Być może przyczyną bierności polskich polityków w Internecie jest brak możliwości osiągnięcia wymiernych korzyści finansowych - podczas samego okresu walki o nominację ilość internetowych darczyńców Obamy przekroczyła 1,5 mln osób.
Jak podało swego czasu BBC główną przyczyną stworzenia przez Obamę profilu na Fecebooku, było powstanie nieoficjalnej grupy jego zwolenników, do której przyłączyło się 160 tys. użytkowników - inicjatywa wyszła od Internautów.
W polskich realiach trudno wyobrazić taką aktywność polityczną wyborców. Chociaż jeżeli podczas kolejnych wyborów zobaczę kluczowych polskich polityków, którzy mają dziesiątki tysięcy znajomych na N-K albo aktywnie poszukują inspiracji do kampanii w grupach na GL, z pewnością zmienię zdanie:)
Jestem ciekaw ile z tych sposobów wykorzystają nasi wybrańcy w czasie najbliższych wyborów prezydenckich. opcji jest sporo, ale świadomość jeszcze stosunkowo niewielka. Blogi większości polityków wymarły parę chwil po wyborach parlamentarnych, Napieralski ma 1000 znajomych na N-K a Bosak pije piwo na Grono.net ;)