Na barcampy, czyli nieoficjalne spotkania branży interaktywnej, przychodzą zarówno ci, którzy w branży już są, jak i ci, którzy aspirują do tego, aby w niej być. To jedyna okazja, żeby spotkać się i w luźnej atmosferze porozmawiać np. z dyrektorem kreatywnym w agencji interaktywnej.
- Chodzę na barcampy przede wszystkim po to, aby spotkać się ze znajomymi z branży. Część oficjalna to trochę pretekst. To okazja do poznania nowych ludzi i dyskusji na temat bieżących wydarzeń w branży – przyznaje Szymon Szymczyk, PR & marketing manager w Empathy Internet Software House. - Kto zmienił pracę? Kto pracy szuka? Jak pracuje się w agencji „X”, a dla kogo pracuje teraz agencja „Y”? Z wartością merytoryczną prezentacji bywa różnie, ale i tak chętnie w nich uczestniczę. Sam często występuję na konferencjach i dlatego zwracam uwagę na tzw. „presentation skills” prelegentów, czyli to, jak przygotowują prezentacje. Zdarzają się prelekcje, o których dyskutuje się jeszcze długo po barcampie – opowiada Szymczyk.
Kierunek: barcamp
Czego student nie dowie się z wykładu, usłyszy na barcampie. Dodatkowo może uprawiać tzw. networking, poszerzając siatkę swoich kontaktów, które - w pewnym momencie życia zawodowego - mogą mu się po prostu przydać. - To coś, czego moim zdaniem bardzo brakuje w obecnej edukacji w Polsce – uważa Maciej Młynek, organizator krakowskich spotkań „Witajcie w Realu”.
O tym, że barcamp może się studentowi tylko przysłużyć, przekonany jest organizator 3camp, trójmiejskich spotkań branży - Mirek Wąsowicz. – Student pozna ludzi, z którymi może zrobić projekty lub którzy mogą go zatrudnić – mówi i dodaje: – A najodważniejsi mogą przedstawić swój projekt i otrzymać szybkie i uczciwe opinie od praktyków.
Marcin Jaśkiewicz, organizator barcampu Krakspot przyznaje, że zawsze zastanawiało go, dlaczego spora część uczestników, zwłaszcza studentów, opuszcza spotkania po części oficjalnej, przed rozmowami kuluarowymi. - W kuluarach jest szansa, żeby poznać branżowych wyjadaczy i porozmawiać z nimi w bardzo luźnej atmosferze. To doświadczenie bezcenne – mówi Jaśkiewicz.
Mirek Wąsowicz o początkach 3camp: Jednego wieczoru uruchomiliśmy stronę, drugiego porozmawialiśmy z właścicielem klubu, a trzeciego rozesłaliśmy maile do znajomych. Dwa dni później było 50 zarejestrowanych osób, a w trzecim już 100 chętnych. |
Stały krajobraz czy przejściowa moda?
Wrocław, Kraków, Warszawa, Rzeszów, Gdańsk czy Zamość. Popyt wykreował podaż. Każde większe miasto ma swój barcamp, który organizowany jest z mniejszą lub większą częstotliwością. Podróżowanie do innych miast - na nieformalne spotkania branżowe - również nie należy wśród specjalistów z branży do rzadkości. Pojawiają się często z prezentacjami w odległych od swojego codziennego miejsca pracy miejscach.
Barcampy nieformalne są raczej tylko z założenia i na pewno nie dla organizatorów. Ci muszą być do nich świetnie przygotowani, a samo spotkanie jest uwieńczeniem ich pracy, którą muszą wykonać wcześniej.
Każdy barcamp jest inny, ale można znaleźć dla nich wspólne mianowniki. Typowy schemat to: prezentacje, możliwość pokazania własnego start-upu, rozmowy kuluarowe. Wszystko odbywa się w lokalu, w nieformalnej z założenia atmosferze. Od schematu odbiegają krakowskie „Witajcie w Realu” i ZamCamp, jak sama nazwa wskazuje - z Zamościa. - Na naszych spotkaniach mieliśmy zazwyczaj jednego gościa i wykład trwający od godziny wzwyż (na barcampach jest raczej więcej krótszych prezentacji). Większość spotkań odbyło się w salach wykładowych lub koncertowych. Były one głównie skierowane do studentów, choć oczywiście mógł w nich wziąć udział każdy – opowiada Maciej Młynek, pomysłodawca „Witajcie w Realu”.
Mateusz Michnowicz, organizator ZamCampu, wspomina, że siłą napędową do organizacji spotkań w tej części Polski była chęć, aby nie być gorszym od innych. Paradoksalnie względy finansowe pozwoliły wypracować im własny styl spotkań. – Nie było nas stać na wynajęcie raz w miesiącu lokalu. Sprawa rozwiązała się we wrześniu, gdy dzięki uprzejmości dyrekcji III Liceum Ogólnokształcącym udostępniono nam salę z projektorem do przeprowadzania ZamCampu. Dzięki zmianie lokalu, wykształtowaliśmy swój własny styl prezentacji i organizacji – mówi Michnowicz. – Dzięki temu nie kopiujemy pomysłów innych organizatorów – dodaje.
