zrealizować, wdrożyć?
Chyba nigdy nie byłem zadowolony.
Serio? Wiąże się to z problemami z organizacją, czy z takimi wymaganiami wobec siebie?
Po prostu, cały czas chciałbym robić jeszcze lepszą konferencję. Ale wiem, że uczestnikom się podoba, to najważniejsze. W tym roku na pewno będziemy bardziej pilnować czasu prezentacji. Żeby nie było przypadków, że jedna osoba mówi dłużej, przez co kolejna ma mniej czasu. To na pewno będzie mocny element. Zostały zmienione również zasady konkursu dla startupów. Będzie też więcej prelegentów z zagranicy - całkiem fajne, inspirujące nazwiska. To też jest specyfika Bety, że zapraszamy osoby, których ta konferencja w jakiś sposób kręci i chcą tu wystąpić, a nie mamimy ich pieniędzmi. Wygrywamy konkurencję na przykład z chińskimi konferencjami, które oferują prelegentom spore pieniądze. Wiadomo, że mogłoby być więcej prelegentów, ale wszystko musi się budżetować, a bilety - przypomnę - nie mogą być zbyt drogie.
Pobierz ebook "Ranking agencji marketingowych 2024 i ebook o e-marketingu oraz agencjach reklamowych"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Na pewno są to spore koszta jeśli chodzi o zorganizowanie takiej konferencji. Same hostessy to duży koszt gdyż nie tylko muszą być na takiej konferencji dziewczyny Ładne ale i mieć odpowiednią prezencje i być inteligentne. Agencja Artystyczna INFERNAL http://agencjainfernal.pl