Marcin Pióro, prezes internetowego kantoru Cinkciarz.pl, chce wyprodukować grę komputerową za 30 milionów złotych.
Cztery lata temu nikt o nich nie słyszał. A dzisiaj? Tylko w 2013 roku użytkownicy internetowych kantorów wymienili w sieci 20 miliardów złotych. - Przewidujemy, że w roku 2014 roku ta wartość powinna zwiększyć się o około 4-5 miliardów - ocenia Piotr Kiciński, członek zarządu Cinkciarz.pl.
Jednym z pierwszych, który zauważył, że na ludziach zadłużonych we frankach szwajcarskich można zarobić, był Marcin Pióro. Wtedy, w 2006 roku, był zresztą jednym z nich. Dziś jest prezesem Cinkciarz.pl. Sam unika mediów i rozgłosu, ale jego firma w ciągu sześciu lat stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na rynku internetowych kantorów.
O to, by nie brakowało mu klientów zadbała konkurencja. A konkretnie banki, które najpierw lekką ręką udzielały kredytów walutowych, by potem zarabiać na spreadach, czyli różnicy pomiędzy ceną kupna i sprzedaży obcej waluty. Do 2011 roku dłużnik był bowiem skazany na usługi swojego kredytodawcy. To u niego musiał wymieniać złote na franki, by spłacać miesięczne raty. Gdy były one niewielkie, przed kryzysem, sprawa pozostawała niemal niezauważona. Koszt kredytu we frankach był i tak średnio o 200-300 złotych niższy, niż złotówkowego.
Internetowe kantory przejęły już około 10 proc. obrotów osiąganych przez stacjonarne placówki - wynika z szacunków serwisu Kurencja.com.
Marcin Pióro także dał się namówić na kredyt w obcej walucie. Już wtedy był jednak właścicielem sieci stacjonarnych kantorów, a nie zwykłym klientem indywidualnym, dzięki czemu udało mu się wynegocjować możliwość spłaty raty bezpośrednio we frankach. Unikając złodziejskiego spreadu, dostrzegł szansę na zyskowny biznes.
- Zauważyłem oczywistą potrzebę, której nikt dotąd nie dostrzegł - każdy będzie chciał spłacać tańszą ratę, jeśli tylko będzie miał taką możliwość - mówi Marcin Pióro.
A możliwość pojawiła się szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. Gdy bowiem, po kryzysie finansowym, kurs franka poszedł w górę, widmo bankructwa zajrzało na wiele nowych, strzeżonych osiedli na przedmieściach. Banki nie zamierzały łatwo oddawać swoich zysków, których lwia część generowana była właśnie dzięki spreadom.
Na odsiecz dłużnikom ruszył rząd, który w 2011 roku uchwalił ustawę antyspreadową. Posiadacze kredytów mogli od tej chwili spłacać zobowiązania w samodzielnie kupionej walucie. A wtedy domena Cinkciarz.pl funkcjonowała już w najlepsze.
Zarejestrowana została w 2007 roku. A po kilkunastu miesiącach - Marcin Pióro z wykształcenia jest zresztą informatykiem - serwis zaczął działać. Do 2011 roku był jedynie uzupełnieniem działalności stacjonarnych kantorów. Kiedy jednak po uchwaleniu ustawy antyspreadowej, „frankowcy” masowo zaczęli szukać najtańszej alternatywy zakupu franków, strona Cinkciarz.pl miała już wysoką pozycję w Google. Dla wielu z nich była więc naturalnym wyborem.
Po uchwaleniu ustawy antyspreadowej, sprawy potoczyły się szybko. Choć chwilami nawet - za szybko. By zapewnić klientom wygodę, w pewnym momencie w systemie transakcyjnym Cinkciarza uruchomionych zostało kilkanaście różnych rachunków banków.
- Ta decyzja znacznie skomplikowała proces zarządzana i spowodowała opóźnienia realizowanych transakcji - opowiada Marcin Pióro. - Musieliśmy poradzić sobie z rozczarowaniem klientów i odbudować reputację.
Na kolejnej stronie przeczytasz, jakie plany ma Marcin Pióro - a te nie ograniczają się do branży finansowej...
