Pół miliona złotych ma kosztować produkcja jednego podręcznika elektronicznego.
Interaktywnie.com: Budżet na stworzenie darmowych dla uczniów e-podręczników to 8 milionów złotych, które wyłoży rząd oraz UE w ramach dofinansowania. Co dokładnie powstanie za te pieniądze?
Krzysztof Wojewodzic, koordynator projektu e-podręczniki do kształcenia ogólnego: Należy tutaj doprecyzować. 8 milionów złotych dostanie każdy partner, jak na przykład Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu, który przygotowuje podręczniki do przyrody. Cały budżet to 49 milionów złotych, za który powstanie 62 podręczniki, platforma edukacyjna, cykl szkoleń. Czyli jeden podręcznik do jednej klasy kosztuje około pół miliona złotych.
Sporo pieniędzy. Czym więc różni się e-podręcznik od papierowego?
To nie jest książka w PDF-ie. Tego rodzaju podręcznik działa jak multimedialny serwis internetowy. Zawiera filmy, gry edukacyjne różnego rodzaju interaktywne symulacje. Tak właśnie w dzisiejszych czasach powinno wyglądać uczenie dzieciaków, czyli nie tylko czytanie tekstów i oglądanie obrazków. Ważne jest na przykład eksperymentowanie.
To jak za pomocą e-podręcznika można wykonywać eksperymenty?
Weźmy temat funkcji. Te nie muszą być wyjaśniane za pomocą zwykłego tekstu lub obrazka. E-podręcznik daje możliwość manipulowania współczynnikami funkcji, a uczeń widzi na żywo jak ona się zmienia. Można też na przykład zrobić bryłę 3D i dowolnie przekształcać boki. Dzięki temu rozbudza się ciekawość ucznia. Oczywiście nie chodzi o to, żeby zmienić podręczniki na bardziej kolorowe, ale sposób nauczania. Uczeń powinien być w centrum i ma lubić naukę, ma zacząć odkrywać, a nie tylko działać. Dzięki temu można zobaczyć funkcję i wyciągnąć wnioski. W tradycyjnym modelu nauczania podaje się uczniom definicję, a muszą ją wyrecytować i dopiero później zastosować. Ważniejsze są jednak wnioski, a dzięki multimedialnym podręcznikom, można do nich dojść o wiele szybciej i łatwiej. To także wyższy poziom myślenia, który jest pożądany na rynku pracy. Szkoła powinna znacznie bardziej uczyć myśleć, niż wiedzieć.
Tylko że obecnie nie ma dowodów na to, że e-podręczniki pomagają w nauce i dzięki nim uczniowie mają lepsze wyniki oraz szybciej przyswajają wiedzę. Dla przykładu w Hiszpanii i Norwegii spadł poziom merytoryczny podręczników przez wprowadzenie ich darmowych wersji.
W Hiszpanii i Norwegii popełniono wiele błędów, których w Polsce udało się uniknąć. I już, po rocznym pilotażu, to wiemy. Są jednak też przykłady, gdzie zostały one bardzo dobrze przyjęte jak chociażby w USA w stanie Kalifornia. Całkiem niedawno w Holandii powstała chociażby szkoła Steve'a Jobsa, gdzie dzieciaki korzystają wyłącznie z e-podręczników. Jednak wyniki wprowadzenia takich programów są faktycznie zróżnicowane.
Ale jakieś wnioski muszą płynąć po tym, jak uczniowie z nich korzystali?
Przykład Hiszpanii i Norwegii pokazuje, że nie wystarczy dać dzieciom komputer, czy multimedialny podręcznik, aby zachęcić do nauki. Jeśli brakuje szkoleń i zmiany modelu nauczania , to dzięki e-podręcznikom uczeń podnosi umiejętności w zakresie korzystania z laptopa, ale to nie przekłada się na wyniki w nauce. Choć samo podnoszenie kompetencji IT u dzieci też ma swoja wartość. Przykład Portugalii pokazuje, że dzieci uczą jak korzystać z komputera rodziców i dziadków.
Po co zatem wydawać miliony złotych na e-podręczniki, skoro ich skuteczność jest dyskusyjna?
