Szafiarki, podróżnicy, vlogerzy, blogerzy... Jak zarabiają w internecie?

Swoją wiedzę, myśli, spostrzeżenia i wrażenia zamieniają na chleb - autorytet wspiera sprzedaż.

Stwierdzenie, że stworzyli coś z niczego, nie byłoby prawdą. Czegoś potrzebowali, jako zaczynu: pasji, zainteresowań, wizji, ciekawości i chęci przygody. Z tej energii powstały ich własne, na wskroś nowoczesne, kieszonkowe biznesy: zapewniające utrzymanie, ale też żądające nieustannej uwagi.

Szafiarki, podróżnicy, kreatorzy mody, vlogerzy, blogerzy kulinarni, propagatorzy kultury, a nawet zwykli pasjonaci filozofowania na własny – i internetowy – użytek, to cała rzesza ludzi, którzy swoją wiedzę, myśli, spostrzeżenia i wrażenia zamieniają na chleb. Dzięki temu, że ich autorytet może wspierać sprzedaż. 

Serwis „Mleczne podróże” narodził się przypadkiem. Państwo Janiszewscy w 2010 roku wyruszyli w podróże na Maltę oraz do Maroka. Znajomi zadawali potem dziesiątki pytań chcąc poznać szczegóły związane z tymi wyprawami.

- Chcieli wiedzieć, jak było, jak tam dolecieliśmy, jak zorganizowaliśmy te wypady. Zamiast opowiadać ciągle to samo, postanowiłem opisać raz i zainteresowanym podsyłać linka. Gdy dopytywali, gdzie zdobyć niedrogie bilety na takie podróże, postanowiłem dorzucać linki do ciekawych promocji – opowiada Marcin Janiszewski. - Z czasem okazało się, że wpisy chętnie czytają nie tylko znajomi, ale i obce osoby. Przez kilka miesięcy nie przychodziło mi do głowy, że takie przedsięwzięcie może zapewniać przychody. Siedem lat temu niewiele się mówiło o programach partnerskich czy afiliacyjnych, teraz wiedza na ten temat jest na wyciągnięcie ręki. 

Na swoim blogu, którego mleczna nazwa wzięła się od pseudonimu Marcina – „Mleko” – którego geneza jest już trudne do odtworzenia, bowiem sięga czasów wczesnej podstawówki, zaczął z czasem pisać o ciekawych ofertach lotów, promocjach dla podróżujących. Zaczął w marcu, a pod koniec tego samego roku kończyła mu się umowa z pracodawcą. Zatrudniony był w sklepie z komputerami i laptopami. Musiał się zmierzyć z dylematem, czy pozostać w tej pracy czy poświęcić się bez reszty swojemu biznesowi.

- To nie była łatwa decyzja, ale widziałem, że doba mi się zaczęła kończyć – śmieje się. - Poświęcałem na serwis czas po pracy, ale już nie wyrabiałem. Postanowiłem zaryzykować. Nie wiedzieliśmy, w którą stronę to pójdzie, więc mieliśmy z żoną na ten czas przejściowy odłożona pulę środków, które miały nam pomóc przetrwać, gdyby coś nie wyszło. Ale, odpukać, wszystko zafunkcjonowało.

Dziś serwis odwdzięcza mu się za wkład pracy – stanowi źródło dochodów i pozwala żyć, przynajmniej tak, jak z dobrego etatu. 

- Jednak od etatowej roboty bardzo się różni: nie ma szans, by zawodową aktywność ograniczyć do biurowych godzin. Nieustannie trzeba być zaangażowanym, niemal całą dobę, nigdy nie kończy się pracy, nawet w weekendy i święta trzeba działać – opowiada Marcin.

Wszystko robi sam – pisze newsy, informacje – i jak mówi ogarnia marketing, pozyskuje partnerów, prowadzi rozmowy biznesowe. Nie wyklucza jednak, że w przyszłości zdecyduje się na zatrudnienie pracowników. Serwis się rozwija, korzysta z niego miesięcznie kilkaset tysięcy użytkowników. Wiele zależy od tego, jakie promocje serwują linie lotnicze. Ruch na stronie „Mlecznych podróży” ożywa przed wakacjami i długimi weekendami... Pełny tekst przeczytasz w raporcie Interaktywnie.com "Sieci afiliacyjne i programy partnerskie. Kompendium wiedzy o zarabianiu w internecie" [POBIERZ PLIK]

Pobierz ebook "Jak otworzyć sklep internetowy - ebook z poradami dla firm"