Eksperci od algorytmu Google, choć z gigantem też mają pod górkę, wytykają dziennikarzom brak wiedzy i pisanie pod tezę.
Dziennikarze Wall Street Journal oskarżyli Google o manipulowanie wynikami wyszukiwania przez faworyzowanie największych graczy i tłumienie kontrowersyjnych autosugestii. I choć zarzuty padła na podatny grunt, bo technologiczni giganci nie mogą liczyć na sympatię nikogo, a zwłaszcza tzw. starych mediów, to raport WSJ nie spotkał się z uznaniem społeczności SEO. Eksperci od algorytmu Google, choć z gigantem też mają pod górkę, wytykają dziennikarzom brak wiedzy i pisanie pod tezę.
Barry did an unbelievable job breaking down the flawed WSJ article about Google. It's almost like Barry published the article they were trying to write. He goes point by point through their article & provides what's really going on with Search, autocomplete, blacklists, & more. https://t.co/ZCng4dyviY
— Glenn Gabe (@glenngabe) November 18, 2019
WSJ „przetestował 17 słów i zwrotów, które dotyczyły szereg zagadnień politycznych, w tym kandydatów, zwrotów kulturowych i nazwisk" i podczas 17-dniowego cyklu porównywał je z wynikami uzyskiwanymi w wyszukiwarkach Bing i DuckDuckGo. Na podstawie tak przeprowadzonego badania, dziennik wysnuł wniosek, że algorytm Google faworyzują duże firmy kosztem małych, że inżynierowie Google regularnie wprowadzają zakulisowe poprawki, że firma sporządza tzw. czarne listy witryn tak, by blokować ich wyświetlanie w SERPach i że ręcznie steruje autosugestiami, by były jak najmniej kontrowersyjne.
Rzecznik Google, proszony o skomentowanie tej historii, powiedział: „Ten artykuł zawiera wiele starych anegdot, z których wiele nie tylko poprzedziło nasze obecne procesy i zasady, ale także podaje bardzo niedokładne informacje na temat tego, w jaki sposób podchodzimy do budowania i ulepszania wyszukiwania. Mamy bardzo odpowiedzialne i oparte na konkretnych zasadach podejście do wprowadzania zmian, w tym rygorystyczny proces oceny przed ich wprowadzeniem".
Serach Engine Journal punktuje z kolei nieprawidłowości, na jakie powołują się dziennikarze, pisząc, że pierwszy problem polega na tym, że spośród miliardów zapytań, które Google codziennie widzi, gazeta przetestowała tylko 17. Co więcej, były to zapytania o charakterze politycznym, obserwowane przez zaledwie 17 dni, a w tym czasie Google mógł zaktualizować wiele algorytmów.
Na domiar złego, Glen Gabe, specjalista SEO, jedyny cytowany w tekście, poinformował oficjalnie, że nie jego wypowiedź została źle zinterpretowana, a sprostowanie - mimo że dziennikarz przeprosił za błąd - nie zostało zamieszczone.
- Podczas moich rozmów (które były nieoficjalne) było jasne, że dziennikarz ma bardzo ograniczoną wiedzę na temat działania algorytmów Google. Postanowiłem więc pomóc mu je zrozumieć podczas kilku rozmów telefonicznych (znowu - nieoficjalnie). Wyjaśniłem, w jaki sposób działa algorytm rankingu podstawowego Google, że jest złożony, ile czynników bierze pod uwagę, w jaki sposób wdrażane są kluczowe aktualizacje, z jakimi problemami się mierzę podczas analizy witryn, na które wpływają aktualizacje, i wiele innych.
(...)
Nigdy, przenigdy nie użyłbym wyrażenia (czarna magia - przyp. red.) w odniesieniu do algorytmów Google.
(...)
Jest to lekcja dla każdego specjalisty, który myśli o rozmowie z dziennikarzem. Trzeba się dwa razy zastanowić, zanim cokolwiek się powie, ponieważ słowa mogą być przekręcone tak, aby poprzeć z góry założoną narrację.
I nie jest to jedyny taki głos:
Ugh. I was interviewed for this WSJ piece. The reporter seemed fixed on proving that Google was manually inserting big brands at the top of the results.
— Marie Haynes (@Marie_Haynes) November 18, 2019
She was disappointed when I shared with her that in the example she gave the top organic result had hundreds of good links. https://t.co/zBzqkUWxOi
Kolejna teza, której zaprzecza redaktor SEJ, to faworyzowanie dużych graczy. WSJ pisze, że "Google dokonało zmian w wynikach wyszukiwania, które faworyzują duże firmy w porównaniu do mniejszych, a w co najmniej jednym przypadku dokonało ich". Według Barry'ego Schwartza to zwyczajnie niemożliwe. - Google nie pozwala tym, którzy reklamują się, mieć żadnej przewagi w bezpłatnych wynikach wyszukiwania. Działania Google i wiadomości na przestrzeni lat były w tym zakresie spójne - pisze Schwartz.