Chwilowo zawieszony krakowski Grill IT swoją tożsamość budował na przekazie skierowanym przede wszystkim do profesjonalistów. - Tu właśnie jest główna różnica pomiędzy konwencją Grill IT a konwencją typowego barcampa. Grill IT dedykowany był do profesjonalistów już związanych z branżą interaktywną – tłumaczy Michał Stochmal, jeden z organizatorów krakowskiego Grill IT. - Jakiś czas później powstało "Witajcie w Realu", które wypełniało lukę informacji dla ludzi aspirujących do pracy w branży interaktywnej. Uczestnicy w bardzo nieoficjalnej atmosferze mogli porozmawiać z dowolną osobą obecną na spotkaniu i dowiedzieć się wszystkiego o pracy w konkretnej agencji . Był też spory ładunek wiedzy przekazywanej w prezentacjach, ale i tak najwyższą wartością były nawiązane kontakty – mówi Stochmal.
Michał Stochmal, Grill IT: Z jednej strony ludzie zawodowo związani z internetem byli głodni wymiany doświadczeń. Z drugiej strony nie istniała żadna formuła, która by im to umożliwiała. Naturalną rzeczą było, że coś musiało się wydarzyć - i tak wydarzył się Grill IT. Na pierwsze spotkanie przyszło osiem osób. |
Na początku był Wrocław
Organizacja spotkań branży interaktywnej, oczywiście naturalnie przysłużą się samej branży. Ale jeszcze kilka lat temu nie było to takie oczywiste. „Przedbarcampowe” czasy wspomina Michał Stochmal: - Ludzie pracujący w różnych agencjach nie znali się wzajemnie, poza przypadkami znajomości na gruncie czysto prywatnym bądź spotykania się na przetargach – mówi Stochmal.
Na inny aspekt korzyści z istnienia barcampów, zwraca uwagę Grzegorz Błażewicz. - Należy chwalić wszelkie działania oddolne. Takie spotkania to jest budowanie kapitału społecznego i to mi się bardzo podoba – przekonuje właściciel agencji Benhauer.
Zjawisko nieformalnych spotkań branżowych, to nie chwilowy kaprys „kreatywnych” z agencji, a obowiązkowy punkt programu w każdym mieście. Odbywające się od kilku lat spotkania na stałe wpisały się polski krajobraz. - Moda przekształciła się niemal w obowiązek – podsumowuje Marcin Jaśkiewicz.
Marcin Jaśkiewicz, KrakSpot: Okazuje się, że ikony internetu znane z pierwszych stron blogów (a nawet gazet!) to bardzo sympatyczni ludzie, często chętnie służący radą. Na barcampach przedstawiciele konkurencji chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami - tak po prostu. |
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
A Ci który pamiętają początki, wiedzą, że zaczęło się od Yulbizu i Auli właśnie. BarCampy wybuchły dopiero gdy szlak został już przetarty.
Zgadzam się, że artykuł pokazuje jedynie wycinek barcampowej mapy Polski. Ale nie taki był cel tekstu, żeby robić przegląd wszystkich krajowych imprez. Chcieliśmy pokazać wpływ tego typu spotkań na branżę, ludzi wchodzących na rynek pracy i aspirujących do odgrywania znaczących ról w światku interaktywnych. :) A z racji na fakt, że autorka artykułu mieszka w Krakowie, mogła spotkać się twarzą w twarz z organizatorami barcampów w tej części Polski, by ci opowiedzieli jej o mniej lub bardziej pikantnych szczegółach "barcampowej kuchni". Dodam, że to ostatnie zdanie jest już moją luźną metaforą. ;)
Faktycznie, wybiórczo potraktowano temat i dosyć ogólnie, aczkolwiek sympatycznie ;) Oprócz wspomnianej Auli (Warszawa), można by wspomnieć o bardzo aktywnym Poznaniu (Barcamp Poznań, seria różnego demo/food/innych campów), czy też naszym Spodek 2.0 (Katowice, ostatnia edycja zebrała 200 osób(!)). <br /> <br /> Z kolei historycznie rzecz ujmując to oprócz GrillIT (Wrocław) ważnym punktem na, wtedy jeszcze pustej, mapie campowej był Bootstrap (Warszawa).
Niby <a href="http://aulapolska.pl/">Aula Polska</a> to nie jest już klasyczny mini-barcamp, ale pominięcie serii największych w Polsce spotkań (>150 osób co dwa tygodnie!) i zdecydowanie największej inicjatywy promującej przedsiębiorczość i startupy wskazuje na raczej pospieszne przygotowanie tego artykułu.<br />
Ani słówka o poznańskim barcampie? Właściwie nie miałem nigdy potrzeby jeździć na barcampy do innych miast, ale poznański wydaje się jednym z dynamiczniejszych.