Interaktywnie.com odkrywa kulisy nowego projektu ludzi z G7 Media, o2.pl i cdp.pl.
Interaktywnie.com: Wczoraj Zynga ogłosiła, że ma zamiar zwolnić 520 pracowników, co przyniesie oszczędności około 70-80 milionów dolarów. Pan teraz zakłada spółkę, która będzie tworzyć gry opierające się na podobnym modelu biznesowym jaki wykorzystuje Zynga. Po co, skoro rynek wydaje się nasycony?
Krzysztof Gagacki: To kwestia podejścia do produktów, którym są gry. Zynga zaczęła od takich na Facebooku i to było powodem ich sukcesu a na rynku mobile nie zawojowali świata. Facebook już jednak przestał ich wspierać, więc stąd wysokie spadki liczby użytkowników i ostatnie zmiany w firmie. Teraz idą takim samym krokiem jak my, czyli zaczynają robić gry proste, które mają za zadanie zaangażować użytkownika, a zarobią na nim dopiero później, czyli na przykład poprzez dodatki - mikrotransakcje w grze.
Pan na te proste gry chce przeznaczyć 4 miliony złotych – tyle wynosi wartość inwestycji w projekt o nazwie Swapp. To w tej branży niewiele. Wyprodukowanie tylko jednej wersji Angry Birds kosztowało prawie milion złotych.
Zgadza się, to nie jest duża suma, zwłaszcza jeśli porównamy to z budżetami takich firm jak CD Projekt, czy City Interactive. Oni jednak robią gry pudełkowe i te budżety są gigantyczne. Jednak, aby stworzyć grę na iOS wystarczy nawet 300 tysięcy dolarów. Z 4 milionami złotych mam nadzieję, że uda się zrobić około 6 gier. Oczywiście pierwsza będzie najdroższa, bo trzeba dla niej stworzyć silnik. Niewykluczone jednak, że w przyszłości rozważymy wsparcie inwestorów. Teraz te pieniądze wystarczą do realizacji naszych celów.
Ale nawet sami twórcy gier free 2 play przyznają, że to bardzo ryzykowny biznes, bo do końca nie wiadomo, czy inwestycja warta kilka milionów w ogóle się zwróci. Często tylko jedna na 3-4 gry daje zarobić producentowi.
Bierzemy to pod uwagę i wiem, że możemy zaliczyć wpadkę inwestycyjną. Jednak wszystko będziemy sprawdzać. Mamy zespół analityków, którzy na bieżąco monitorują sytuację, czyli to, czy produkt spodoba się graczom. Chcemy zminimalizować ryzyko niepowodzenia i najlepiej dopasować się do oczekiwań odbiorców.
To jak szybko uda się wydać te 4 miliony złotych?
W ciągu półtora roku.
Później pieniądze będą z...
Mikrotransakcji.
A reklamy?
Ich nie będzie, przynajmniej na początku.
Zynga mocno stawia na reklamy.
Nam się wydaje, że są one zbyt denerwujące dla użytkownika i obciążają system telefonu. Nie chcemy więc zniechęcać graczy.
Gdzie na początku będzie można zagrać w produkcje od Swapp?
Przede wszystkim na iOS, bo na tym systemie jest łatwiej o monetyzację, choć ma mniejszy zasięg od Androida. Użytkownicy iOS po prostu na dodatki wydają więcej i chętniej. Oczywiście bylibyśmy idiotami, jeśli byśmy nie brali pod uwagę zasięgu Google Play, który rośnie w wysokim tempie zwłaszcza jeśli chodzi o tablety. Ale grę na Androida planujemy wydać dopiero po sukcesie na iOS. O innych platformach nie myślimy. Skupiamy się na tych, które generują największe przychody i zasięg.
Cały czas mam wątpliwości co do tego projektu. Pan jako twórca G7 Media, który skupia kilka serwisów dla kobiet oraz jest właścicielem agencji PR, nie ma doświadczenia w tworzeniu gier f2p. Kto w takim razie będzie Panu pomagać w pracach?
