Znany reżyser opowiada o internetowej i medialnej rewolucji, którą sam wymyślił i stworzył.
Paweł Passini to polski reżyser pochodzący z Lublina. Jest jednym z twórców nowego nurtu w polskim teatrze nazywanego teatrem interaktywnym. Różni się od tradycyjnego teatru tym, że wykorzystuje nowe media, takie jak wideo, dźwięk, a także internet. Uczestnicy teatralnych konferencji żywo uczestniczą w przedstawieniach umieszczając w przestrzeni sceny własne komentarze. Pierwsze przedsięwzięcie Passiniego przyciągnęło przed ekrany komputerów 16 tysięcy widzów, w tym wielu Chińczyków. Zdaniem reżysera tylko taka forma docierania do publiczności może uchronić teatr przed niechybną śmiercią ze starości. Paweł Passini za swoje dokonania w tej dziedzinie był dwukrotnie nominowany do nagrody Paszport Polityki. Wyreżyserował już kilkanaście sztuk, w tym m.in.: Klątwę, Alicję w krainie czarów, Hamleta 44, czy Kukłę. Księgę Blasku.
Interaktywnie.com: Dziś teatr, to już nie ta sama instytucja, który kojarzy nam się z Zemstą czy Ślubami panieńskimi Aleksandra Fredry. Sztuka stała się interaktywna, wkroczyła w internet, wykorzystuje nowe media. Czy to w ogóle jeszcze jest teatr?
Paweł Passini, reżyser teatralny, twórca i dyrektor neTTheatre: Teatr od zawsze był dziedziną sztuki, która łączyła dokonania wszystkich innych. Już w Grecji najlepsi rzeźbiarze tworzyli maski, architekci budowali sceny i widownie, a kompozytorzy układali muzykę. Dla naszego neTTheatre patronem z kolei jest Stanisław Wyspiański, który po zobaczeniu pierwszej projekcji filmowej w Paryżu, wymyślił spektakl, którego cały plan rozgrywa się w filmie. Był to przełom XIX i XX wieku, a więc bardzo wcześnie. To nikt inny, a właśnie Wyspiański był pierwszym w historii Europy twórcą, który wprowadził na scenę projekcje wideo.
Wtedy było to zrozumiałe, bo nowe, oryginalne. A dziś?
To narzędzia, które mogą poszerzyć możliwości działania aktora. Zazwyczaj aktor rusza się, śpiewa, wydaje jakieś dźwięki. Dzięki interaktywności, może dodatkowo wpływać na to, jaki kształt ma cały spektakl oraz scenografia. Pracujemy nad nowym przedsięwzięciem, które nazywamy stagelab. Polega to na tym, że fragment sceny jest superwrażliwym urządzeniem, zbierającym wszystkie sygnały, które aktor z siebie emituje: temperaturę ciała, dźwięk jaki wydaje chodząc po podłodze, siłę nacisku, ruch w przestrzeni, który jest później mapowany w 3D. Dzięki temu, możemy przypisać odpowiednim gestom dźwięk. Wtedy aktor, poruszając się, będzie grał muzykę. Może także jednym ruchem rozświetlić scenę, albo pojawiać się tylko wtedy, kiedy się rusza. W momencie gdy stoi, jest niewidoczny.
Co w tym nowego? Potrzeba tylko sprawnego realizatora.
Sęk w tym, że realizator jest właśnie zupełnie niepotrzebny. Aktor sam może wszystkim sterować, poprzez odpowiednie zaprogramowanie sprzętu. Dajemy mu bardzo dużą odpowiedzialność.
Zobacz, jak wygląda sztuka teatralna w reżyserii Pawła Passiniego:
Przekazanie władzy aktorom wydaje się być ryzykowane i odważne, ale jeszcze niebezpieczniej jest kiedy do spektaklu angażowana jest publiczność lub internauci.
Reżyserowałem już sztukę, w której ludzie online mogli umieszczać swoje komentarze w przestrzeni sceny. Pewnie wielu z nich nigdy by się nie wybrało do teatru, a dzięki transmisji w internecie zobaczyło nas ponad 16 tysięcy osób. Co ciekawe, 5 procent z nich pochodziło z Chin, a spektakl opowiadał o dzieciach Stanisława Wyspiańskiego.
Internauci raczej przeszkadzali czy pomagali? Ludzie w internecie nie rzadko stają się, mówiąc bardzo delikatnie, niekulturalni, ordynarni. Często rzucają przekleństwami, obrażają się nawzajem.
Podczas naszej transmisji znalazł się ktoś, kto próbował wykorzystać ją, by umieszczać tam różnego rodzaju reklamy. Pojawiały się one przez chwilę, ale za moment zniknęły razem z użytkownikiem. Zapytałem więc naszego moderatora czy to on usunął tego delikwenta. Okazało się, że nie. To jeden z użytkowników zcrackował hasło administratora i wywalił z konferencji gościa, który bruździł. Tadeusz Kantor powiedział kiedyś, że jego marzeniem jest by po wyjściu z teatru ludzie chcieli tworzyć własne przedstawienia. Sądzę, że jesteśmy bardzo blisko tego.
Tak wygląda teatr online:
Zwłaszcza, że aby obejrzeć taki spektakl nie trzeba wydawać pieniędzy na bilet. Problem jednak w tym, że przez to również i mniej zarabiacie, a wydatki na sprzęt pewnie są niemałe.
