Sam oceń, czy zarzuty stawiane firmie są zasadne.
I od lat wszyscy korzystają z jego usług - Gmaila, YouTube i Androida - pompując nie tylko portfel giganta, którego przychody w 2013 roku wyniosły 59,8 miliarda dolarów (o blisko 10 miliardów więcej niż w roku 2012), ale i jego ego. Firma znana jest na przykład z prowadzenia unikania podatków. Politycy - zwłaszcza krajów, które najwięcej na tym tracą - grzmią, uderzając w etyczne tony, ale gigant niewiele sobie z tego robi, twierdząc, że prawo jest po jego stronie.
Także prawo siły. - Google nas nie potrzebuje. Ale my musimy być z Google - wskazuje Döpfner, który obrazowo porównuje współpracę z tą firmę do kooperacji Goliata i Dawida. Brak symetrii wynika nie tylko z dysproporcji finansowych (przychody wydawnictwa Axel Springer są 20 razy mniejsze niż Google), ale także z liczby dostępnych alternatyw, z których mogliby skorzystać wydawcy. A tych nie ma.
- Dominująca pozycja Google powoduje, że całe sektory rynku reklamowego są od niego silnie uzależnione i wręcz zdane na jego łaskę: SEO, e-commerce, wydawcy czy sieci reklamowe - nie ma wątpliwości Michał Siejak, dyrektor zarządzający 6ix WoMM & Social Media i agencji interaktywnej E_misja Interactive 360 - A wiadomo, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Jeden ruch giganta może całkowicie zmienić reguły gry na rynku.
Dawidów jest więc wokół Goliata sporo i choć żaden nie ma na razie skutecznej procy, miotają ciężkimi oskarżeniami. Pierwsze działa wytoczyły w 2010 roku firmy e-commerce. Uderzyły wysoko, bo od razu do Komisji Europejskiej, przed którą zarzuciły Google praktyki monopolistyczne. Twierdziły, że firma w wynikach wyszukiwania faworyzuje własne usługi, kosztem konkurencyjnych. Google, któremu groziła słona kara sięgająca nawet 10 procent rocznych obrotów, chciał uniknąć postępowania. Nie bardzo się jednak udało. Dwie propozycje - pod naciskiem skarżących - zostały odrzucone, choć politycy, w tym unijny komisarz ds. konkurencji Joaquin Almunia, skłonni byli iść na ustępstwa. Wiele wskazuje na to, że trzecia jednak, przejdzie. Google zobowiązał się nie ingerować w wyniki wyszukiwania, ale... ponad nimi pojawi się ramka, do której trafią linki firm, które przelicytują konkurentów. Dla wielu to rozwiązanie nawet gorsze od obecnie obowiązującego.
- Jeśli ugoda zostanie przyjęta, dyskryminacja będzie jeszcze większa niż dotychczas. Google dodatkowo zyska pięcioletni okres ochronny, dzięki czemu lokalne podmioty nie będą mogły dochodzić swoich praw przed lokalnymi sądami - ostrzegał w serwisie Wybrcza.biz Chris Sherwood, lobbysta pracujący w Brukseli na rzecz serwisu aukcyjnego Allegro.
Google w sporach z konkurentami ma właściwie jedną linię obrony. - Najważniejszy jest użytkownik i dostarczenie mu zawsze treści i wyników, które są dla niego najlepsze. - mówi Piotr Zalewski, communications & public affairs manager z Google. - Czasem są to wyniki z dużego serwisu, czasem z małego bloga, czasem z dużej witryny e-commerce, czasem, gdy na przykład pyta o lokalizację na mapach, najlepszy wynik to pokazanie mapy bezpośrednio w wynikach.
Z jednej strony firma walczy więc o ograniczenie wpływu pozycjonerów na wyniki wyszukiwania, bo niezakłócone wyniki to dla niej warunek konieczny, żeby utrzymać użytkowników. Z drugiej - pozycjonując swoje wyniki najwyżej, wygląda na to, że wie lepiej, co jest dla użytkownika ważne. Usługi Google oczywiście. Problem w tym, że może mieć rację.
Choć poważnych graczy w internecie jest sporo, nie będzie przesadą stwierdzenie, że firma z Mountain View jest jednym z głównych rozdających karty. Nie tylko w sieci. Problem z Google mają przede wszystkim tradycyjne firmy - na przykład związane z branża reklamową. Rola internetu w sieci wciąż rośnie, podczas gdy pozostałe segmenty z prasą na czele, nieustannie notują spadki.
Na poziomie agencyjnym trend został dostrzeżony już dawno, co zapoczątkowało tendencję do uzupełniania usług tradycyjnych agencji reklamowych (ATL) o kompetencje cyfrowe. Na polskim rynku także nie brakowało przykładów takich połączeń, a ostatnim jest zakup Lemon Sky, wyrosłej z digitalu, przez JWT Warsaw. Walka o zachowanie pozycji rozgrywa się jednak znacznie wyżej. Choć ostatecznie do połączenia holdingów Publicis i Omnicom nie doszło, to właśnie chęć obrony zagrożonych przez Google i Facebook pozycji, była źródłem tego pomysłu.
Na drugiej stronie przeczytasz, które firmy najbardziej boją się giganta
z Mountain View i dlaczego.
