
W codziennym streamie newsów trudno przeoczyć branżową nowomowę. Językowe potworki straszą nas z wizytówek - bycie accountem nie budzi już zdziwienia, co innego jednak social media planner buyerzy, strategic & research directorzy, czy head of web development.
Social media managerowie/ninja/guru/specialist briefują pomysły, menedżerują taski. Creative directorzy akceptują wizualki. Czasem wszyscy spieramy się o wyższość onlajnu nad printem. Asapowo forwardujemy maile, myślimy nad seowymi headlinami, dbamy o lajkersów posyłając im zdigitalizowany kontent na wallu.
W Gmailu ustawiamy labele, by szybciej uporać się z listą to do. Wymyślamy coraz to nowe ficzery, a gdy trafi się jakiś bug, przepraszamy za faila. Soft zalicza czasem lagi, ale przecież coraz więcej rzeczy przenosimy do chmury.
Na sajtach umieszczamy widgety, ale najważniejsze, by interfejs był intuicyjny dla usera. Wyniki sprawdzamy w analitiksach, chociaż każdy wie, że to Dżemius jest wyrocznią.
Launch każdej kampanii powinien być wsparty pressem do mediów. Dobrze też, gdy jakiś branżowy portal opublikuje kejsa. Można wtedy wysłać feedback klientowi i odznaczyć w memo dobrze zrobiony task. Dobrze też zaistnieć w mobile. W końcu użytkownicy coraz częściej się czekinują, downloadują appki na swoje smartfony. I - jakby nie patrzeć - kontent iPadyzuje się jak szalony.
Social is everywhere. Social commerce, social shopping i social selling, a także social searching, social lending i social graph. Niedawno na Blipie agencja Fleishman Hillard umieściła ciekawą grafikę. Jak zostać social media wymiataczem w 5 minut? Wystarczy jednym tchem przeczytać na głos po dowolne wybranym fragmencie z każdej kolumny. Autorem jest Adam Barański.
Krótki słowniczek:
- Asapowo - najszybciej, jak się da, pilnie
- Brief - wytyczne do projektu; briefing - spotkanie prasowe
- Bug - błąd
- Dżemius - alternatywny sposób wymowy nazwy Gemius. Zasłyszane podczas jednej z rozmów :)
- Case study, kejs - studium przypadku, opis działań reklamowych itp. wraz z efektami, analiza koncepcji i pomysłów
- Chmura - ang. cloud computing; oprogramowanie działające online, nie wymaga kupna programu "w pudełku"
- Czekinować się - od Check-In; zameldować się. Określanie miejsca pobytu, za pomocą aplikacji wykorzystujących geolokalizację
- Feedback - informacja zwrotna, opinia
- Ficzer - funkcja, dodatek
- Forwardować - przesyłać dalej
- Interfejs - prezentacja grafiki
- iPadyzacja - tworzenie treści specjalnie na tablety
- Kontent - treść, zawartość serwisu
- Labele - etykiety w poczcie Gmail
- Lagi - opóźnienie, zwolnienie
- Lajkersi - lub też Lubicze, Lubisie, Lubiący - użytkownicy Facebooka, którzy klikną "Lubię to" na stronie marki, produktu, akcji itp.
- Launch - rozpoczęcie, otwarcie, start, uruchomienie
- Print - w tym kontekście drukowane wydania gazet
- Seowy headline - nagłówek, tytuł przyzjazny wyszukiwarkom internetowym
- Soft - oprogramowanie
- Social media manager - osoba odpowiedzialna za działania w serwisach społecznościowych
- Stream - strumień, przepływ (informacji), przekaz (wideo)
- Task - zadanie
- User - użytkownik
- Wall - ściana, tablica, pole na profilu użytkownika Facebooka
- Widget - w tym kontekście dodatek do strony, etykieta
- Wizualka - wizualizacja projektu; prewka - wstępny podgląd (grafiki, wizualizacji, projektu)
- Zdigitalizowany kontent - treści cyfrowe
Źródło: skrzynka mailowa, blogi, informacje prasowe, Facebook, Goldenline. Inspiracja: codzienna praca. Liczymy, że wokół tego tekstu zrobi się duży buzz ;-) udanego Prima Aprillis!