Wszystkie programy, których używamy to narzędzia freeware. Albo są to aplikacje, które ktoś pisze dla nas, a później można je legalnie ściągnąć z internetu, albo to my korzystamy z tego, co już jest dostępne w sieci. Wzięło się to stąd, że w wielu miejscach, w których pracujemy jest po prostu bieda i ludzi nie stać na to, żeby wydać 2 tysiące czy 5 tysięcy na jakiś program.
Nie brzmi to elitarnie... niski budżet kojarzy się z kiepską jakością.
Taki przyjęliśmy mechanizm działania i to się sprawdza. Nie chcemy stać obok wielkich teatrów, gdzie budżety na scenografię sięgają pół miliona złotych. Nie o to chodzi. Nam wystarczy kamera, komputer, nawet zwykła komórka. Nie chcemy promować bogactwa, bo trzeba mieć świadomość, że często na deskach teatrów, nawet budując rzeczywistość zrujnowaną, wydaje się na to jakieś koszmarne pieniądze. Powstają przez to monstrualne rzeźby i żywe pomniki. My idziemy w zupełnie inną stronę. Chcemy, jakby to powiedział Jerzy Grotowski, by był to teatr ubogi, zredukowany. Wystarczy nam aktor i komputer oraz przejrzysty interfejs, który nie będzie przeszkadzał widzom. Nie potrzeba nam zatem sztabu techników.
Zobacz najnowszą sztukę Pawła Passiniego:
Skoro więc odpowiedzialność za spektakl przekazuje się aktorowi oraz publiczności, to gdzie jest miejsce dla reżysera? Paweł Passini nie będzie już potrzebny?
Reżyser od dłuższego czasu już nie sprawuje takich funkcji jak dawniej. Dziś jego głównym zadaniem jest wymyślić kim jest jego aktor i kim będzie widz, co wbrew pozorom wcale nie jest takie oczywiste. Ja należę do generacji młodych twórców, którzy pewnie kiedyś zyskają jakąś chwytliwą nazwę, bo początek naszej pracy to okolice roku 2000. Od tego czasu niesamowicie zmieniła się widownia teatrów i średnia wieku obniżyła się o około 15 lat. Oznacza to, że ci młodzi ludzie, kiedy pójdą już na emeryturę, za 20 lat będą chodzić do teatru. Do tej pory tak nie było. Reżyser więc musi w pewnym sensie wyreżyserować swojego czytelnika. Ukształtować go, rozszyfrować i wiedzieć jakie tematy są dla niego ważne. Dlatego, tak naprawdę ja i moi aktorzy wymyślamy teatr od nowa, bo zdajemy sobie sprawę, że on musi się zmienić.
To znaczy, że dzięki nowy mediom, dzięki interaktywności teatr nie będzie już się kojarzył z elitarnością, ekskluzywnością?
Sprawa jest dość prosta. Jeśli widownia jest pusta, to teatr jest zamykany. Tego nie chcemy, więc staramy się nadawać mu funkcję laboratorium. Scena, jako newtonowska przestrzeń czasem jest laboratorium ludzkiej duszy, granic fizycznych możliwości lub nowych mediów. Czasem, te wszystkie wektory się przecinają i zadajemy sobie pytanie, gdzie jest granica między twórcą a odbiorcą. Komunikacja działa w dwie strony, a te role są wymienne i to chcemy osiągnąć w neTTheatre.
Paweł Passini w e-teatrze:
Pana laboratorium, dzięki internetowi przestało się ograniczać tylko do sali teatralnej.
Długo mógłbym wymieniać różne dziwne miejsca, w których już graliśmy. Od starych hal fabrycznych, przez kościół, który był przez 30 lat wykorzystywany jako burdel aż po moje podwórko, gdzie graliśmy w bramie.
Pewnie w wielu momentach musicie być przygotowani na improwizację. W internecie też jest na to miejsce?
Przecież cały internet to wielka improwizacja. Chociażby czat, to nic innego jak improwizacja. Mamy w nim 60-letnich facetów udających małe dziewczynki i piętnastolatków, którzy udają dojrzałych mężczyzn. W ten sposób prowadzą pewien rodzaj improwizacji. Różnica polega na tym, że nie ma nikogo, kto zna prawdę. W teatrze jest reżyser, który powinien wiedzieć, gdzie jest ta granica.
W sieci łatwo taką granicę przekroczyć. Jak sobie wtedy z tym poradzić?
Staram się być reżyserem, który rozpętuje burzę, ale dokładnie wie skąd przyszły chmury. Biorę odpowiedzialność, żeby i aktor i widz wyszli cało z takiej podróży. Bezpieczeństwo wcale jednak nie oznacza, że mają być suchutcy. Mogą się popłakać albo uciec z wrzaskiem, ale ja muszę znać tę reakcję wcześniej. Poza tym, mam wiele sposobów spadania na cztery łapy (śmiech).
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Ciekawy pomysł, teatr rozwija się tak samo jak wszystkie dziedziny kultury i sztuki
Wspaniała inicjatywa, dlaczego by nie? W sumie to dość naturalne wykorzystanie nowych mediów w miejsce szukania na siłę odniesień.