Pomysłu, który jeszcze dziesięć lat temu był przecież nie do pomyślenia. Zjednoczenie dwóch z trzech największych na świecie holdingów reklamowych sprawiłoby, że pod jednym dachem byliby obsługiwani odwieczni konkurenci - Coca Cola i Pepsi, Unilever i Procter & Gamble. Póki co różnice okazały się jednak zbyt wielkie i do fuzji nie doszło, co nie znaczy, że z czasem plan nie powróci.
Temat Google sprawia bowiem, że nie tylko firmy związane z branżą reklamy mówią jednym głosem. Wspólny wróg jednoczy także wydawców - i wcale nie chodzi tu o wydawnictwa skoncentrowane na druku, bo większość działa już także w sieci.Przeprowadzka do cyfrowego świata okazała się jednak trudna, a - w Polsce i za granicą - wydawcy miotają się w poszukiwaniu optymalnego modelu biznesowego. Bez względu na jednak na to, czy zdecydują się na paywall czy bezpłatny dostęp do treści, kooperacja z Google będzie dla nich kluczowa.
- Dla większości podmiotów internetowych w Polsce Google jest najważniejszym zewnętrznym źródłem wejść. Zmiany w algorytmie wyszukiwawczym Google lub nakładane przez Google „filtry” mogą skutkować dramatycznym spadkiem ruchu, a co za tym idzie przychodów - tłumaczy Paweł Wujec, dyrektor segmentu internet w Agorze. - Kryteria tych zmian nie są znane publicznie, a Google jest w sprawach swego algorytmu jedynym sędzią, od którego decyzji nie ma odwołania.
Co na Google? Chodzi oczywiście o dobro użytkownika, ale tłumaczeniom firmy trudno odmówić sensu - Narzędzia Google dla webmasterów dostarczają im pełnej informacji na temat widoczności swoich serwisów w wyszukiwarce Google i przyczyn dlaczego witryna znajduje się na określonej pozycji w wynikach. Udostępnienie algorytmu spowodowałoby, że spamerzy i oszuści, manipulowaliby wynikami wyszukiwarki i stałyby się one bezużyteczne - odpowiada Piotr Zalewski.
Punktem zapalnym - oprócz oczywistego braku symetrii w relacjach - stał się serwis Google News. Agreguje on treści pochodzące z różnych źródeł i choć linkuje bezpośrednio do witryn „domowych”, wielu użytkowników poranny przegląd prasy ogranicza do przeskanowania nagłówków. Część wydawców taki model uważa za nadużycie... choć w każdej chwili mogą z niego zrezygnować.
- Google News jest serwisem w którym Google nie emituje reklam i nie zarabia. To serwis, dzięki któremu internauci mogą porównać newsy z wielu różnych źródeł i wyrobić sobie opinię na dany temat - wyjaśnia Piotr Zalewski, wskazując jednocześnie, że Google News daje jednak konkretne pieniądze. - Miesięcznie Google przekierowuje na strony wydawców ponad miliard kliknięć, a wydawcy dzięki programowi AdSense zarobili w 2013 roku 9 miliardów dolarów.
Zrezygnować więc mogą, ale niekoniecznie się to opłaca. - To mocno dyskomfortowa sytuacja zwłaszcza dla tych wydawców, którzy podkreślają jakość swojej marki i wyjątkowy profil czytelnika - potwierdza Jacek Czynajtis, dziś prezes Optizen Labs, firmy produkującej aplikacje mobilne, kiedyś członek zarządu Polskapresse
Czytelnika, do którego wydawcy w świecie coraz bardziej rozproszonych mediów, docierają z ogromnym trudem. Czas, w którym dysponując płatnym wydaniem swoich gazet, mieli na to monopol, bezpowrotnie bowiem minął, z czym wielu z nich nie potrafi się pogodzić. Sami zresztą przyznają, że udostępnienie treści za darmo w sieci, było błędem, wynikającym z arogancji. 15 lat temu wydawcy nie doceniali internetu, traktując go jako medium drugiej kategorii, niezdolne zagrozić ich pozycjom. Takie podejście zemściło się wkrótce, ale jakkolwiek próba unormowania stosunków z Google wydaje się konieczna, zbytnia koncentracja na walce z Goliatem już niekoniecznie.
- Chciałbym, by ze strony wydawców zostały również podjęte działania adekwatne do dzisiejszych, jakże odmiennych niż 10-15 lat temu, preferencji czytelniczych - dodaje Jacek Czynajtis. - Oprócz wojowania z Google warto zastanowić się, w jaki sposób wykorzystać fakt, że obecnie czytelnicy czytając treści w wersji drukowanej lub elektronicznej coraz częściej szukają uzupełnienia w postaci dodatkowych materiałów znajdywanych za pomocą... Google.
Firma nie kryje, że jej ambicją jest wejście na rynek inteligentnych urządzeń - w tym domów i samochodów, a już dzisiaj ilość informacji, jakie o nas gromadzi, może powodować niepokój.- Z perspektywy indywidualnego konsumenta powinniśmy się bać może nie tyle samego Google'a jako takiego, co możliwości wykorzystania jego zasobów i danych - podsumowuje Michał Siejak. - Gdyby tylko chciał, Google mógłby na przykład bardzo mocno wpływać na opinię publiczną, manipulując wynikami wyszukiwarki. W ten sposób można wygrać wybory, „utopić” konkretnego człowieka lub zniszczyć całą firmę.
Pobierz ebook "Ranking agencji marketingowych 2024 i ebook o e-marketingu oraz agencjach reklamowych"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»