Prezesem jest Radek Zaleski - zna się na rzeczy. W końcu do tej pory tworzył CDP.pl. Teraz przechodzi do nas. Ja jestem inwestorem, więc to on będzie odpowiedzialny za kluczowe decyzje.
Ktoś jeszcze ze znanych osób w branży?
Tak. Inwestorami jest Michał Brański współtwórca o2.pl oraz Norbert Redkie - współtwórca Grupy Warszawa. Jednak jako inwestorzy nie będziemy ograniczać Radka. Mamy oczywiście wspólne cele, ale po to zatrudniamy lepszych od nas ludzi - doświadczonych w tej branży, żeby pomysł się udał.
Cały czas prowadzimy rekrutacje, dlatego nie mogę podać nazwisk, ale to są ludzie z największych firm w Polsce, którzy tworzą gry. Zarówno programiści jak i producenci.
Długo trzeba było namawiać Radka Zaleskiego do pracy u Pana? W końcu rezygnuje z pracy u lidera branży.
Jeśli mówimy o osobie, która pracuje w dużej i znanej firmie, to wiadomo że takie rozmowy nie trwają przez jeden dzień. Zwłaszcza, jeśli się pracuje na odpowiedzialnym stanowisku. Nas połączyła wspólna inicjatywa.
Pół roku się zastanawiał?
Raczej kilka tygodni.
To ilu ludzi podbierze Pan jeszcze konkurencji?
Docelowo każdy z trzech zespołów będzie się składać z sześciu osób. Także cała spółka będzie miała maksymalnie 18 pracowników. Teraz jest ich 7. Nie chcemy budować wielkiej fabryki gier. Chociaż mimo że będzie to mała firma, każdy z pracowników dostanie możliwość dodatkowego zarobienia poprzez przychody generowane przez grę nad którą pracuje.
Kiedy więc będzie można zobaczyć pierwsze efekty?
Szczerze? Trudno mi powiedzieć (śmiech). Radek zawsze mi odpowiada when it's ready.
Ale jakiś przybliżony deadline musiał Panu przekazać.
Mniej więcej w pierwszym kwartale przyszłego roku powinna pojawić się nasza pierwsza gra. Nie chcę jednak zdradzać, bo zacznie się presja.
A na ile gry będą promowane w serwisach o2.pl czy cdp.pl? W końcu, za sprawą chociażby Michała Brańskiego, macie tam wejścia.
To nie jest tak, że jeśli współpracujemy z Michałem, to gry będą z automatu promowane na o2.pl. Nie skupiamy się na polskim rynku. Na nim ciężko zarobić. Bardziej chcemy skorzystać z PR-u na globalną skalę. Teraz jednak jest za wcześnie żeby o tym mówić. Musimy zdobyć pierwszych użytkowników i zobaczyć, czy nasza gra w ogóle się spodoba.
Czyli cel to rynek zagraniczny?
Zdecydowanie. Zresztą nawet same gry będą testowane w Kanadzie. Jeśli tam wszystko pójdzie zgodnie z planem, zaczniemy dalej je rozpowszechniać.
Co w takim razie zobaczymy w pierwszej grze?
Będziemy z pewnością robić takie z szybką rozgrywką. Więc to produkcje, w które pogramy w metrze czy tramwaju i nie zaangażują nas na długie godziny. Chodzi bardziej o produkcję na około 1-2 minuty.
Tylko, że tak wygląda większość gier na smartfony. To nie nowość.
Na pewno nie będziemy robić drugich Angry Birds. Będzie za to trochę kontrowersji, bo jednak próbujemy zapełnić pewną niszę.
Ciężko od Pana wyciągnąć konkrety w tej kwestii.
Po prostu nie chcemy rozczarować użytkowników, ponieważ może się zdarzyć tak, że popracujemy nad projektem przez jakiś czas, ogłosimy to, a potem się okaże, że w ogóle nasza grupa testowa graczy nie zaakceptuje pomysłu. Tak jak Pan wspominał wcześnie, to bardzo ryzykowna branża.
Krzysztof Gagacki: twórca G7 Media do którego należą jedne z największych serwisów dla kobiet w Polsce, czyli Boska.pl i Papilot.pl. Ponadto jest także właścicielem agencji Livebrand.
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»