Tomasz Krawczyk z Polskapresse wierzy, że nowy projekt przyciągnie ludzi gotowych płacić.
Interaktywnie.com: Dwa lata temu zamknęliście cześć swoich tekstów za Piano. Teraz proponujecie kolejny płatny kontent - Tygodniki Online. To osobny projekt?
Tomasz Krawczyk, dyrektor rozwoju redakcyjnego Polskapresse i Mediów Regionalnych: Piano to projekt, do którego przyłączyliśmy się w 2012 roku, w wersji określanej przez Piano jako "national". To zbiór serwisów i treści od różnych wydawców, które zostały zamknięte w jednym wspólnym paywallu. Tymczasem nasze tygodniki online to przedsięwzięcie całkowicie autorskie, w skład którego wchodzą nowe produkty, a całość powstała w ramach naszej technologii, jak i własnego systemu płatności.
To znaczy, że system Piano się nie sprawdził?
To oznacza tylko tyle, że eksperymentujemy z różnymi modelami biznesowymi i cały czas szukamy różnych rozwiązań. Piano to zupełnie inne przedsięwzięcie - ze względu na treści, sposób płatności, czy nawigacji po udostępnionych w systemie treściach.
W tym projekcie stawiamy na nasze bardzo lokalne, ale mocne marki tygodnikowe, z którymi chcemy dotrzeć do lokalnych czytelników z jasno sprecyzowanymi oczekiwaniami. Dlatego też nie weszliśmy do ogólnopolskiego programu Piano, tylko stworzyliśmy dedykowane rozwiązanie, w ramach którego oferujemy nowe produkty, nowe treści, wartości dodane, jak choćby dostęp do Ekstra Magazynu.
A konkretnie - ilu jest subskrybentów Piano? Właściciele nigdy nie pochwalili się wynikami, co sugeruje, że chwalić się nie ma czym.
Nie udostępniamy takich danych.
Nie da się zarabiać na bezpłatnych treściach w internecie czy wydawcy nie umieją tego robić?
Pewnie, że potrafią. Cały czas zarabiamy na treściach udostępnianych za darmo.
To skąd dodatkowy paywall?
W internecie mamy mnóstwo różnych modeli biznesowych, począwszy od tradycyjnej sprzedaży reklamy display, czyli CPM, a skończywszy na przedsięwzięciach afiliacyjnych. Nie dzieliłbym tej rzeczywistości tylko na treści płatne i bezpłatne, bo jest ona wielowymiarowa. Dla mnie paywall to po prostu kolejny model i możliwość budowania relacji z czytelnikiem, które są dla nas szczególnie ważne. Jesteśmy producentem treści, w mediach lokalnych - największym, i pracujemy nad tym, by były to treści, za które czytelnik chciałby zapłacić. Reklamodawca jest i będzie bardzo ważny, ale akurat dla mnie, z perspektywy tego, czym się zajmuję, bezpośrednie relacje z czytelnikami są najważniejsze.
Jak zamierzacie zmusić ich do płacenia? Mają przecież do wyboru wiele darmowych opcji, także wśród największych ogólnopolskich wydawców, takich jak na przykład Gazeta.pl czy Onet.
Po pierwsze - my nie chcemy nikogo do niczego zmuszać. Chcemy przekonać. Nie zamykamy treści, które dotychczas były darmowe. Oferujemy natomiast w internecie nowe produkty, z nowymi treściami, w oparciu o sprawdzone marki gazetowe, tworzone przez zespoły lokalne. Nie jestem pewien, czy inni ogólnopolscy wydawcy mają redakcje, na przykład w Kościerzynie, Skierniewicach czy Gorlicach. To właśnie te lokalne zespoły są naszą największą siłą, bo tworzą unikatowe, jakościowe treści, teraz często wzbogacone o nowoczesne sposoby ich prezentacji.
Pytanie, czy w Kościerzynie znajdzie się odpowiednia liczba osób, które będą chciały zapłacić za subskrypcję. Do lokalnych mediów przywiązane są osoby, które przywykły też do druku. Często starsze.
Pozwolę sobie zauważyć, że to stereotypowe podejście. Jeśli popatrzymy na generalne dane dotyczące czytelnictwa prasy, to może nasuwać się taki wniosek. Ale dlaczego twierdzić, że pomysł nie zadziała, jeśli do tej pory nie mieliśmy oferty także dla młodszych czytelników w internecie? My nie zastępujemy jednego medium drugim, tylko poszerzamy ofertę oraz grupę docelową. Jak to zmierzyć, jak się przekonać, jeśli nie spróbujemy? Moim zdaniem, zapotrzebowanie na informację lokalną jest i będzie coraz większe. Dzisiaj jako społeczeństwo często żyjemy jeszcze tym, co centralne, ale to się zmienia i będzie zmieniało na rzecz lokalności.
A jak konkretnie zmienią się treści oferowane online?
W naszym projekcie zawsze będą lokalne i profesjonalne. Rozwijamy natomiast wykorzystywanie dodatkowych narzędzi do atrakcyjnego prezentowania informacji oraz danych - timeline, rozwiązania data journalism, thinglink. Kolejna rzecz to multimedia. Chcemy, aby w naszych tygodnikach było więcej zdjęć, wideo i dźwięków. I jeszcze jedno: materiały dodatkowe. Nie przenosimy jeden do jednego materiałów z offline do online. Redakcje tworzą dodatkowe treści stricte na potrzeby internetu. Dajemy też czystego PDF-a, bo jeśli ktoś jest przyzwyczajony do takiej formy, to dlaczego nie? Ale na tym nie kończymy, bowiem oferujemy także dostęp do Ekstra Magazynu. To serwis, który skupia najciekawsze treści całej grupy. Dotychczas był aktualizowany raz na dwa tygodnie, teraz będzie tygodnikiem. To dodatkowa wartość dla czytelników lokalnych, którzy są zainteresowani lekturą dobrego reportażu czy artykułami ogólnopolskimi. Kolejne funkcjonalności będą pojawiały się stopniowo, lecz nie mogę jeszcze o nich mówić.
