Dymitr Głuszczenko chce przyciągnąć miliony uczniów do swojego nowego projektu. O tym, jak ma zamiar tego dokonać oraz kulisach powstania serwisu Kwejk, opowiada w rozmowie z Interaktywnie.com.
Zdecydowanie nie.
Po co więc kolejny serwis, który chociażby w opinii specjalistki doktor Małgorzaty Żytko z Uniwersytetu Warszawskiego zwalnia ucznia z wszelkiego wysiłku, czyli najprościej mówiąc odmóżdża uczniów?
Kiedy zdawałem na SGH, mieszkałem w Lublinie i mama inwestowała sporo pieniędzy w moją naukę. Często korzystałem z książek do matematyki, a tam były zadania, których nie potrafiłem rozwiązać. Jedyną opcją było zatrudnienie korepetytora i zapłacenie 50-100 złotych za godzinę. Nowy serwis ma pomóc m.in. tym, których nie stać na korepetycje. Za 2 złote (lub mniej przy abonamencie) tygodniowo zyskają dostęp do rozwiązań konkretnych zadań. Przyda się każdemu, kto przygotowuje się do matury, kartkówek, czy na egzaminy na studia i chce mieć dostęp do zweryfikowanych przez nauczycieli oraz ekspertów rozwiązań.
Oczywiście są ludzie, którzy ściągają i ściągać będą, ale jest co najmniej milion uczniów w Polsce, których nie stać na korepetycje, a chcą się uczyć. To z myślą o nich powstał serwis, którego pomysłodawcy i twórcy zwrócili się do mnie z prośbą o wsparcie ze względu na moje bogate doświadczenie w tworzeniu serwisów internetowych oraz znajomość zachowania młodzieży.
Celem projektu jest danie uczniom możliwości przeanalizowania zadań krok po kroku i zweryfikowania opracowanych przez nich rozwiązań. Bardzo często uczniowie rozwiązując zadanie na którymś etapie, robią błąd i sami nie potrafią go odnaleźć. Serwis ma być odpowiedzą na ten problem, bo zawiera ponad 1 200 000 zweryfikowanych przez nauczycieli i ekspertów zadań z matematyki, fizyki i chemii a to ponad 90% zadań ze wszystkich książek do szkół podstawowych, gimnazjów i liceów z tych przedmiotów.
A może nowy serwis to po prostu sprytny sposób, żeby wyprodukować nowych odbiorców Kwejka? Nie brakuje przecież komentarzy, że Kwejk jest prymitywny, a nawet ogłupia ludzi.
Nie myślałem o wykorzystaniu tego serwisu w kontekście Kwejka, ale z pewnością Kwejk jest bardzo dobrym narzędziem marketingowym, bo dociera do trzech milionów użytkowników.
No właśnie. Jaki jest przepis na sukces w polskiej sieci? Patrząc na Kwejka, wydaje się, że bardzo prosty.
Nie ma czegoś takiego jak przepis na sukces w internecie, ponieważ nikt nie potrafi powiedzieć, co będzie modne wśród użytkowników internetu. Widziałem dziesiątki pomysłów które miały być strzałem w 10, a nie odniosły żadnego sukcesu. Należy po prostu się nie poddawać i tworzyć rzeczy które nam się podobają, być może odniosą sukces.
To jak to się stało, że akurat Kwejk został przebojem sieci?
Trafiłem w dobry czas. Ciężko jest mi teraz ten sukces powtórzyć, mimo że mam prężnie działającą firmę, dobrych pracowników i zasięg, który daje mi Kwejk oraz pozostałe serwisy.
Chce Pan powiedzieć, że stworzenie popularnego serwisu jest jak wygrana w Toto Lotka?
Szczęście jest bardzo ważne. Twórcy Facebooka, czy Angry Birds też mieli szczęście. Musi być moment, dobre wykonanie, pomysł - to wszystko łączy się w jedność.
A co z nazwą serwisu? Ona w ogóle się nie kojarzy z tym, co widać na stronie.
Razem z moim kolegą z czasów dzieciństwa, graliśmy dużo w grę Quake. Wiele lat temu była to bardzo popularna gra. Kolega miał hasło do logowania, które brzmiało kwejk. Zainspirowałem się tym i zarejestrowałem swoją pierwszą domenę – www.kwejk.pl. Nie wiedziałem co będzie na stronie, zarejestrowałem ją tylko po to, żeby mieć domenę. Później postawiłem na niej serwis ze śmiesznymi obrazkami. To czysty przypadek, że całość tak się nazywa.
W jednym z wywiadów przyznał Pan, że wydał na stworzenie serwisu zaledwie 500 złotych. Trudno mi w to uwierzyć, biorąc po uwagę to, ile trzeba wydać na pracę programisty, grafika i dodać do tego koszty związane z serwerami.
Ale to prawda. Kupiłem domenę za około 10 zł. A że wcześniej znajomy, który był programistą, pożyczył ode mnie 500 zł stwierdziłem, że nie ma sensu, żeby mi te pieniądze oddawał. Stworzył więc dla mnie prostą stronę, zakodował skrypt, dodał opcję dzielenia się obrazkami na Facebooku i tyle. Ja zrobiłem pierwszą grafikę do serwisu – czarne tło i pasek. Na banalnej grafice już można było zobaczyć, że serwis rośnie, bo coraz więcej ludzi dodawało obrazki. To bardzo prosty mechanizm. Ten skrypt obecnie można kupić nawet za 50 zł.
