<p><font face="Arial">Mija prawie pół roku odkąd pożegnałem się z agencja interaktywna, w której zajmowałem fotel Art Directora (przez złośliwych byłem nazywany per ?dyrektorze?). Całkiem niedawno ktoś zapytał się mnie jak to jest pracować w agencji zajmującej się nowymi technologiami (w domyśle ? musi być zajefajnie i superkulersko). Wypaliłem ?dziwnie??A po zakończeniu rozmowy cały czas chodziło mi to po głowie ? freudowska pomyłka czy jest cos na rzeczy?</font></p>
Mija prawie pół roku odkąd pożegnałem się z agencja interaktywna, w której zajmowałem fotel Art Directora (przez złośliwych byłem nazywany per „dyrektorze”). Całkiem niedawno ktoś zapytał się mnie jak to jest pracować w agencji zajmującej się nowymi technologiami (w domyśle – musi być zajefajnie i superkulersko). Wypaliłem „dziwnie”…A po zakończeniu rozmowy cały czas chodziło mi to po głowie – freudowska pomyłka czy jest cos na rzeczy?
No właśnie – K2 wybiera się na giełdę, reklama w Polsce wg IAB skoczyła o 53% i zewsząd słychać pochwalne peany na cześć nowego kanału pozyskiwania kasy od klientów – według ostrożnych wyliczeń udział Internetu w rynku reklamowym to juz 3,9% ( w porównaniu do lidera czy telewizji, która ma nadal około 50%)....Powiem skromnie, ze miałem przyjemność pracowania z kilkoma agencjami interaktywnymi w Polsce (tych stand alone jak i przybudówek w postaci sieciowych agencji reklamowych). Pracowałem i współpracowałem jako klient, podwykonawca, partner – jednym słowem poobijałem się po rynku i śmiem twierdzić, ze dzięki licznie poznanym ludziom z tzw. „środowiska” mogę dokonać uogólnienia na rzecz nawet tych firm, z którymi miałem małą bądź żadnej styczność osobiście.
Agencje interaktywne w większości są to dość proste twory. Bazują na dziale a) programistycznym b) graficznym c) dziale sprzedaży. Mutacje są często spotykane i zdarza się, ze dział programistyczno / graficzny to dwie osoby (bo firma jest mała) albo w ogóle nie ma wyróżnienia miedzy kompetencjami i tworzony jest cos na kształt ogólnego działu produkcji. Jeśli jesteś dużą agencja to dodajesz dział d) marketingu e) kilka stanowisk w stylu „traffic manager” i ładną sekretarkę na wejściu.
Tajemnica poliszynela jest to, ze większość agencji (jeśli nie wszystkie) na którymś etapie swojego rozwoju korzystają z tzw. zewnętrznych źródeł czyli nieśmiertelnych freelancerów (lub tez „finansjerów” jak mawiał jeden z poznanych programistów – Steciu rządzisz!). Modelowo wygląda to tak – uderza się do klienta na przetargu. Handlowcy się cieszą – widzą projekt na horyzoncie więc idą do grafików żeby ci im „coś na już, na jutro” zajebistego wyczarowali. Najlepiej we flashu i 10 wersjach. Dział produkcji informuje, że jest zarąbany pracami stałymi (a tak naprawdę gra w gry) więc robota wyrzucana jest do kogoś na zewnątrz.
Co z tego wynika – ano to, ze większość agencji po prostu kłamie klientom mówiąc, ze osoby startujące w przetargach są pracownikami firmy (bo kto by się chciał ujawniać, że nie ma kasy na zatrudnienie dodatkowych osób). Po drugie najlepsze projekty sa wykonywane poza agencjami a często sama agencja nie ma do nich źródeł.
Freelancerzy to narodek bitny i chciwy (nie wiadomo czy w następnym miesiącu będzie co włożyć do garnka) wiec nabierają projektów jak chomiki marchewkę. Efektem czasem jest, ze firma X zatrudnia tego samego podwykonawcę do przetargu co firma Y. Śmiesznie jest jeśli podwykonawca twierdzi, ze nie wiedział, ze startuje do tego samego przetargu.
