
Założycielka agencji Cut The Mustard opowiada, dlaczego - wraz ze wspólnikami - zdecydowali pracować na własny rachunek.
Założyciele agencji Cut The Mustard doświadczenie zdobywali w dużych agencjach, takich jak VML-u i K2. Karolina Witecka dzisiaj partner zarządzający Cut The Mustard opowiada, dlaczego zdecydowali się pracę na własny rachunek.
Interaktywnie.com: Agencja Cut The Mustard powstała nieco ponad dwa lata temu, a ma na koncie już sporo znaczących budżetów, m.in. Reeboka, Kompanie Piwowarską (Lech) czy ostatnio H&M. Jak rywalizujecie z podmiotami, które mają silniejsze zaplecze finansowe i więcej ludzi na pokładzie?
Karolina Witecka, Cut The Mustard: To prawda, możemy pochwalić się dużymi brandami z którymi współpracujemy niemal od początku istnienia agencji, ale także mniejszymi czy lokalnymi. Co ważne, nie celujemy tylko w największe marki. Dobieramy klientów, którzy szukają wyrazistych, efektywnych pomysłów, ale też są gotowi pracować według naszego autorskiego procesu współpracy. Zawsze pracujemy blisko z marketerami, jesteśmy elastyczni i zaangażowani na każdym etapie projektu, szybko poddajemy nasze przemyślenia pod dyskusje. Nie boimy się tego. Słuchamy i potrafimy ewaluować nasze działania. Tego też oczekujemy od drugiej strony - bliskiej współpracy. Tego brakowało nam w dużych sieciowych strukturach, w których przepracowaliśmy po kilkanaście lat. Dynamiki i bliskości relacji. Przekonania, że tylko wymieniając wiedzę z klientem, możemy wspólnie dojść do efektywnych rozwiązań. Także nie ma znaczenia dla nas do końca to, czy konkurent ma więcej ludzi na pokładzie. Zdarzyło się nam wygrywać przetargi na długofalową współpracę - z obietnicą złożenia zespołu uszytego na miarę potrzeb.
Ten proces współpracy Was wyróżnia, ale wymaga chyba większych nakładów?
Tak, zdecydowanie jest to trudniejsze i wymaga więcej zaangażowania na początku, ale w dłuższej perspektywie się opłaca, bo dochodzenie do satysfakcjonujących konceptów czy rozwiązań jest w takim układzie łatwiejsze. Dosyć szybko wiemy, dokąd zmierza klient, wiemy, z czym mierzy się marka, nie działamy na oślep.
Pracowaliście w największych polski agencjach, a w nich od lat mówi się o braku partnerskich relacji na linii agencja-klient. Wasz model to odpowiedź na te problemy?
To chyba dość powszechne przekonanie wśród pracowników agencji złożonych z wielopoziomowych struktur i działów. Często z dużej grupy osób pracujących nad danym briefem tylko kilka ma realny kontakt z klientem i rozumie z czym marka się mierzy. W Cut The Mustard przyjęliśmy od początku inne założenia. Nasze zespoły, pracujące w płaskich strukturach, kontaktują się z osobami po stronie klienta na wielu poziomach. Cały zespół zna ludzi po drugiej stronie, rozmawia z nimi, ma możliwość na bieżąco sprawdzać, jakie efekty przynoszą jego propozycje. Oczywiście na taką współpracę musi być gotowy klient. Pracujemy z takimi, którzy chcą widzieć w nas partnera, specjalistę. Da się to zrobić jeśli po obydwu stronach jest zaufanie, a samą współpracę regulują transparentne zasady. Choć oczywiście zdarzały nam się również relacje trudne.
Czy takich ufających klientów jest teraz więcej? Zawsze liczy się jednak sprzedaż, a tu trudniej o ślepą wiarę.
To jest sedno - sprawdzanie tego, jaki efekt przynoszą działania. Marketerzy chcą wyróżniających się pomysłów, ale jednocześnie efektów biznesowych. Mamy tego świadomość. Wiemy, że chodzi o wynik, sprzedaż. Dlatego właściwie od początku współpracy - jasno definiujemy cele i koncentrujemy się na konkretnych KPI, a otwartość, umożliwiająca stałą weryfikację osiąganych rezultatów, buduje zaufanie.
