Dzisiejszy Dziennik demaskuje blogerkę Katarynę. Blogerka z kolei zarzuca gazecie, że krok ten jest wynikiem nieudanego szantażu. Kataryna, w zamian za polubowne ujawnienie tożsamości, miała zostać publicystką w Dzienniku.
Dzisiejszy „Dziennik” demaskuje blogerkę Katarynę. Blogerka z kolei zarzuca gazecie, że krok ten jest wynikiem nieudanego szantażu. Kataryna, w zamian za polubowne ujawnienie tożsamości, miała zostać publicystką w „Dzienniku”.
"Pani Katarzyno bardzo proszę o poważne rozważenie naszej propozycji. Nie chcemy bezpardonowo ujawniać Pani tożsamości i iść na rękę Czumom. Wolimy by zgodziła się Pani na ten coming out na Pani warunkach włącznie z zatrudnieniem Pani jako naszej publicystki. Ale proszę nas zrozumieć to "frustrujące wiedzieć i nie móc napisać". Wiem, że Pani tożsamość zna Fakt a przez nich nie zostanie Pani tak dobrze potraktowana - proszę tego nie traktować jako szantażu.Naprawdę nie chcemy Pani skrzywdzić" – tak "Dziennik" próbował nakłonić blogerkę Katarynę do współpracy.
Jak napisała na swoim blogu Kataryna, we wtorek wieczorem zadzwoniła do niej dziennikarka "Dziennika", która oznajmiła, że redakcja wie jak się nazywa. Po tych słowach blogerka rozłączyła się.
"Dziennik" zarzucił Katarynie, że skrywając się pod pseudonimem, uniemożliwia poważną polemikę atakowanym przez nią autorom. Zdaniem gazety, na podstawie jej wpisów internauci wyrabiają sobie zdanie na temat dziennikarstwa i konkretnych dziennikarzy, a ona nie ponosi przy tym żadnej odpowiedzialności.
Blogerce postawiono również zarzut, że jej fundacja w 2003 i 2004 roku - czyli wtedy, kiedy Kataryna już aktywnie komentowała polską scenę polityczną na forum „Gazety Wyborczej” – szkoliła dziennikarzy kierowanej przez Roberta Kwiatkowskiego TVP. Był on wtedy przez nią ostro krytykowany. Kataryna jednak odpiera atak , stwierdzając, że jest on zwykłym kłamstwem.
„Ale numer! Przecież to jest kłamstwo! Nigdy nie szkoliliśmy dziennikarzy TVP, w ogóle nie szkolimy dziennikarzy, z wyjątkiem jakiegoś szkolenia dla dziennikarzy obywatelskich w czasach na długo przed Kataryną. Jak można tak łgać??? I co ja mam z tym łgarstwem zrobić, przecież Dziennik nie po to zrobił taką akcję, żeby teraz prostować cokolwiek tylko dlatego, że fakty się nie zgadzają. Nigdy nie szkoliliśmy dziennikarzy TVP (ani dziennikarzy w ogóle, ze wspomnianym wcześniej wyjątkiem sprzed wielu lat), nigdy też nie prowadziliśmy żadnych interesów z TVP. Jeśli kogoś interesuje o co chodzi z tym TVP, bez trudu znajdzie informacje o całej inicjatywie bo Dziennik postarał się aby moja tożsamość nie była już dla nikogo tajemnicą więc można sobie wyguglać wszystkie szczegóły moich "interesów" w TVP. Od czego się zaczęło, o co chodziło, na czym stanęło. Jeśli to nie rozwieje wątpliwości, czekam na pytania” – pisze Kataryna oraz dodaje: „Nie wstydzę się tego co robię w realu i nie wstydzę się tego co piszę w wirtualu. Nie chciałam tego łączyć i podpisywać się imieniem i nazwiskiem właśnie dlatego, że spodziewałam się, że zdolny dziennikarski cyngiel kreatywnie połączy te dwa światy tak, że mu wyjdzie coś takiego a ja się nie będę miała jak obronić bo przecież "w gazetach pisali" i wreszcie wiemy czego się bała.”