Na podstawie doświadczeń z wielu krajów można zakładać, że jednak warto. Uczymy się na sukcesach i błędach innych krajów. Mamy nadzieję, że dzięki temu z naszymi e-podręcznikami będzie lepiej. Stawiamy na trzy aspekty. Przede wszystkim treści, które tworzą nowy model nauczania . Po drugie infrastrukturę. W tej chwili pilotażowo 400 szkół dostało komputery, czy inny sprzęt wraz z rozbudowaną siecią Wi-Fi. Po trzecie stawiamy na kompetencje nauczycieli. Przygotowaliśmy system szkoleń, który zapozna ich z systemem e-podręczników i w ogóle programem Cyfrowej Szkoły. Tylko jeśli te trzy rzeczy uda się połączyć, można liczyć na sukces tego projektu. Tak wskazało nasze rozpoznanie sukcesów i porażek w innych krajach.
Ponadto, jeśli damy nauczycielowi e-podręcznik, który wspierać może podręcznik papierowy, to będzie on mógł szybciej i łatwiej przygotować ciekawą dla uczniów lekcję. Także nasz projekt to nie tylko pomoc dla uczniów, ale i dla nauczycieli.
E-podręczniki działają na zasadzie wolnej licencji i są darmowe. Ponadto mają dostępną funkcję edycji dla każdego. Kto weryfikuje ewentualne w nich zmiany? E-podręczniki nie będą przez to wyglądać jak Wikipedia z błędami?
Faktycznie, każdy podręcznik może być dowolnie modyfikowany, ale żeby pojawił się na platformie do której mają dostęp nauczyciele i uczniowie, musi zostać zaakceptowany przez recenzentów. Można więc zgłaszać swoje uwagi, ale autor musi najpierw skontrolować całość.
Załóżmy więc, że projekt będzie pomyślnie wdrożony. Jaki będzie miała wpływ cała ta rewolucja na rodzinny budżet? Wiemy, że same podręczniki będą darmowe, ale pozostanie kwestia kupienia sprzętu – tabletu lub laptopa. Będzie to wyglądało tak, że rodzic kupuje dziecku tablet w pierwszej klasie szkoły podstawowej i będzie mieć na niego za darmo książki dopóki nie skończy gimnazjum?
Trzeba zauważyć, że większość uczniów ma dzisiaj komputery i tablety. Z niedawnych badań Instytutu Badań Edukacyjnych, 98% uczniów ma dostęp do komputera z internetem w domu. Jednak cały program nie działa na takiej zasadzie, żeby dziecko przez 8 godzin patrzyło się w ekran. Zresztą trudno sobie wyobrazić naukę pisania przy pomocy tabletu. Tego rodzaju sprzęt ma służyć jak piórnik, w którym w dowolnym momencie uczeń sięgnie do Wikipedii czy Google. Także e-podręcznik będzie bardziej uzupełnieniem zwykłego podręcznika, chociaż warto zaznaczyć, że scenariusz lekcji i to, czy uczniowie będą korzystać tylko ze tradycyjnego podręcznika, e-podręcznika, czy z obu rozwiązań naraz, zależy wyłącznie od nauczyciela i jego kreatywności.
W tej chwili prowadzony jest pilotaż w 400 szkołach w całej Polsce, gdzie sprawdzamy, czy lepiej aby ministerstwo wyposażyło szkoły w laptopy, tablety, czy też inne urządzenia. To był wielki eksperyment, gdyż to szkoły decydowały jaki sprzęt chcą zakupić. Około 1/4 szkół pozwoliła uczniom brać komputery do domu. Ministerstwo Edukacji na lata 2014-20 na doposażanie szkół ma przeznaczyć ponad 6 miliardów złotych, więc akurat o dodatkowe koszty dla rodziców bym się nie martwił.
Zobacz jak działa e-podręcznik:
Zgadza się. Dlatego właśnie jest organizowany pilotaż, żeby ocenić, co w szkołach jest bardziej potrzebne. Laptopy, czy na przykład rozbudowa sieci i systemu Wi-Fi. Także część z tych pieniędzy z pewnością pójdzie właśnie na to.
A co z kolei z uczniami, którzy nie mają laptopa, czy tabletu?
Taki sam problem jest w przypadku tych, których nie stać na zakup książek. MEN ma program Wyprawka szkolna, dzięki niemu dofinansowujemy zakup podręczników dla najuboższych. To ponad 100 milionów złotych rocznie. Także nie widzę problemu, żeby na takiej samej zasadzie był dofinansowany zakup podstawowego sprzętu. Dzisiaj można kupić średniej klasy tablet za kilkaset złotych, czyli tyle, ile trzeba wydać na roczną wyprawkę. Tego rodzaju sprzęt w zupełności wystarczy.