Dlaczego założyłem Space Ads?
Poznaj historię Rafała Chojnackiego, założyciela agencji.
Słabe agencje i...
Zobacz profil w katalogu firm »
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe.
Świadczymy usługi związane z...
Zobacz profil w katalogu firm »
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie.
Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu,...
Zobacz profil w katalogu firm »
Specjalizujemy się w marketingu efektywnościowym. Dzięki doświadczeniu naszych specjalistów tworzymy kampanie,...
Zobacz profil w katalogu firm »
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i...
Zobacz profil w katalogu firm »
Firma MENTAX powstała w 2005 roku. Posiadamy ponad 15-letnie doświadczenie w tworzeniu oprogramowania na...
Zobacz profil w katalogu firm »
Na dyfuzję kulturową nic się niestety nie poradzi :)
Amerykanizmy na dobre wkradły się do naszego codziennego życia i trzeba się z tym pogodzić.
Chyba obstrukcję ;).
Szkoda, że wplatamy coraz więcej tego typu sformułowań jednak głównym powodem tego stanu jest to, że nowe wyrażenia pojawiają się coraz częściej.
No a już na pewno w szeroko pojętej branży informatycznej.
Nie ma kto tego przekładać.
Ale już analiza różnic semantycznych między "użytecznością" a "usability" to czysta abstrakcja ;].
Używajmy więc użyteczność, aby naprawiać świat ;).
Do kogo kierowany jest ten artykuł ? do 12-latka ? Większość z tych określeń to profesjonalne opisy czynności, etc .. rodem wzięte z IT. Czy ten artykuł był pisany przez 12-latka ? Wtedy to miało by sens. Ale z drugiej strony jak autor nie ma o czym pisać... , a że z czegoś trzeba płacić rachunki...
Używanie anglojęzycznych zwrotów wynika głównie z wygody. Nie wspominając o fakcie, że polskie tłumaczenia bywają wyjątkowo nieudane - np. "grywalizacja" :)
Teoretycznie "użyteczność" jest tłumaczeniem "usabiity". Termin "usability" jest jednak w Polsce najczęściej używany w węższym znaczeniu - wyłącznie jako cecha stron www lub programów. Tak funkcjonuje w mentalności Polaków. "Użyteczność" to cecha wszystkich narzędzi, z jednej strony przydatność, a z drugiej łatwość użycia. Bezpieczniej jest więc posługiwać się tu angielską nazwą.
Będę bronił autorki.:) Artykuł w ironiczny sposób obrazuje pewne zjawisko społeczne, którego wszyscy jesteśmy częścią. Taka rola dziennikarza. Gdyby ten artykuł został napisany w poważnym, patetycznym tonie, pewnie większości z nas nie chciałoby się go czytać. A tak spełnia swoją rolę. Ludzie przeczytają, mogą krytykować formę bądź nie, ale uwaga czytelników zostanie zwrócona na zjawisko, co powinno spowodować jakąś dyskusję. I o to chodzi... ;)
Zgadzam się - nic na to nie poradzimy. Sama nierzadko używam tego typu haseł, rozmawiając o danym projekcie. Jest po prostu szybciej, zwłaszcza mając styczność z niektórymi branżami.
Dla mnie problem leży raczej w proporcjach. Mam silne wrażenie, że wielu wydaje się, że im więcej tego typu kwiatków uda im się zmieścić w jednym zdaniu (to artykuł zobrazował genialnie), tym wydadzą się mądrzejsi. I o ile taki żargon jest dla mnie w pełni zrozumiały w przypadku branży IT, to już nie do końca znajduję dla niego zastosowanie w innych przypadkach. Jeśli mój przełożony mówi do mnie "zrób mi briefing", zamiast "i jak tam prace?", to budzi raczej moje współczucie niż podziw :-)
Nic ciekawego. Nuda i oklepany temat.
