Decyzja o postawieniu zarzutów Google wpisuje się w powszechną ostatnio niechęć do amerykańskich gigantów rozpychających się na europejskim rynku.
Problemy Google w Europie zaczęły się pięć lat temu. Firmy, przede wszystkim te związane z sektorem e-commerce, oskarżyły giganta o to, że w wynikach wyszukiwania faworyzuje własne usługi. I poskarżyły się Komisji Europejskiej. Ówczesny komisarz ds. konkurencji, Joaquin Almunia, usilnie szukał kompromisu i w 2013 roku wydawało się, że może mu się udać. Rozważana propozycja zakładała, że linki do serwisów Google miałyby pojawiać się ponad wynikami wyszukiwania, w ramce przedzielonej na pół. Z jej lewej strony miały być wyświetlane oferty Google, z prawej konkurentów. Na to nie zgodzili się jednak przedstawiciele rynku.
Alumnia poległ, sprawa więc przeszła w kolejne ręce. Jego następczyni, Margrethe Vestager, musiała podjąć jakąś decyzję. Podjęła taką, jakiej można się było spodziewać, sądząc po gęstniejącej atmosferze wokół Google i jego europejskich interesów. Bo pozycja giganta, który zgarnia 90 procent rynku coraz bardziej zaczęła wszystkim przeszkadzać. Tym bardziej, że wyszukiwarka to nie jedyny as w jego rękawie. Google ma jeszcze Androida, który na mobilnym rynku konkuruje tylko i wyłącznie z iOS-em od Apple. A to boli także inne firmy, w tym Microsoft, który ze swoim mobilnym Windowsem ciągle tkwi na trzecim miejscu.
Rola Microsoftu, który swego czasu także dostał po łapach od Komisji Europejskiej, jest w tym konflikcie znacząca. To właśnie Microsoft, który sam dziesięć lat wcześniej zapłacił karę za zapędy monopolistyczne, teraz jest jednym z "oskarżycieli" Google. W 2011 roku był jedną z firm, które poskarżyły się na rywala Komisji Europejskiej. Kto jak kto, ale on zdawał sobie sprawę, że europejskie instytucje, choć powolne, mają środki, by zmusić największych nawet gigantów, do pokory. Microsoft korzysta z własnych doświadczeń, bo ma też własne powody. Jeśli udałoby się ograniczyć Google, być może zrobiłoby się nieco więcej przestrzeni zarówno dla Windowsa - a wieloplatformowa "dziesiątka" ma być dla Microsoftu nowym początkiem, jak i dla wyszukiwarki Bing, o której dzisiaj nikt właściwie nie pamięta.
Firma ma więc konkretne powody, by uprzykrzać życie rywalowi - chodzi po prostu o pieniądze. Tak samo zresztą jak europejscy wydawcy, dla których solą w oku był Google News. Agreguje on treści pochodzące z różnych źródeł i choć linkuje bezpośrednio do witryn „domowych”, wielu wydawcom się to nie podoba. Bo też wielu użytkowników zadowala się przeskanowaniem nagłówków i nie dalej już nie klika. Google na Google News nie zarabia, bo nie emituje w nim reklam, ale wydawcy już by chcieli. Twierdzą, że w tym modelu obecność w Google News im po prostu się nie opłaca. Problem w tym, że nieobecność opłaca się jeszcze mniej, więc koło się zamyka, a rozwiązania nie ma.
Gorzkie żale wydawców, którzy od lat miotają się w poszukiwaniu sposobu na zarabianie w sieci, pewnie nikogo by specjalnie nie obeszły, gdyby także one nie wpisały się w szersze tło niechęci do amerykańskich gigantów ogólnie, a Google w szczególności. Prezes wydawnictwa Ringier Axel Springer, przyznał, że "boimy się Google", już po tym, jak nie na żarty wystraszyli się go europejscy politycy.
A wystraszyli się po rewelacjach Snowdena. Choć też nie od razu. Kiedy dyskusje dotyczyły prywatności "zwykłych obywateli", korzystających z usług amerykańskich firm, mogli "wyrażać zaniepokojenie". Kiedy jednak okazało się, że NSA podsłuchiwało także między innymi Angelę Merkel - zaniepokoili się na serio.
A tylko Komisja Europejska może osłabić pozycję Google, bo - po za Rosją, gdzie króluje wyszukiwarka Yandeks - ani Google, ani Facebook, ani nawet Microsoft nie napotkają w Europie na żadną poważną konkurencję. I choć jak przekonuje Vestager - Nie jesteśmy tu od wyznaczania zwycięzców na rynku, lecz od pilnowania, by przepisy antymonopolowe UE były wypełniane - trudno nie zwrócić uwagi na słabość europejskich przedsiębiorstw, które wobec potęgi amerykańskich gigantów pozostają bezbronne. A to w naturalny sposób stwarza niebezpieczną, bo niesymetryczną sytuację, w której pozostali uczestnicy rynku - są od Google uzależnieni.
A Google? Do części zarzutów zdążyło się odnieść, wskazując, że z Androida można korzystać także bez jego usług. Te jednak zapewniają "użytkownikom, programistom i w szerszym kontekście ekosystemowi wiele korzyści". Wiceprezes ds. inżynierii Hiroshi Lockheime, nie omieszkał także podkreślić, że instalują na Androidzie mniej aplikacji Google niż Apple swoich programów na urządzeniach z iOS.
Pobierz ebook "Jak otworzyć sklep internetowy - ebook z poradami dla firm"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
jak to nie ma konkurencji? a duckduckgo?!