Społeczność SEO dorzuca swoje trzy grosze o tej repliki.
There's a lot of speculation and inference and claims with no evidence to back them up. Even the people they quoted said things that we know aren't true.
— Ryan Jones (@RyanJones) November 16, 2019
Oh, and boosting major websites ... you mean the algo boosts the rankings of sites that people want? I’m not saying that Google is Mother Teresa but this story does not tell that story in a reasonable way according to a source familiar with the matter, me
— Eric Enge (@stonetemple) November 15, 2019
I feel like WSJ and the writer think that length means thoroughness. They've obviously tried to weave the hundreds of moving pieces at Google into a cohesive conspiracy. It's funny how a few of those manual adjustments would've received heavy criticism of they didn't happen.
— Keith Goode (@keithgoode) November 16, 2019
Konrad Mizera
Analityk i CEO
Olmeka Creation House
Algorytm Google’a to dzisiaj zagadka, której rozwiązanie warte jest więcej niż starożytne tajemnice Arki Noego, czy budowy piramid. Oczywistym jest, że skoro Google może usunąć domenę z wyników wyszukiwarki, czy zablokować podpowiedź (np. o prezydencie Trumpie), to dzięki tym samym narzędziom może wpływać na nią korzystnie. Sam algorytm nie jest zapewne tak skomplikowany, sam Pichai twierdzi, że wynik wyszukiwania zależy od 200 czynników, ale wciąż daleko nam do poznania niuansów, implementowanych do wyszukiwarki każdego roku.
Wygląda więc na to, że przynajmniej od czasów słynnego przesłuchania przez Komisję senacką USA wyszukiwarka i jej wyniki poddawane są redakcji, tzn. ręcznie niektóre wyniki w kluczowych frazach są podnoszone, usuwane lub obniżane. Na Google’u ciąży również amerykański interes społeczny (zmuszenie do przestrzegania embargo w postaci zakazu sprzedaży Androida marce Huawei), więc teorie o manipulacji w wynikach na korzyść amerykańskich gigantów handlowych są jak najbardziej prawdopodobne.
Z jednej strony akceptuję taki stan rzeczy, bo tak duży biznes z pewnością wymaga elastyczności i poprawności politycznej, a z drugiej dziwię się jednocześnie, że niektóre próby wpłynięcia na wynik wyszukiwarki uznawane są za legalne, a inne karalne, bardzo surowo np. poprzez wciągnięcie na czarną listę domen, co dla e-commerce'u często oznacza bankructwo. A linia między tym co dozwolone, a co nie jest bardzo niewyraźna i w tej materii od Google’a należałoby wymagać większej transparentności.
Robert Sosnowski
CVO
Reach a blogger
W tej sprawie musimy opierać się tylko na doniesieniach medialnych i swoich wybiórczych obserwacjach. To bardzo niepewne źródła żeby zajmować pewne stanowisko w tej sprawie. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że od około 2014 w polskim Google obserwuję postępujący wzrost pozycji silnych wydawców – największych portali i serwisów informacyjnych, wzrost pozycji mocnych brandów ecommerce, największych serwisów społecznościowych. Generalizując, z wyników wyszukiwania wymiotło mniejsze, często niskie jakościowo strony, które często były wręcz creepy, zapleczowe, stare. Oczywiście to efekt promocji obiektów webowych zgodnych z dobrymi praktykami Google i obniżania pozycji lub wręcz nakładania filtrów na strony działające w oparciu o hardcorowy link building (tzw. SWLe), stron starych, niedostosowanych do urządzeń mobilnych. Ale czy przy okazji nie stracili na tym mniejsi i jakościowi wydawcy? Mogę się mylić ale mój odbiór tej zmiany około 2014 był taki jakby Google zdecydowało o promocji powiedzmy X dużych stron, jakościowych kosztem mniejszych. Jakby pojawił się manualny fix algorytmu. Ale to oczywiście tylko moje luźne przypuszczenia, dywagacje. Ta zmiana jakości wyników wyszukiwania wyszła użytkownikom na dobre, ale jednocześnie chyba powoduje mniejszą elastyczność wyszukiwarki i otwartość na nowe, powoduje podtrzymanie pozycji obecnych silnych graczy webowych. Wg mnie od kilku lat nowe strony mają mniejsze szanse na sukces niż przed 2014. To zrozumiałe. Google chce mieć jakość w wynikach wyszukiwania. Ale długookresowo to może spowodować szansę dla mniej popularnych wyszukiwarek takich jak Bing czy DuckDuckGo
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»