Gdybym rozmawiał z laikiem preferowałbym (prefer) język polski akceptując nieprecyzyjność. Rozmawiając z profesjonalistą, bądz zapisując umowę używałbym precyzyjnych i jednoznacznych określeń przypisanych do danych czynności, funkcji itd.
Wszystko jest ok gdy się rozmawia z głową. Trzeba pamiętać aby mówić w sposób, który zrozumie rozmówca. Znam wiele przypadków, kiedy przez slang "specjaliści" udają jeszcze większych "specjalistów" - chyba wiecie o czym mówię... ;)
Dla mnie jedną z ostatnich bzdur-wynalazków jest "zameldować się"... totalna bzdura. Melduje to się na komendzie, w wojsku itd., a nie "meldować się po zniżkę".
Bardzo fajnie i lekko napisany artykuł. Porusza faktyczny problem (bo uważam, że jest to problem) paskudzenia języka polskiego. Jagoda Sielska - to wysil się trochę dziewczyno, rusz mózgownicą i znajdź odpowiednik polski. Wierz mi, to wcale nie jest trudne. Oczywiście dla inteligentnej osoby.
@Piterek - Dzięki za wskazówki. Oprócz wymienionych przez Ciebie cech bardzo istotna jest jeszcze intencja odbiorcy, na którą nie zawsze - mimo dobrych chęci - mamy wpływ. Pozdrawiam.
bardzo fajny art, zwłaszcza 1 kwietnia.
Nie jest to dla mnie żaden szok- ewolucja języka zawsze wiązała się z wprowadzaniem nowych zjawisk, zawodów etc. Część z nich zostanie, a część ulegnie przekształceniu.
Polecam Historię Języka Polskiego!
Och, już cztery lata temu wysyłałam rikłesty na taski do dewelopmentu czy piemów :) oczywiście śmialiśmy się z tego wszyscy, bo używanie tych zwrotów związane było z zapożyczaniem terminologii używanej w sofcie (sic!) do zarządzania projektami na codzienny język komunikacji (na szczęście tylko wewnętrznej). Później bawiliśmy się w wymyślanie synonimów. Szkoda, że tylko marketing ;)
Ramka jest super :D
3.krzycho - nie bądź lamer! naucz się języka polskiego i wtedy wnikaj w angielski, jedno z drugim da się używać, jednak najlepiej z głową! nie mieszajmy zbyt wielu wersji językowych bo owychodzi z tego prześmiewany (w tym artykule też) ponglisz.
Ja także bronię autorki. W agencjach wytworzyła się swoistego rodzaju nowomowa. Zauważa się ją dopiero wtedy kiedy dopiero wchodzi się w to środowisko i... nie rozumie się o czym jest mowa. Fajnie to zostało pokazane w przedstawieniu teatralnym "Tiramisu" w Teatrze na Woli, aczkolwiek przedstawienie w całości raczej mnie nie urzekło.
A ja lubię czasem posłuchać takich właśnie bzdetów. Używający ich nadają bardzo mocny przekaz: "Znam j. angielski tak dobrze, że aż mi polszczyzna przeszkadza". Wtedy przechodzę na angielski i pytam z pełną powagą takiego "kopyrajtera", czy słyszał o akcencie wyrazowym i zdaniowym, kto uczył go wymowy i z jakiego podręcznika wzięła się ich składnia i gramatyka.
Jedno zwłaszcza pytanie rozmazuje im dezorientację po twarzy: "Na jakim rejsie nabył akcentu 'Middle Atlantic English".
Tyle, że oni się nie uczą i taka lekcja pokory jest chwilowa. Po czym wracają do swojego bełkotu i językowego pozerstwa.
wyjdź stąd, błaźnie.