Plotka głosi, ze w miarę stały i dobrze karmiony dział kreacji ma K2, Hypermedia i OS3 (zaciąg z Rybnika). Czy to oznacza, ze te firmy będę wygrywały masowo przetargi dzięki świetnemu zespołowi? A gdzie tam. Klient nasz pan czyli jeśli Pani Basia sekretarka i Pan Prezes postanowią inaczej to wygra projekt sporządzony na Paintbrushu przez 15 „młodego i zdolnego” kuzyna zarządu… A wiec nawet i silny zespól kreatywny nic nie jest w stanie zrobić jeśli trafi się na klienta głupka i prymitywa – a takich jest niestety większość. Nadal.
To może siłą agencji są programiści? Taaaa…ostatnimi czasy łowy na ludzi ze znajomością np. Javy sięgają już chyba Bułgarii. W moim prywatnym rankingu programiści są najmniej lojalnymi pracownikami.
Klepie taki sobie jakieś znaczki-maczki, klepie i nagle dzwoni telefon „praca, zarobki, lepsze warunki” słyszy taki Grzesio czy Czesio w tureckim sweterku. Idzie wiec na rozmowę, mamrocze kwotę, dostaje prace i znowu klepie kod (czasami ten sam). Nic się nie zmienia – dziewczyny nadal na niego nie lecą, jądro linuksa samo się nie chce kompilować a do tego kolejna agencja nie różni się od poprzedniej.
Klepu, klepu – telefon „jest praca, lepsza praca itd.”. Final znamy. Przepraszam wszystkich znajomych programistów za takie pojechaniu po nich i wykonanym przez nich zawodzie, ale chłopaki sami sobie robicie kuku.
Obgadaliśmy grafików i programistów – czas na awangardę sprzedaży i kontaktu z klientem czyli handlowców (ewentualnie jeśli firma chce podnieść naszego ego bez podnoszenia pensji można mowic o „new business managerze”). Typowy handlowiec ma 25-28 lat, zwiedził już wiele firm (głównie nie związanych z branżą interaktywną) ma portfel wypchany wizytówkami i uwielbia spotykać się z klientami poza biurem w godzinach 12.00-16.00.
Wszyscy znani mi handlowcy dodatkowo (w godzinach pracy) prowadza ożywione dyskusje za pomoca komunikatora, szlajają się po knajpach do porannych godzin i zawsze (zawsze!) uważają, ze w następnym miesiącu sfinalizują kontrakt życia ( w domyśle – dostana gruba prowizje). Handlowcy posiadają jeszcze jedną denerwującą cechę – jest to najmniej kompetentna osoba do rozmów o technologiach z klientem. Na bank pomylą CSS z HTML albo przeglądarkę z wyszukiwarką. A potem człowieku rób to co handlowiec wynegocjował z klientem..
Po poziomie rotacji w dziale handlowym (średnia długość pracy – okres próbny) widać, ze i ten dział jest mocno rozchwiany i trudno mi pokazać jedna firmę interaktywną w której pracuje w dziale handlowym ktoś o kimś się mówi z uznaniem. Jakoś tak dziwnie się porobiło, ze sami szefowie lubią wietrzyć działy handlowców wywalając ich równie często jak oni się sami zwalniają. Taka karma.
To może technologia stanowi o wyższości agencji interaktywnych? Przepraszam jaka technologia? Klepanie kodu xhtml czy action script? To może słynne aplikacje klasy CMS? Bujda na resorach – w większości rozwiązań są to łatane na kolanie stare jak świat open source’owe kawałki kodu, które specjalnie dla klienta podczas prezentacji szumnie nazywane są konkurentami RedDota.