Dzisiaj Cinkciarz.pl jest jednym z największych sieciowych kantorów i chyba najbardziej rozpoznawalną marką na rynku, zarówno dzięki charakterystycznej nazwie, jak i niedawno podpisanej umowie o sponsorowaniu polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Nazwa - jak przekonuje Pióro - została zresztą wybrana nieprzypadkowo. Oprócz naturalnych skojarzeń z walutami, zawiera bowiem kontrowersje, która zwłaszcza wśród „frankowców” powinna być czytelna. Ciągle świeża pamięć o nieludzkich spreadach, sprawia, że „kombinowanie” w tym konkretnym kontekście, nabiera pozytywnego zabarwienia.
Bo w trudnych, kryzysowych czasach trzeba być zaradnym, z czego Marcin Pióro doskonale zdawał sobie sprawę. W 2001 roku wyjechał do Anglii, gdzie imał się różnych zajęć. Choć zarobki w kraju były zapewne wielokrotnie niższe niż na Wyspach, po jakimś czasie zdecydował się jednak wrócić i szukać szczęścia w rodzinnej Zielonej Górze. Korzystając z unijnej dotacji założył pierwszy biznes - sklep internetowy. Dopiero potem pojawiła się myśl o kantorach.
W szczytowym momencie było dziesięć stacjonarnych placówek. - Kiedy jednak okazało się, że część jest nierentowna, zostały zamknięte - wspomina Pióro. - Placówki stacjonarne są jednak czymś, co w znacznym stopniu przyczyniło się do sukcesu Cinkciarz.pl. Nadal zresztą stanowią równoległy obszar obecności marki, który w kolejnych miesiącach będzie się umacniać. Od 1 lipca Cinkciarz.pl rozpoczyna program franczyzowy dedykowany nowo powstającym i już istniejącym placówkom stacjonarnym.
O planach na rozwój Marcin Pióro opowiada raczej skąpo. Woli mówić o tym, co już się dzieje. - W najbliższym czasie uruchamiamy platformę CinkciarzTV, za pośrednictwem, której chcemy poruszać kluczowe, często pomijane w mediach mainstreamowych zagadnienia związane z rynkiem walut, biznesem oraz kwestiami dotyczącymi na przykład sponoringu sportu, w który Cinkciarz.pl jest silnie zaangażowany - zdradza Pióro.
To jednak nie wszystko. Firma ma bowiem ambicje międzynarodowe. Już w październiku 2013 otworzyła biuro w Londynie, a ostatnich tygodniach uruchomione zostały m.in. nowe numery kontaktowe, umożliwiające klientom zagranicznym tańsze połączenia z infolinią Cinkciarza.
Marcin Pióro uważa jednak, że pieniądze lubią ciszę i ani na szczegółowe zwierzenia, ani nawet na zdjęcie nie daje się namówić. Ta tajemniczość tylko podsyca zainteresowanie mediów biznesmenem z Zielonej Góry. Ostatnio do serwisów - zupełnie niezwiązanych z finansami - wyciekła informacja o jego planach na sfinansowanie... gry komputerowej.
- Ma być to gra osadzona w okresie II wojny światowej, a samo przedsięwzięcie jest po prostu realizacją mojego marzenia - przyznaje Marcin Pióro i swoim zwyczajem nie zdradza za wiele. - W całym bogactwie atrakcyjnych graficznie i pełnych efektów gier brakuje na rynku tych, których najmocniejszą stroną pozostaje scenariusz.
Byłby to pierwszy na polskim rynku przypadek, kiedy człowiek „z zewnątrz” wchodzi na trudny rynek gier, dzięki pieniądzom zarobionym w zupełnie innej branży. A tych ma sporo. Na „swoje marzenie” może wydać nawet 30 milionów złotych. Sam jest graczem i chce osobiście zaangażować się w proces produkcji.
Porzucać kantorowego biznesu jednak nie zamierza. Bo ten nadal rozwija się doskonale napędzany już nie tylko przez „frankowców”. Z ankiety, jakie przeprowadził Cinkciarz.pl wśród 23 tys. użytkowników portali internetowych w Polsce wynika, że najwięcej walut wymienianych jest przed zagranicznymi podróżami, a tylko około 10 procent w celu spłaty kredytów walutowych i oszczędzania.
Pobierz ebook "Ranking agencji marketingowych 2024 i ebook o e-marketingu oraz agencjach reklamowych"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Nieźle się gość ustawił, no cóż jak się dąży do celu to się go osiągnie :)