Chciałbym, żeby mimo nieuniknionego wzrostu składu osobowego nie zagubić tego czegoś, co pozwoliło nam upić się razem prawie do nieprzytomności na kręglach.
Nie mam wykształcenia ani marketingowego, ani informatycznego – skończyłem ochronę środowiska na uniwersytecie warszawskim. Ale niedawno postanowiłem dokształcić się – jestem już blisko końca podyplomowych studiów managerskich na wydziale zarządzania UW. Tak więc zamierzam mieć wykształcenie zgodne z kierunkiem pracy :)
Pierwszy raz z Internetem - to istotny punkt w biografii - zacząłem dość wcześnie bo bodajże w 89 roku: u kumpla na Apple II, w nim bardziej wyświetlacz niż monitor - dziewięciocalowy, czarno-biały... przeglądanie katalogów ftpowych z których można było coś ciekawego wtedy ściągnąć, wszystko sobie po prostu leżało, bbsy które podłączono do sieci. Później była NSCSA Mosaic bodaj 0.9 albo 1.0. Wszystko dzięki modemowi 1200 i diala-up’ie na wydział fizyki. Jak dziś pamiętam: pierwsza strona www która zobaczyłem w życiu to nba.com – nie bardzo wiedziałem co to jest to www, ale ten adres można było zobaczyć na bannerach w czasie transmisji w telewizji :) Tak, i wtedy nie istniał google...
Zawodowo: imałem się różnych zawodów, w zasadzie prawie zawsze w jakiś sposób związanych z Internetem: od samodzielnego tworzenia na amatorskim (z dzisiejszego punktu widzenia) poziomie stron www w polowie lat 90, przez pracę jako szeroko rozumiany informatyk w kilku firmach, operator systemów GIS (jako ciekawostkę powiem, że pisałem pracę magisterską, której efektem był trójwymiarowy model oparty na zdjęciach satelitarnych i pomiarach GPS pozwalający korelować m.in. usłoneczenie, z temperaturą pewnego potoku w Tatrach). Później na stałe pracowałem w QuickSilver, jako web developer i później project manager. Po chwili perturbacji: teraz tylko herbatha!
Dorobku artystycznego nie mogę zaprezentować, gdyż – bardzo żałuję, ale nie jestem artystą. To, co mógłbym pokazać, skrzętnie ukrywam na czarno-białych negatywach w szufladzie. Może kiedyś.
Opowiedz od kiedy istnieje agencja herbatha i jak doszło do jej założenia? Kto jest jej właścicielem? Czym się obecnie zajmuje agencja i jakie ma plany na przyszłość odnośnie zakresu kompetencji.
Podjąłem się takiego zadania dodatkowego: zorganizować zespół, który będzie wsparciem dla portalu emonety.pl, potrzebni byli programiści, grafik, flashowiec, czyli podstawowy skład tworzący dla www. Tak się złożyło, że wszystko fajnie zazębiło – stwierdziliśmy, że warto aby zespół stał się bardziej niezależny i zaczął działać pod własnym szyldem. Ten zespół od stycznia 2007 stał się oficjalnie odrębnym bytem pod nazwą herbatha. Ja jestem jej współwłaścicielem razem ze wspólną dla emonety.pl i herbatha spółką-matką: Synopsis Polska SA.
Ile osób pracuje obecnie w herbatha?
W sumie - sześć w porywach do siedmiu + ew. podzlecenia. Tak, jesteśmy naprawdę mali, dzięki czemu właśnie jest tak fajnie!
Z jakimi trudnościami spotkaliście się zakładając nową agencję?
Myślę, że jest to popularny problem – dobór odpowiednich osób. Takich, które mają odpowiednie możliwości, do których można mieć zaufanie i jednocześnie takich, z którymi przyjemnie się współpracuje.
Jaka jest geneza nazwy herbatha? Czy kryje ona jakąś głębszą filozofię?
Geneza jest taka, że była sobie długa lista nazw, i ta spodobała się najbardziej. Filozofia? Może ktoś, kto jest filozofem Tak. Herbathy nie pije się w pośpiechu, trzeba ją zaparzyć i należy delektować się nią w spokoju. Jeśli można nad czymś chwilę się pochylić i zastanowić, to ta chwila zwróci się z nawiązką. To wywodzi się z prostej i banalnej zasady: najpierw pomyśl! Sprawdza się w każdej dziedzinie – i w pracy i w życiu. Staram się, żebyśmy tak właśnie pracowali w herbatha: spokojnie i metodycznie.