Odkąd open source stał się ulubioną (bo darmową) alternatywa na rynku większość agencji pochowała po kieszeniach i szufladach swoje sztandarowe produkty w stylu forum dyskusyjne, ankieta czy wreszcie możliwość personalizowania stopki w mailu. Uff. Szkoda, że tak późno.
I tak źle i tak niedobrze. No to jakie są te duże polskie agencje interaktywne? Rozrośnięte, kiepsko dostosowane do warunków rynkowych i powoli tracące klientów na rzecz małych, mobilniejszych firm(emek) (takich jak moja, he he). Ręka w górę agencja posiadająca wewnętrzny dział: SEO, user-experience i usability. Okej, no to może regularnie szkoląca swoje działy?
To może przynajmniej któraś specjalizuje się w e-PR? I nie mówię tu o zbudowaniu takiego sobie narzędzia do wysyłania masowo maili.
Prawda jest taka, ze zdecydowana większość agencji tkwi w modelu: sprzedajemy klientowi WWW (czyli kod z obrazkami) plus może kupi u nas obslugę miesieczną. A oferta gdzie zaplanowanie reklamy i zaoferowanie zakupu mediów? A gdzie usługi pozycjonowania? A może wykorzystanie nowych form i kanalów reklamy telefony, telewizja internetowa, społeczności?
Dla dużych klientów agencje maja taki sam model współpracy tylko, ze ceny idą x 10 razy w górę. A i tak projekt zrobi zaufany freelancer spoza agencji i zakoduje. Bo tak będzie taniej i szybciej.
Te agencje, które są mało kreatywne staja się integratorami – kasa super, zamiast grafików zatrudnia się samych programistów i czesze bankowe aplikacje. A dwóch klientów jest w stanie utrzymać cala 50 osobowa firmę przez lata.
Kreatywność agencji jest limitowana nie tyle co brakiem kompetencji w zespole ale tez brakiem umiejętności edukacji swoich klientów. Jeśli nie powiesz klientowi, ze jest cos takiego jak link sponsorowany to czemu ma kupić u Ciebie usługę pozycjonowania? Ten akurat zarzut kieruje pod adresem managerów i wyższej kadry – Panie i Panowie ruszcie w końcu tyłki, bo na samych animacjach we fleszu dłużej nie da się kosić klientów na dziesiątki tysięcy złotych.
Czasami obserwując klientów, których dostaje „w spadku” po agencjach i ich potrzeby (chcę firmy, która będzie miłla dla mnie czas!) dziwię się, że duże agencje tak często zapominają o tym, ze to właśnie ich klienci są dla największym skarbem firmy.
A jeśli oni odejdą pewnego dnia to jedyne co pozostanie to usiąść i rozmyślać nad założeniem kolejnej agencji interaktywnej.
Takiej prawdziwej, dużej.
PS. Po wiecęj przemyśleń na różne tematy zapraszam na swojego bloga http://www.blog.kurasinski.com
Pobierz ebook "Jak otworzyć sklep internetowy - ebook z poradami dla firm"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Co to jest ta branża interaktywna? Przerzucanie interakcji społecznych i rynkowych na Internet? Ledwo, co po 89 przyjęliśmy zachodnie wzorce produkcji i konsumpcji, to już wiadomo, jakie promowanie konsumpcji w Internecie przez agencję interaktywną jest dobre, a jakie złe, nieprofesjonalne? Po co się ścigać, kto pełniej wrzuci konsumpcję na Internet? Jak Arturze zapłacisz 15000 PLN na miesiąc, to chętnie zostanę Twoim lojalnym programistą na parę lat i nie będziesz musiał cierpieć tej rynkowej mediocrity. Parę lat wcześniej próbowałem oferować \"usability\", ale zastany światopogląd mi tylko wyliczał za mało formalnej, nieinnowacyjnej edukacji, albo niebycie prezesem firmy audytującej. Haha, to było zabawne, jak po paru miesiącach nowa prawda pojawiła się w agencji, że strony pewnej firmy produkującej kremy są niedostępne,
Bo nieprogramiści mają zwyczaj narrować, że każdy jest tak samo wartościowy, nie dopuszczając myśli, że obsłużenie milionów ludzi oprogramowaniem gdzieś tam w cyberrzeczywistości mogłoby być bardziej wartościowe.<br /><br /> O pać, taki śmieszny przygarbiony typek, niemożliwe, że robi coś wartościowego. Prezes się zgadza, że jest śmieszny, szczególnie, że mu wypłacił mniejszą pensję niż sobie, to musi być śmieszolek. 8) Kto by pomyślał, że solidne oprogramowanie tworzy. Jak by był dobry, toby zamiast skupiać się na logice kodu, toby pierdolił non stop o dobroci oprogramowania. No normalne, że im lepszy człowiek, tym więcej gada.