Całą sprawę skomentował również w serwisie Dziennik.pl Cezary Michalski: „Kiedy skontaktowaliśmy się z nią i powiedzieliśmy, że znamy jej tożsamość, choć wcale nie chcemy jej ujawniać, chcemy raczej normalnie z nią porozmawiać, bo jesteśmy ciekawi jej poglądów, jej psychiki, jej życia - podzielonego na część establishmentową: szefowej ważnej warszawskiej fundacji i część „podziemną”: niebywale odważnej i krytycznej blogerki – rzuciła słuchawką, potem zaatakowała nas w Internecie, a następnie zamilkła, niewykluczone, że na wieki. Niech się Kataryna nie boi, i tak nie ujawnimy jej tożsamości, nie w momencie, kiedy procesem grozi jej Czuma-syn, za krytyczne wypowiedzi na blogu pod adresem Czumy-ojca. W tej sprawie jesteśmy po tej samej stronie. Uważamy, że ludzie władzy (oraz synowie tych ludzi), ośmieszają się, kiedy zamiast odpierać zarzuty, grożą procesami”.
Wydarzenia te poruszyły także internautów, którzy zaczęli żywo się nimi interesować na swoich blogach i mikroblogach (dyskusja toczy się m.in. w tym miejscu). Wielu z nich stara się – na podstawie informacji dostarczonych przez "Dziennik" – dociec, kim jest Kataryna. Blogerka pisząca na na blogu beautifulday.blox.pl stawia tezę, że jest to Katarzyna Sadło, prezes Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
Z kolei Olgierd Rudak, redaktor naczelny i wydawca czasopisma internetowego "Lege Artis", zauważa na swoim blogu, że „(…) Kimkolwiek jest Kataryna i z jakiejkolwiek przyczyny zdecydowała się pisać pod pseudonimem - jej sprawa. Nie ma w Polsce prawa, które nakazuje tworzyć pod własnym nazwiskiem; zgodnie z art. 16 pkt 2 pr.aut. to od decyzji twórcy zależy, czy zdecyduje się na opatrzenie utworu nazwiskiem, pseudonimem, czy też na publikację anonimową. Tożsamość i prywatność jednostki podlega także ochronie jak każde inne dobro osobiste, co oznacza, że redakcja "Dziennika" powinna uszanować decyzję Kataryny o zachowaniu swojego nazwiska w sekretności (...)”.
Dominik Kaznowski stwierdził, że w całej aferze chodzi o prawo do krytykowania władzy oraz pełnienia funkcji strażnika moralności. "Starym mediom właśnie wymyka się z rączek ulubiona zabawka. Do tego, aby choć na chwilkę jeszcze poprzytulać tego ulubionego misia – stosują metody, których nauczyły się od polityków (w rękach polityków są „be i fuj” a w rękach mediów są „walką o jawność życia społecznego, whatever”)" - napisał na blogu.
Kilka dni temu na łamach "Dziennika" ukazał się wywiad z blogerką, w którym stwierdziła, że nie może sobie wyobrazić pisania tego, co pisze i robienia tego, co robi zawodowo. „Tego się nie da połączyć. A z bloga jest mi łatwiej zrezygnować” - mówiła Kataryna.
Internauci w większości przypadków stają po stronie Kataryny, zarzucając "Dziennikowi" – w najlepszym przypadku – braki w warsztacie dziennikarskim. Całe zamieszanie wokół swojej osoby podsumowała na blogu słowami: „(…) Nie chce mi się wierzyć, że można puścić w świat tak bezczelne - a przecież łatwe do zweryfikowania - kłamstwo. Dziennik postanowił potwierdzić starą prawdę, że człowieka najłatwiej zabić gazetą. Może trzeba było się zgodzić na tę ofertę nie do odrzucenia 'praca za coming out'?”.
Źródło: dziennik.pl / gazeta.pl / kataryna.salon24.pl
Pobierz ebook "Ranking Agencji Marketingowych 2025 roku i ebook z poradami o promocji w sieci"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Interaktywnie.com jako partner Cyber_Folks, jednego z wiodących dostawców rozwiań hostingowych w Polsce może zaoferować …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Skorzystaj z kodu rabatowego redakcji Interaktywnie.com i zarejestruj taniej w Nazwa.pl swoją domenę. Aby …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Nie chcę i nie będę ujawniać nazwiska pewnej osoby, która zajmuje się zawodowo pisaniem na stronach www z poradami dla emarketerów, a dziś odniosła się do sprawy \"Dziennik\" vs. \"kataryna\". ;-)<br /> <br /> Oni nawet nie czują, jak bardzo są żałośni z tą swoją zdychającą gazetką.