Kwejk to odzwierciedlenie tego, co śmieszy Polaków?
Ciężko stwierdzić. Jeśli przeanalizować najpopularniejsze strony na świecie, to w czołówce jest mnóstwo takich, które zawierają pornografię, albo są serwisami pirackimi. Nikt wtedy nie mówi, że mamy społeczeństwo erotomanów czy piratów. Więc w ten sposób bym nie uogólniał.
To może zapytam inaczej. Co w takim razie najchętniej oglądają Polacy na Kwejku?
Ostatnio mem Seba i Mati – chłopak ogolony na łyso na tle z piłek. Seba cały czas gada tekstami, które każdy na pewno słyszał na podwórku, czy lekcji wf-u typu: Seba teraz ja będę Del Piero, a ty Figo, albo Jak Mati nie gra, to ja też nie. Tego typu teksty śmieszą z perspektywy czasu.
Coś jeszcze?
Wiele rzeczy. Ważne żeby temat był na czasie, wtedy jest najciekawszy. Weźmy na przykład: Kim Jong-Una.
Pana też śmieszą te dowcipy?
Bardzo często. Część mnie też irytuje, niektóre po prostu się nie podobają, ale dużo rzeczy jest bardzo fajnych. Lubię memy, komiksy i lubię nawet oglądać koty w internecie.
Na drugiej stronie czytaj, jak zarobić na serwisie typu Kwejk i czy 20 milionów, to kwota za którą Dymitr Głuszczenko sprzedałby swój serwis.
Jak w takim razie zarobić na tego rodzaju serwisie?
Zarabianie to nie problem. Problemem jest stworzyć ciekawy projekt – grę, film, serwisy, które będą miały wysoką oglądalność. Jeśli to mamy, zawsze znajdzie się sposób na monetyzację. Na Kwejku naszym partnerem jest między innymi Google, więc tutaj nie ma problemu. Wstawiony jest boks i on daje dochody. To wystarczy.
Analizując wyniki Megapanelu widać, że użytkowników Kwejka ubywa. Jak temu zaradzić?
To nie jest do końca tak. Trzeba zacząć od tego, że w lipcu zeszłego roku Facebook wprowadził mocne ograniczenie widocznych postów. Do tego czasu, jeśli ktoś wchodził na Kwejka i polubił obrazek, to każdy znajomy tej osoby go widział. Teraz Facebook się rozrósł. Jest mnóstwo konkurencji, która spamuje ściany. Twórcy serwisu postanowili to ograniczyć, żeby użytkownicy nie mieli śmietnika na swoich profilach. Teraz, gdy się polubi jakiś obrazek Kwejka, to dociera on jedynie do 10 procent znajomych, z którymi się najczęściej rozmawia. Jednak ruch bezpośredni na Kwejku i z wyszukiwarki cały czas rośnie. Z Facebooka spada – to fakt. Mieliśmy nawet sytuację gdzie było o 30 procent mniej wejść w ciągu kilku dni i stąd wyniki Megapanelu.
Czyli formuła się jeszcze nie przejadła?
W żadnym wypadku. To po prostu czynniki zewnętrzne o tym zadecydowały. W styczniu zeszłego roku mieliśmy ponad milion użytkowników w ciągu dnia. To był jakiś kosmos. Ale wtedy złożyło się na to kilka czynników, między innymi, że mocno zaangażowaliśmy się w sprawę ACTA.
Konkurencja też zrobiła swoje. Po tym jak wystartował Kwejk, pojawiło się mnóstwo podobnych serwisów.
Jeszcze wiele miesięcy temu byłem przekonany, że Kwejk zabije starsze Demotywatory. Użytkownicy często pisali w komentarzach pod obrazkami tego drugiego serwisu, że są one ściągnięte z mojej strony. Okazało się, że Kwejk i Demotywatory bardzo dobrze uzupełniają się między sobą i na przykład wymieniają treściami. Oprócz tego widać, że ludzie mają dużo wolnego czasu w internecie, więc nie ma problemu, żeby wchodzili zamiast na jeden, to na dwa tego rodzaju serwisy w ciągu dnia jednocześnie.
Oprócz serwisu edukacyjnego coś jeszcze jest w planach?
Idziemy bardzo mocno w serwisy dotyczące gry League of Legends. To jedna z najpopularniejszych gier na świecie, a my stworzyliśmy największy obecnie serwis obrazkowy o LOL. Teraz tworzymy kolejne serwisy o tej grze. Postawiliśmy także na aplikacje mobilne. Dwa studia w Lublinie i Warszawie programują nam gry na iPhone'a i Androida. To przyszłość i jednocześnie najbardziej dynamicznie rozwijający się rynek na świecie.
Ile osób dla Pana pracuje?
Ponad 20.
Ile w takim razie jest warta firma z serwisem, który ma ponad 3 miliony użytkowników?
Tyle ile ktoś może za nią zapłacić (śmiech).
Sam Pan wycenia go podobno na 20 milionów. Powiedzmy, że przychodzi duży wydawca z walizką w której jest taka kwota i chce kupić: serwisy z serwerami, ludzi oraz domeny.
Taka sytuacja jest nierealna, ale musiałbym się poważnie zastanowić.
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Ten serwis jest bardzo przydatny, pokazuje dokładnie krok po kroku jak rozwiązać zadanie. Mi osobiście bardzo pomógł i przyczynił się do poprawienia moich ocen. Polecam. Jak ktoś nie przepisuje z niego bezmyślnie, warto korzystać.