Taki zawód programistów, że zarabiają na dostępności kredytu na postęp technologiczny, a nie na budowaniu lojalnego profilu, jak inni. W innym świecie mogliby np. blogować-tłumaczyć, że tyle się namęczyli, pisząc kod także ponad 8 godzin dziennie, które uznane jest za humanitarne w tym odcinku cywilizacji, a pracodawca go sobie kopiuje i kopiuje, nie dzieląc się zyskiem. Najśmieszniejsze, że właśnie nie ma żadnych kar za rozstawanie się z pracodawcą - jeden spróbuje wywrzeć emocjonalną presję na dziejową konieczność kontynuacji pracy bez inflacji, to się go rzuci, i następnego, i następnego - za każdym razem dostając więcej kasy. I mean, programowanie wymaga nieco autyzmu i znieczulenia na takie społeczne dyskredytowanie tego jako pisanie znaczków-maczków, jak tu prezentujesz, więc trzeba sobie rekompensować kasą. C\'est la vie. Młodzi po studiach i na studiach szczególnie przyjezdni jeszcze o kształcie rynku nie wiedzą, to można ich trochę dłużej tresować do lojalności - z tego, co widziałem.<br />
Pisze to z pozycji osoby ktora porusza sie po rynku malych agencji. Moim zdaniem slowa artura choc rzeczywiscie momentami zbednie "zadziorne" maja w sobie duzo prawdy, niekompetencja na rynku reklamy zaczyna byc widoczna dosc szybko dla kogos kto w nim pracuje i rozwija sie.<br /> <br /> Najgorsza pod tym wzgledem czescia rynku jest strefa "ponizej", skladajaca sie z b. malych agencji i b. malych klientow. Stawki sa tam smieszne, wykonanie adekwatne czyli zalosne. Niestety ta grupa podkopuje grunt innym malym firmom z ambicjami.<br /> <br /> Moja teoria (moze dosc kontrowersyjna jak na projektanta) zaklada ze poziom swiadomosci naszego krajowego odbiorcy jeszcze ciagle jest bardzo nisko, pewne branze wytworzyly pozytywny wzorzec (mam na mysli np telefonie kom, albo np czesciowo brzanza spozywcza), ale dla wielu przedsiewziec tak na prawde nie ma znaczenia jak wyglada reklama byle zawierala czesc informacyjna. Stad taka popularnosc opisanych przez Artura "kuzynow", oraz nadmienionych przeze mnie firm. Klient sklania sie do firmy ktora raz ze bedzie tania, dwa - zrobi bez szemrania to co on pokaze palscem, natomiast rynek tego nie weryfikuje i klient rozwija sie spokojnie dalej zachowujac przeswiadczenie ze robi dobrze. <br /> <br /> Ja sam przepracowalem par lat w agencjach "srednich" uczac sie ile tylko moglem wszystkiego naokolo, stosunkowo niedawno zdecydowalem sie wykonac jakis krok w karierze, nie zrobilem jednak tego co wskazuje najprostsza linia ruchu, czyli nie poszedlem do wielkiej agencji obslugujacej topowych klientow. Zamiast tego postanowilem (liczac na wieksze mozliwosci kreacji, samorealizacji) sprobowac wspolpracy z mniejsza poczatkujaca firma. Mija kilka miesiecy i widze jakie to trudne z powodu w/w praktyk, i widze jak firmy rozwijajace sie rownolegle wyjmuja mi zlecenia np. oferujac cene ktora sam uznaje za nierentowna dla danego przesiewziecia (nie po prostu niska, nierentowna)
Co do programistów.. wg mnie dla osób na tym stanowisku ważna jest możliwości rozwoju i samorealizacji.. może to jest problem.. może agencje inter. tego nie widzą i dlatego jest taka sytuacja jak opisywałeś wyżej.. a nie tylko kwestia pensji.
