Sąd daje oręż do walki z hejterami. Jednak wydawcy serwisów wątpią w jego skuteczność.
Wczorajsza decyzja Naczelnego Sądu Administracyjnego okazała się precedensem - wydawcy serwisów internetowych będą mogli udostępniać dane tzw. hejterów nie tylko na wniosek organów ścigania, ale także firm i osób fizycznych, jeśli komentarze naruszają ich dobra osobiste lub dobre imię. Jak wynika z obecnie dostępnych informacji - sami też mają o tym decydować.
Precedensowy wyrok zapadł w sprawie, w której Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych nakazał Agorze ujawnienie danych osób, które zamieszczały obraźliwe komentarze pod adresem spółki Promedica24. Wniosek trafił do sądu, ale początkowo został odrzucony. Naczelny Sąd Administracyjny w końcu uznał jednak, że choć dane osobowe podlegają ochronie, autorzy inwektyw nie mogą czuć się bezkarnie.
W Wydziale Informacji Sądowej NSA zwrócono nam jednak uwagę na to, że z wyciąganiem wniosków warto się wstrzymać.
- Obecnie mamy informację ogólną o treści rozstrzygnięcia NSA. Natomiast ustnych motywów nie rejestrowaliśmy wczoraj, nie było też żadnego pracownika wydziału na tym ogłoszeniu a czekamy na pisemne uzasadnienie - mówi Agnieszka Jendrzejewska, asystent sędziego w Wydziale Informacji Sądowej NSA. - Pewne jest, że wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę kasacyjną od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, w którym uchylono decyzję generalnego inspektora ochrony danych osobowych i nie wiadomo do końca jak się ma stanowisko NSA do stanowiska zaprezentowanego w uzasadnieniu wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, bo ten wyrok WSA został utrzymany w mocy. Z relacji prasowych wynika, że nie do końca z tych samych powodów, które wskazał WSA w swoim uzasadnieniu. To są niuanse i tutaj naprawdę warto poczekać na to pisemne stanowisko, na uzasadnienie wyroku NSA żeby wyciągać jakieś konsekwencje. Takie uzasadnienie powinno się ukazać w ciągu 30 dni od ogłoszenia.
Wydawcy - opierając się na wczorajszych doniesieniach - wątpią jednak, czy decyzja sądu rzeczywiście przyczyni się do podniesienia poziomu internetowej dyskusji. Obawiają się nie tylko fali żądań, których zasadność będą oceniać sami. Zwracają również uwagę na to, że administratorzy większości serwisów dysponują jedynie IP i czasem adresem mailowym użytkowników, co w przypadku sprytniejszych internautów, nie jest wystarczającym tropem. Proponowane przez sąd rozwiązanie budzi więc spore kontrowersje.
- Po pierwsze przerzuca odpowiedzialność wykonawczą na właścicieli mediów online'owych. Dlaczego ja, jako wydawca SW, mam rozstrzygać, czy dane zgłoszenie chęci poznania danych komentującego jest uzasadnione, czy nie? W końcu nie jestem prawnikiem - pisze Przemysław Pająk, właściciel serwisu technologicznego Spider's Web. - Po drugie, co komu tak naprawdę po znajomości numeru IP komentującego i ewentualnie adresu e-mail? Większość wydawców serwisów tylko takimi danymi dysponuje, a każdy przeciętnie rozgarnięty wydawca wie, że znajomość numeru IP w większości przypadków nic nikomu nie da.
Decyzja ma na celu pomoc "zwykłym obywatelom", którzy dotychczas, według sądu, byli bezbronni wobec internetowych ataków. O ile firmy zawsze mają do dyspozycji więcej narzędzi, by chronić swoje dobre imię - mają bowiem środki na prowadzenie procesów karnych, o tyle w przypadku osób fizycznych nie jest to takie oczywiste. Każdą sprawę należy jednak traktować indywidualnie.
Teraz ciężar decyzji, czy dany wniosek jest uzasadniony, czy też nie, będzie jednak spoczywał na wydawcy, co może stanowić problem – zauważają eksperci.
- Rozwiązanie Naczelnego Sądu Administracyjnego, gdyby je czytać na podstawie danych z notatek prasowych, idzie w tym kierunku, żeby ułatwić obronę przed atakami w sieci. Ale idzie za daleko, bo proporcjonalność znowu przenosimy na pułap decyzji host providerów – ocenia Dominik Lubasz, z kancelarii Lubasz&Wspólnicy, specjalizującej się w prawie internetu i nowych technologii. - Oni za każdym razem mają decydować czy w danym przypadku szkalowanie już jest tak duże, że proporcjonalnym jest ujawnienie danych. To może spowodować to, że po pierwsze spadnie możliwość swobodnego wypowiadania się z jednej strony, a z drugiej strony znowu będziemy mieli providerów, którzy chętniej pewnie usuwaliby wpisy, korzystając z Art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, niż udostępniali dane. Będą się bali, czy przekraczają, czy nie przekraczają przesłanki proporcjonalności, a w związku z tym, czy kolidują z ustawą o ochronie danych osobowych, co powoduje ich odpowiedzialność, w końcu również karną, czy też nie.
Specjaliści związani z branżą internetową, zwracają też uwagę na to, że dotychczasowy system się sprawdzał i - mimo że część internautów nie zdawała sobie z tego sprawy - anonimowość w sieci od dawna była mitem.
- Uważam, że do tej pory działało to dobrze. Istniała procedura, przez którą osoba obrażana w internecie mogła przejść i w ten sposób bronić się przed atakami. Władza pozostawała jednak w rękach zaprojektowanych do tego organów. Bałbym się, jeśli przeniosłaby się ona w ręce podmiotów trzecich, które niekoniecznie są do tego przystosowane - mówi Michał Sadowski z firmy zajmującej się monitoringiem internetu, Brand24. - Być może jednak dzięki tej decyzji i jej nagłośnieniu ludzie zdadzą sobie sprawę z tego, że w wypowiedziach internetowych trzeba zachować kulturę.
Czy jest więc sposób, by skutecznie walczyć z hejterami, jednocześnie nie naruszając prawa do wolności wypowiedzi?
- Moim zdaniem poprawna procedura, która jednak wymagałaby zmiany zarówno ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną i ustawy o ochronie danych osobowych, byłaby taka, w której udostępnienie danych osobowych mogłoby mieć miejsce w systemie notice and takedown - podsumowuje Dominik Lubasz. - Osoba, która czuje, że jest szkalowana, zwraca się z prośbą o usunięcie wpisu i host provider go usuwa. Jednak jego autor, może stwierdzić, że nie złamał prawa i bronić swojej opinii, wtedy jednak ujawnia dane. Warto jednak dodać, iż wyrok jest wydany na nieobowiązującym obecnie stanie prawnym, więc dla obecnej praktyki i tak nie będzie miał dużego znaczenia. Od 07 marca 2011 roku art.. 29 ustawy o ochronie danych osobowych już nie obowiązuje.
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»