Koncentrujecie się przede wszystkim na tabletach i smartfonach. A co z e-czytnikami?
Na razie skoncentrowaliśmy się na wdrożeniu RWD, czyli Responsive Web Design, dzięki czemu nasze tygodniki przystosowane są do wszystkich urządzeń mobilnych. Analizujemy różne wersje rozwojowe i nie wykluczamy wprowadzenia kolejnych modeli. Wierzymy jednak, że kolejność powinna być taka, jaką zastosowaliśmy.
Zapowiadaliście, że nie będzie standardowych reklam, czyli banerów. Ale też zostawiliście szeroko otwartą furtkę, mówiąc, że inne rodzaje współpracy reklamowej nie są wykluczone.
W tym projekcie mówimy „nie” wszystkim inwazyjnym formom reklamy - każdemu displayowi, linkowi i reklamie kontekstowej, która może utrudniać kontakt z treściami. Wychodzę z założenia, że jeśli płacę, to wymagam. A płacę przecież za dostęp do treści. Być może jednak będziemy szukali innych rozwiązań reklamowych, ale zawsze wpisujących się w całościowy koncept serwisu.
Reklama natywna? Czy możemy się spodziewać takich treści jak na przykład w NaTemat?
Nie, o reklamie natywnej w tym przypadku i w formule, która mogłaby przeczyć naszym standardom, nie myślimy.
Ta forma przeczy standardom rzetelnego dziennikarstwa?
Nie odnoszę się do NaTemat i nie chcę się odnosić. To jest tylko i wyłącznie decyzja wydawcy serwisu, nie oceniam tego. My mamy swoje standardy i będziemy je stosować.
Wyglądają na dosyć kosztowne. Produkcja materiałów multimedialnych musi być droga.
Tam, gdzie jest koszt, dotyczy on głównie rozwoju kompetencji naszych zespołów, czyli na przykład szkoleń. Jesteśmy jednak gotowi rozwijać umiejętności naszych reporterów i to robimy. Dziennikarze znają swój fach, doskonale się orientują w rzeczywistości lokalnej i uczą się posługiwać coraz nowszymi narzędziami. Dziś każdy reporter musi być wielomediowy, to dla nas oczywiste.
Dziennikarzom trudno się przestawić?
Nie. Od kilkunastu zajmuję się transformacją mediów i od lat spotykam się z fantastycznymi dziennikarzami, którzy świetnie odnajdują się w nowej rzeczywistości. Podobnie jest przy tym projekcie, gdzie lokalne ekipy radzą sobie świetnie. Generalnie, to naprawdę nie jest niewykonalne przedsięwzięcie. Wizja dziennikarza prasowego to lata świetlne wstecz, dzisiaj nie ma już takich dziennikarzy. Wszyscy pracujemy i korzystamy z wielu mediów.
Ale wydawnictwa miotają się wciąż w poszukiwaniu optymalnych modeli biznesowych. Niewiele - także światowych mediów - radzi sobie z cyfryzacją.
Dzisiaj musimy znaleźć nowy sposób na podawanie treści w internecie, bo tam są zupełnie nowi odbiorcy, którzy mają zupełnie nowe oczekiwania i wrzucenie PDF-a to nie jest dla nich żadna propozycja. Ale prognozowanie, jaki będzie ten „złoty środek”, to póki co trudne zadanie. Jesteśmy w trakcie rewolucji multimedialnej i trudno przewidzieć, w którym kierunku rozwinie się rynek. Jednego jestem pewien, uda się to producentom jakościowych treści.
Jesteście - jak sam Pan powiedział - producentem treści. Musicie przykuć uwagę odbiorcy. A ten ma do wyboru coraz więcej możliwości spędzania wolnego czasu. Social media, gry, aplikacje... Walka toczy się o czas, który jest przecież skończoną wartością.
Pełna zgoda. Rynek nie jest już tak jasny i czytelny jak kiedyś, dlatego nie jestem zwolennikiem tak sztywnego podziału tych segmentów. Dziś konsumpcja, dostarczanie treści to zagadnienie bardziej wielowarstwowe, przenikające się, niż kiedykolwiek wcześniej.
Treści dziennikarskie, poważne i pogłębione, stoją na straconej pozycji?
Absolutnie, nie. A dlaczego?
Bo w trakcie oczekiwania na tramwaj, większość ludzi zagra w "Angry Birds" albo przejrzy Facebooka.
OK, na pewno nie dotrzemy do 100 procent odbiorców. Ja wierzę, że potrzeba uzyskiwania sprawdzonych informacji nigdy nie zniknie i jako społeczeństwo nie pójdziemy w stronę "Angry Birds". Dzisiaj, kiedy internet często określany jest śmietnikiem informacji, rola kompetentnego wydawcy będzie wzrastała.
Pobierz ebook "Ebook: Jak skutecznie sprzedawać w internecie"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Dziennikarze też muszą odpowiednio zarabiać, szkoda tylko, że z tej ich pracy - więcej zysków mają firmy, które nwet nie mają pojęcia jak poprawnie pisze się w j. polskim.