Po przeczytaniu tych komentarzy jeszcze bardziej podoba mi się wpis Artura, dzieki któremu możemy jak na tacy zaobserwować zjawisko dulszczyzny wśród niektórych polskich agencji kreatywnych ;)
Arturze K., muszę cię zmartwić. Ponieważ w branży jestem dość świeży, co jakiś czas ośmielam się rzucić krytycznym tekstem, bo czuję, że jeszcze jakieś resztki obiektywizmu we mnie pozostały.<br /> <br /> "Ręka w górę agencja posiadająca wewnętrzny dział: SEO, user-experience i usability. Okej, no to może regularnie szkoląca swoje działy?"<br /> <br /> Pół roku temu przeszedłem z niewielkiej agencji do jednej z największych sieciówek. Do tej pory zorganizowano tu tyle szkoleń i warsztatów, że sam ich spamiętać nie mogę, a szykują się jeszcze poważniejsze (dzięki, emeremki :-) Czuję, że firma inwestuje w pracowników - i to wszystkich działów. Przy takim ssaniu z rynku jest to jedyny sposób na zatrzymanie ludzi u siebie.<br /> Wewnętrzny dział: SEO, user-experience i usability? Wszystkie są obecne, wszystkie na miejscu, wszystkie mocno rozwijają swoje kompetencje. Czy to czegoś dowodzi? Niczego, poza obraną strategią. To rynek weryfikuje, czy utrzymywanie wszystkich działów jest opłacalne. Jeśli nie, nie ma nic złego w outsource'owaniu prac. Ale...<br /> <br /> Tu dochodzimy do kolejnego twojego zarzutu:<br /> "większość agencji po prostu kłamie klientom mówiąc, ze osoby startujące w przetargach są pracownikami firmy (bo kto by się chciał ujawniać, że nie ma kasy na zatrudnienie dodatkowych osób)."<br /> I tu doświadczenie mówi co innego: są agencje, które uprawiają politykę przejrzystości wobec klienta. A dla klienta liczy się jego projekt, to, czy zostanie dobrze poprowadzony i jakie będzie miał efekty. Cenię sobie to, że moja agencja nie ukrywa outsource'owanych prac. Zwłaszcza, gdy mówimy np. o e-PRze, który to temat też poruszyłeś. Ostatnio prowadziłem projekt, który wykorzystywał narzędzia e-PRowe. Doświadczenie firmy podwykonawczej było tu bezcenne. <br /> <br /> Specjalizacja nie jest zła, bo generuje profesjonalizm w danej dziedzinie. Nie uwierzę, że znajdzie się gdzieś agencja, która obejmie własnym portfolio usług cały rynek interactive. To mrzonki.<br /> <br /> Twój głos jest cenny, ale jeszcze cenniejsza jest sama dyskusja w branży. Siłą rzeczy najbardziej burzliwe dyskusje wywoływane są przez kontrowersyjne teksty. Twój taki był i zgodzić się z nim nie mogę. Sądzę jednak, że przyświeca ci ten sam cel, co wszystkim powyższym adwersarzom i mnie samemu. Skoro wszyscy chcemy poprawy sytuacji w branży i profesjonalizmu na rynku, to do dzieła. Nie ma co gadać po próżnicy ;-)
hahaha, znaczki-maczki dobre, moze sam drogi "kolega" wklepie pare megabajtow kodu, bo to nie to samo co pisanie bloga....<br /><br />co to bys czlowieku robil bez tych grzesiow i czesiow? to ze ktos po 5 latach studiow informatycznych (nie jakis tam marketing czy inne zarzadzanie) chce zarabiac wiecej niz spawacz nie powinno chyba nikogo dziwic... zeby programowac trzeba posiadac okreslony zasob wiedzy ktorego nie mozna nauczyc sie w ciagu miesiaca czy dwoch, sama znajomosc skladni i 1000 funkcji tez nie wystarczy... wiec jak nie umiesz zatrzymac dobrego programisty to moze jednak cos w firmie jest nie tak...