Spokojnie i metodycznie... To marzenie wielu osób z którymi ostatnio rozmawiałem - chcieli by realizować ciekawe projekty dla dużych klientów bez presji czasu. Spokojnie przemyśleć dokładnie wszystkie szczegóły realizacji, mieć czas na eksperymentowanie i testowanie różnych wariantów. Po drugiej stronie tej wizji idealnych warunków pracy znajdują się jednak twarde biznesowe reguły: im szybciej zamkniesz projekt, tym szybciej będziesz mógł wziąć się za kolejny i więcej zarobisz. Jak zatem znaleźć złoty środek? Jaki jest Twój sposób, jako właściciela agencji na to, aby z jednej strony generować zyski a z drugiej strony nie zostać fabryką?
To jest moje marzenie od dawna, chciałbym zawsze tak pracować. Oczywiście to jest model idealny, do którego należy dążyć, natomiast rzeczywistość zawsze to weryfikuje i nigdy nie jest tak wspaniale, jakby tego chcieć. Myślę, że metodą na to jest właśnie to, o czym powiedziałem wcześniej: działania przemyślane i zaplanowane mają małe szanse stać się nerwowymi. Takie właśnie działania mają szansę przynieść zysk – w spokoju łatwiej realizuje się realistyczne(!) założenia.
Czy używacie jakiegoś oprogramowania wspomagającego zarządzanie projektami? Jeśli tak to co to za system? Jakiego CMSa używacie we wdrażanych przez Was projektach?
Oprogramowania służącego do zarządzania projektami jako takiego nie używamy. Herbatha jest mała i większość rzeczy daje się wykonać przy pomocy tablicy :) do tego proste oprogramowanie do diagramów Gannta i można dać sobie spokojnie radę. Mamy w planach napisanie na własny użytek jakiegoś własnego kawałka softu, który będzie dokładnie odpowiadał potrzebom, ale... już od ładnych kilku miesięcy cały czas jest coś pilniejszego.
Mamy naszego własnego CMS’a i na razie na nim się opieramy, natomiast na ukończeniu są już prace nad czymś zupełnie nowym, pierwsze testowe wdrożenie prawdopodobnie już za jakieś 1,5 miesiąca. Troszkę zmieniliśmy podejście do konstruowania zarówno stron jak całości serwisu. Mam nadzieję, że spotka się z dobrym przyjęciem.
Czy nowy system CMS planujecie wdrażać jedynie Waszym klientom, czy macie zamiar wyjść z ofertą do szerszej grupy odbiorców?
Zaplanowaliśmy, że będziemy go sprzedawać w wersji closed source i open source – dla indywidualnych samodzielnych zastosowań oraz dla firm wdrażających takie rozwiązania, które jednocześnie nie mają własnego oprogramowania tego typu.
Czy narzekacie na brak klientów, czy być może przeciwnie – macie nawał pracy? Nad jakimi projektami pracujecie obecnie? W jaki sposób reklamujecie swoją agencję?
Nie narzekamy na brak klientów i jesteśmy zadowoleni ze współpracy z tymi, z którymi pracujemy. Jak na razie wszystko działa ‘wirusowo’, czyli przez polecenie.
Pracujemy w tej chwili nad zupełnie nową odsłoną emonety.pl, łączymy to dodatkowo z serwisem społecznościowym. To spora praca koncepcyjna i programistyczna – system jest skomplikowany i wymagający. Oprócz tego jesteśmy w trakcie tworzenia bardzo ciekawego projektu dla firmy zajmującej się high-endowym kamieniarstwem – wyjątkowymi wykończeniami budynków i biurowców w kamieniu. Jednocześnie prowadzimy jeszcze kilka innych, natomiast chwalić się nimi będziemy dopiero po ukończeniu, nieskromnie mówiąc, myślę, że będzie czym.
Jak wyobrażasz sobie Herbathe za rok?
To na mnie spoczywają w dużej mierze obowiązki takie jak koordynacja prac i godzenie różnych racji – zarówno jeśli chodzi o wymagania i wyobrażenia klientów dotyczące projektów jak i koncepcje ich realizacji. W związku z tym bardzo ważna jest dla mnie atmosfera w firmie – dzięki temu ambicje można realizować w pozytywny sposób. Uważam, że największą siłą herbatha są chłopaki, z którymi tutaj pracuję.