Ale zdarzają się trudne współprace. Rezygnujecie z nich? To chyba dość ryzykowne dla małej agencji.
Tak, zdarzyło się nam zrezygnować z ciekawych wizerunkowo dla nas procesów, w których od początku dostaliśmy sygnał, że nie ma miejsca na naszą dynamikę działań. Zrezygnowaliśmy też z udziału w przetargach, w których terminy nie pozwalały nam na złożenie dobrych ofert. Takie decyzje są zawsze związane z pewnym ryzykiem, ale też świadomie przyjęliśmy nasz model biznesowy. W pierwszej kolejności stawiamy na działania z klientami, których już mamy. Dla nich budujemy zespoły i te zespoły odpowiadają za jakość, efekty i rozwój. Dopiero w drugiej kolejności wchodzimy w przetargi, które wydają nam się dobrym uzupełnieniem naszych działań i są dla nas po prostu z wielu względów ciekawe.
Nie odrzucacie więc możliwości np. akwizycji czy sojuszu z agencja sieciową?
Nie zamykamy się na żadne scenariusze, a jeśli chodzi o partnerstwa, to mamy je w swoim DNA. Jesteśmy specjalistami od wyróżniającego się ale i dopasowanego do kanału komunikacji contentu. Pracujemy w duchu digital first. Jeśli mamy potrzebę uzupełnienia naszych kompetencji - szukamy odpowiedniego partnera. Tak stajemy również do przetargów. W oficjalnych partnerstwach z jasnym podziałem kompetencji.
Waszym technologicznym zapleczem jest między innymi software house Move Closer.
Jesteśmy z Move Closer dosłownie pod jednym dachem. To zdecydowanie ułatwia codzienne działania i naturalnie poszerza nasze kompetencje. Blisko współpracujemy także z kilkoma innymi partnerami, m.in. mediowymi, przez co możemy przygotować kompleksowe oferty i weryfikować efekty naszych pomysłów.
Macie 24 osoby na pokładzie. Chcecie utrzymać tę płaską strukturę?
Naszym sercem są zespoły złożone z doświadczonych specjalistów. Pracujemy w 4-5-osobowych tzw. unitach multidyscyplinarnych, składających się na ogół z teamu kreatywnego, social media managera, PR/influencer managera, accounta i w zależności od tego, jakie jest zapotrzebowania klienta - designera, producenta, stratega czy IT project managera. Taki układ pomaga wymieniać kompetencje, tworzyć spójność w komunikacji i w kreacjach. Ale też jest to dla nas sposób na dynamiczne i bezpieczne skalowanie agencji. Nawiązując współpracę z nowymi klientami, tworzymy specjalnie dla nich pełne zespoły, swoiste “micro agencje”.
Jeśli cały zespół projektowy siedzi przy jednym stole, to łatwiej o holistyczne podejście do komunikacji. W dużych agencjach poszczególne obszary traktowane są odrębnie?
W tych agencjach które znam to faktycznie był problem. Chociaż od zawsze była też duża świadomość tego, że trzeba to zmienić. Trudno jednak o tak radykalne zmiany w dużych formułach, zdecydowanie łatwiej nam było po prostu sięgnąć po ten, naszym zdaniem najbardziej efektywny aktualnie model, tworząc agencję od nowa. Po ponad dwóch latach wiemy, że jest to doceniane zarówno przez naszych pracowników jak i naszych klientów.
Karolina Witecka, CEO & Co-founder agencji Cut the Mustard, do której stałych klientów należą m.in.: H&M, Kompania Piwowarska, Grupa Sanofi, Aegon, British Automotive Polska, Dawtona czy Polpharma. Od ponad 13 lat związana z reklamą i rynkiem agencji reklamowych. Przed założeniem Cut The Mustard, zajmowała stanowisko Client Service Directora w Grupie K2. Współpracowała z największymi markami, realizując kampanie dla PLAY, PGE, Carrefour, Nationale-Nederlanden, PZU czy IKEA.
Pobierz ebook "Ecommerce w 2025 r. Ebook z poradami dla firm"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»