<br /><br />agencja interaktywna - co to zreszta jest? firma ktora tworzy niewielkie witryny (strony) internetowe, najczesciej przy uzyciu php i flasha (as2) - technologii ktore srednio mozna nazwac jezykami programowania z prawdziwego zdarzenia; biora za to ciezka kase, chociaz stopien skompikowania jest duzo nizszy niz zwykle projekty ktore kazdy student informatyki robi na uczelni (a przynajmiej powinien); najczesciej "zatrudniaja" (umowa o dzielo lub zlecenie) tzw stazystow i praktykantow - czyli studentow - darmowa sila robocza, dobrze jezeli taka firma ma chociaz w pelni legalne oprogramowanie - rzeczywistosc niestety bywa brutalna; tworzony kod tez czesto pozostawia wiele do zyczenia (zero optymalizacji, akceleatory to jakas abstrakcja) strona ma ladnie wygladac, byc web2.0 i "spolecznosciowa" - co sprowadza sie do napakowania flashow, gradientowych kolorkow, mozliwosci zalozenia konta i dodawania jakis wpisow przez uzytkownikow - ktorych bedzie moze 100 na dzien, no chyba ze polaczymy to z reklama np w gg i jeszcze dorzucimy jakis konkurs - niestety 1000 odwiedzin w przeciagu godziny potrafi wylozyc taki serwis "spolecznosciowy" (zwlaszcza jezeli uzywa tak popularnych smarty)...<br /><br />pozdrawiam...
Ludzie wrzuccie troszeczke na looz:) <br /> Mysle, ze wiekszosc zabierajacych glos zbyt mocno sie napina. Osobiscie uwazam, ze fundamentalnym parametrem <br /> tego, czy agencja robi dobrze, jest to, czy jest uczciwa wobec swoich klientow w zakresie realizacji prac - czyli, tworzac <br /> oferte nie deklaruje sie rzeczy na ktorych sie nie zna lub sa poza zasiegiem kompetencji agencji oraz robi zgodnie z <br /> wewnetrznym poczuciem, ze lepiej zrobic nie mogla.<br /> <br /> Cala dyskusja-prowokacja wywolana przez artura (ktorego poznalem w mojej pierwszej "interaktywnej" pracy [wtedy jeszcze nie uzywalo sie tego zwrotu] 9 lat temu - wiec mozna powiedziec, ze w branzy jestesmy nestorami ;) jest z pewnoscia kolejnym pozytecznym krokiem ku profesjonalizacji tzw. interaktywnej branzy, ale na boga, branza interaktywna, to zjawisko naprawde mlode, szczegolnie na polskim gruncie i mimo wszystko calkiem szybko sie profesjonalizujace. <br /> <br /> Jest takie powiedzenie Hegla - "sowa rozpoczyna swoj lot o zmroku", co mozna wytlumaczyc tak: prawdziwy dystans do wydarzen zyskujemy po tym jak przemina, jak staja sie historia i mozemy patrzec na nie z obiektywnym dystansem. Mysle, ze takiego dystansu do ten branzy jeszcze nam brakuje.<br /> <br /> Historia prawdziwego biznesu w Polsce to dopiero kilkanascie lat, historia branzy interaktywnej w Polsce, to powiedzmy 7,8 <br /> lat.<br /> Patrzac na te branze i szukajac oceny osobiscie lubie porownywac ja do rynku agencji reklamowych, gdzie przez ostatnie powiedzmy 15 lat nastapil gigantyczny skok jakosciowy z agencji robiacych smieszne historyjki po firmy wspoluczestniczace w przygotowywaniu strategii dla klienta. Kiedys bylo tak, ze przychodzil klient do agencji reklamowej i mowil - mam fabryke cukierkow "Michalki" wymyscie mi smieszna reklame, po kilku latach przychodzil z tym samym produktem i mowil - spada mi udzial w rynku, moze mam zla strategie? popracujmy wspolnie nad tym problemem, obecnie zmierza to w tym kierunku, ze przychodzi klient i mowi <br /> - mam linie produkcyjne i system dystrybucji, chce robic biznes, wymyslmy wspolnie jakis swietny produkt i swietna strategie, realizujmy ja wspolnie przez kilka nastepnych lat i razem na tym zarabiajmy.