Jakie więc będą minimalne wymagania sprzętowe, żeby uruchomić e-podręcznik?
W tej chwili nie mamy na to odpowiedzi. Z założenia e-podręcznik ma działać na każdym urządzeniu, które jest w stanie uruchomić przeglądarkę internetową. Czy to jest wersja mobilna, czy pełnowymiarowa, nie ma różnicy. Dodatkowo pod koniec roku będą aplikacje na iOS i Androida. Rozważamy również wersję na mobilnego Windowsa, ale tutaj ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Mamy świadomość, że sprzęt uczniów jest bardzo różny i cały czas prowadzimy tzw. seminaria technologiczne z przedstawicielami biznesu, aby na bieżąco reagować na zmiany. Trzy lata dla technologii, to bardzo długi czas.
Podłączenie do internetu będzie wymagane?
Zalecamy podłączenie, ale wiemy, że internet w szkołach różnie działa, tym bardziej jak 30 uczniów naraz będzie miało za zadanie wykonać coś na smartfonie. Będzie więc dostępna wersja offline w formacie PDF, a także ePUB 3.0, który odtwarzanie dodawanie plików multimedialnych.
Co jednak z nauczycielami, którzy nie są obeznani z nowymi technologiami?
Po pierwsze będą przeznaczone dla nich szkolenia, zresztą już teraz było ich sporo przy okazji akcji Laptop dla ucznia. Po drugie, w Karcie Nauczyciela jest zapis, który mówi, że 1 procent pieniędzy z budżetu przeznaczony na wynagrodzenia, powinien być iść na szkolenia, szkoły powinny więc cały czas inwestować w szkolenia.
Mamy też projekt e-nauczyciel, na który jest 20 milionów złotych. Będą tworzone sieci współpracy, do której ma należeć 4-5 nauczycieli z każdej szkoły. Nie jestem przekonany do szkoleń w których raz na pół roku przyjeżdża do placówki wielce oświecony człowiek i tłumaczy, jak korzystać z jakiegoś programu. Budowanie sieci współpracy daje możliwość stałej wymiany doświadczeń. Założona została na przykład grupa na Facebooku Superbelfrzy, w której można polecać takie rozwiązania jak Google Art Project z dziełami sztuki w wysokiej rozdzielczości. Poza tym nauczyciele dostaną możliwość uczestniczenia w bezpłatnym szkoleniu przez internet, w którym wyjaśnimy działanie e-podręcznika. Mają tam się znaleźć przykładowe scenariusze lekcji i nie tylko.
Jakie są, na obecnym etapie, największe problemy w działaniu całego projektu? Co jeszcze trzeba poprawić i zmienić?
Bardzo ważna jest kwestia standardów. Otóż takie projekty w ramach Cyfrowej Szkoły jak e-podręcznik oraz e-dziennik działają w chmurze. Chcemy to wszystko połączyć, żeby na przykład nauczyciel sprawdzając listę obecności, mógł od razu tym uczniom, którzy są na lekcji, rozesłać filmik i zadanie do wykonania. Zawsze przy dużym projekcie jest dużo wyzwań, a w ten zaangażowane jest kilkaset osób.
Ostatnie protesty dużych wydawców, jak WSiP i PWN, nie przeszkodzą w jego realizacji? Już teraz na projekt poszło sporo pieniędzy, niebawem jak sam Pan wspomniał, będzie przeznaczone jeszcze więcej. W dobie kryzysu nie chcielibyśmy, aby miliony złotych zostały wyrzucone w błoto.
Nie mam żadnych sygnałów od ministra edukacji, które wskazują, że projekt ma zostać zawieszony. Jesteśmy zdeterminowani, żeby go dokończyć. Zresztą dzięki niemu rynek się zaktywizował i zaczął w końcu myśleć o tym, że papier prędzej czy później zmniejszy swój udział w rynku. Taką tendencję widać w branży mediów, podobnie będzie w edukacji.
Krzysztof Wojewodzic - koordynator projektu e-podręczniki do kształcenia ogólnego. Pracuje w Ośrodku Rozwoju Edukacji, czyli publicznej placówce doskonalenia nauczycieli prowadzonej przez Ministra Edukacji Narodowej.
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»