Jak sam doskonale wiesz najciekawsze pomysły rodzą się, gdy człowiek nie jest ograniczany przez jakieś sztywne ramy. Niektórych rzeczy nie da się zrealizować regulaminowo, między dziewiątą a siedemnastą. To trywialne, ale działa. Mi osobiście wszystkie najlepsze pomysły w życiu przyszły do głowy w wannie :). Zaraz ktoś zarzuci mi hipokryzję, bo też zdarza mi się czepiać godzin przychodzenia do pracy, ale uważam, że i tak pod tym względem w herbatha nie jest źle...
Tak, wiem coś o tym. Zastanawiałem się nawet czy nie wstawić biurka jednej osobie z naszej agencji do WC:) Często wychodzi z niego z dobrym pomysłem.
My też mamy takie jedno pomieszczenie - ale na razie jedyna koncepcja zmieszczenia tam biurka to postawić je w pionie... Raczej jest to idealne miejsce na karcer - a stosowania takowego staramy się raczej w herbatha unikać :)
I dryfując powoli w kierunku odpowiedzi na pytanie: co za rok? Chciałbym, aby rozwijając agencję i siłą rzeczy delegując pewne funkcje innym osobom, co z pewnością będzie miało miejsce, nie zatracić istniejącego klimatu. To, że firma jest mała jest jej atutem. Wystarczy pomachać ręką, aby oderwać kogoś od jego zajęcia (sic) i coś z nim uzgodnić. Nie wyobrażam sobie herbathy jako zbiurokratyzowanej instytucji zarządzanej w twardy sposób, z dyrektorem artystycznym, który powie ‘tędy panowie’. Ze sztabem księgowych, którzy powiedzą: macie tyle i tyle czasu, bo jak nie, to...
Chciałbym, żeby mimo nieuniknionego wzrostu składu osobowego (nie uważam, że sam w sobie wzrost jest zły, ale trzeba zespół powiększać z głową) nie zagubić tego czegoś, co pozwoliło nam wszystkim ostatnio upić się razem prawie do nieprzytomności na kręglach…
Web 2.0 to ostatnio najmodniejsze słowo w Internecie. Jak jest Twój stosunek do tego trendu?
Uważam, że mimo szumu ta koncepcja jeszcze nie okrzepła. Widać po wielu blogach i wywiadach – nawet na interaktywnie, że rozumienie web 2.0 jest bardzo różne. Dla jednych jest to idea społeczeństwa egalitarnego, gdzie wszyscy mają dostęp do tych samych informacji, dzielą się nimi i wzajemnie ułatwiają sobie ich zdobycie. U innych – doskonałym przykładem jest niedawny wywiad z Kamilem Dmowskim - dominuje podejście, w którym wszystko da się opisać przez ROI. Nie uważam siebie za osobę, która może jasno stwierdzić, że jest tak albo tak, nie czuję się wystarczająco kompetentny.
Myślę natomiast, że web 2.0 jest wszystkim po trochu: jest w nim miejsce dla maniaka, który sam stworzy coś takiego, że żaden dział marketingu, choćby myślał i rok, czegoś takiego z siebie nie wydusi. Taki człowiek to stworzy, zgubi, zapomni i zostawi. Jego serwis nagle urośnie i stanie się fenomenem. Ludzie z niego skorzystają, bardzo im się przyda. Twórca nie zarobi ani grosza, co więcej, nigdy pomysłu zarobienia na tym czymś nie miał. On tylko chciał coś sobie sprawdzić.
Jest w tym terminie i miejsce dla np P4 próbującego stworzyć społeczność testerów telefonów, Pumy czy POP’a gdzie doskonale wyreżyserowana kampania wciąga użytkowników w interakcję. Swoją drogą ciekaw jestem – odkąd mierzyć czas web 2.0? Od powstania pierwszego serwisu społecznościowego? Od pierwszej NokiaGame? To też był swego rodzaju dość dobrze reżyserowany fenomen, który nawet wychodził poza sieć...
Pobierz ebook "Jak otworzyć sklep internetowy - ebook z poradami dla firm"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Bardzo ciekawy portal kolekcjonerski, gratuluję efektów i zaangażowania
<blockquote> Tak, wiem coś o tym. Zastanawiałem się nawet czy nie wstawić biurka jednej osobie z naszej agencji do WC:) Często wychodzi z niego z dobrym pomysłem. </blockquote>Wiedziałem, że prędzej czy później Krzysztof zdradzi się na interaktywnie.com z naszym know-how. Takich sekretów się nie zdradza!