<br /> Mysle, ze podobna ewolucje przechodzi branza interaktywna - od malowanek (etap grafiki), przez etap bardziej zintegrowanych dzialan (www, CMS, dzialania e-marketingowe) w kierunku po prostu szycia kompleksowej strategii. Wyniki sprzedazy najlepszych agencji, jakosc ich realizacji, satysfakcja pracownikow, konsolidacja standardow branzowych, to wszystko pokazuje jedno - to <br /> ciekawa i rozwijajaca sie branza.<br /> Jeśli chodzi o organizacje wewnatrz agencji interaktywnych, to rowniez duzo sie zmienia na lepsze. To powoli staja sie <br /> normalne firmy, z krystalizujaca sie stgruktura, metodologia, relacjami miedzyludzkimi a czasem takze z poczuciem misji.<br /> <br /> Troche smieszy mnie krytyka prowadzona w duchu pokazywania agencji interaktywnej jako firmy gorszej kategorii, bo pracuja w niej przewaznie mlodzi ludzie, bo nie ma szkolen, bo belkot marketingowy na stronach - sorry, ale o co chodzi? <br /> Czy Onet byl od razu megazorganizowana korporacja? Nie byl, to byla inicjatywa kilku zapalencow, o ktorych nawet trudno <br /> powiedziec, ze robili biznes, oni po prostu robili rzeczy ktore lubili robic i duzo czasu minelo zanim osiagneli poziom <br /> profesjonalnej firmy robiacej metodycznie zaplanowany sukces. <br /> <br /> Mnie osobiscie, jako wlasciciela agencji interaktywnej szczerze zajmuja wszystkie cienkie i ciemne strony naszej pracy, o ktorych piszecie w tej dyskusji, ale splywajace co miesiac zapytania ofertowe w stylu - Czy chcielibyscie Panstwo dla nas pracowac?, czy telefon od klienta, ktory rok po uruchomieniu serwisu nadal sie potrafi nim zachwycac, daja mi sile do pracy nad soba i firma. <br /> <br /> Czy CMS ma wieksze znaczenie, czy usability, czy blog firmowy, czy to jest rzeczywiscie powod do onanistycznych dyskusji ? Byc moze, ja wlasnie sobie latam po sieci i trafilem na nowa produkcje Hypermedia<a class="non-html" href="http://www.pkotfi.pl/,"> http://www.pkotfi.pl/,</a> klikam i sobie mysle - goscie zrobili to tak, ze lepiej pewnie nie mozna - i to mi wystarcza do przekonania, ze jest o co walczyc w tym biznesie.<br /> <br /> Strzalka dla wszystkich, ktorym udalo sie przebrnac przez moje wypociny, zycze duzo ciekawych zlecen i inteligentnych <br /> klientow.<br /> <br /> PS. A skoro jest tak cienko - jak niektorzy pisza - to wymarzona wprost okolicznosc i motywacja do robienia tego biznesu - bierzcie i zakladajcie agencje interaktywne, przejmujcie klientow po tych cienkich, niezorganizowanych, malo kreatywnych i nie znajacych sie prawie na niczym agencjach interaktywnych. <br /> A po roku, czy dwoch latach prowadzenia tego biznesu siadziemy na kawie i pogadamy ;)
Tekst Artura faktycznie jest mocno kontrowersyjny i przejaskrawiony, ale także skłania do zastanowienia się nad paroma kwestiami. Czy faktycznie programiści są najmniej lojalnymi pracownikami, i co sprawia, że zmieniają prace? Kasa, nowe wyzwania, rozwój, atmosfera, ciekawość?<br /> <br /> Między innymi na te pytania będziemy się starać odpowiedzieć podczas <a class="non-html" href = "http://www.grillit.opcom.pl/?p=6">poniedziałkowego Grill IT</a> w Krakowie. W ramach przygotowań do dyskusji czeka mnie jeszcze szczera rozmowa z programistami w Opcomie:)<br /> <br /> Wszystkich zainteresowanych zapraszam do udziału w Grill IT. Wstęp bezpłatny, jednak ilość miejsc ograniczona.
<blockquote>Jacyś dzienni studenci informy na UW albo AGH pracują w jakiejś agencji? "Naszym kapitałem są ludzie", taa...</blockquote>Z perspektywy studenta informatyki agh, i świadomości czym zajmuje się programista w agencji, praca w wyżej wymienionej nie jest zbyt kusząca.<br /><blockquote>Z punktu widzenia kodera html/css (jest taka funkcja w niektórych firmach) to ja nawet wolę jeśli "niektórzy" programiści się tego html'a nie tykają ;)</blockquote>A to się nazywa specjalizacja. Każdy programista napisze coś w html etc. ale po co jeśli zrobi to wolniej , gorzej itd. niż osoba która na co dzień zajmuje się html'owymi znaczkami.
<blockquote>i dla programistow, ktorzy ponizej RoR to nic nie tykaja bo HTML to nie jest zajecie godne prawdziwego informatyka.</blockquote><br /> <br /> Z punktu widzenia kodera html/css (jest taka funkcja w niektórych firmach) to ja nawet wolę jeśli "niektórzy" programiści się tego html'a nie tykają ;)
@ Mikolaj - <br /> <br /> "Napisz jeszcze ze dwa takie artukuły postaraj sie zeby były nagłośnione, ze pewnoscią znajdziesz uznanie w śród ludzi których już żadna agencja nie chce, a jak bedziesz chciał lepszych to zmienisz nazwisko, bo handlowca czy headhuntera też już nie zatrudnisz"<br /> <br /> Niestety napisze, napisze bo rynek nie zmieni sie tak szybko. Napisze bo ciesz mnie reakcje niektorych, ktorzy staraja sie chodz konstruktywnie polemizowac. Napisze bo widac, ze ta branza jak kazda inna ma swoje zlote cielce i prawdy objawione, ktore warto poddawac krytyce.<br /> <br /> Wszystkim anonimowym komentatorom zycze wiekszej odwagi - skoro jestescie z branzy i tak dzielnie bronic swoich agencji miejcie odwage dac twarz swoim wypowiedziom.
@ gosciu -<br /> <br /> "niestety - niedojrzali sa ludzie pokroju Artura, ktorzy ledwo zdolali poznac tylko czesc tego rynku. Doswiadczenie pracy w SMI czy WS to jak praca w sklepie osiedlowym (i nie zawsze chodzi o klientow ale o kulture pracy w takich firmach). "<br /> <br /> zgdzam sie z ocena agecji, nie zgadzam z reszta :)
@ sema - wszytskich pracownikow / wspolpracowanikow traktuje tak jak na to zasluguja. Nie mam sentymentow i dla grafikow "kotrym sie wlasnie dysk popsul" i nie moga wyslac projektu i dla programistow, ktorzy ponizej RoR to nic nie tykaja bo HTML to nie jest zajecie godne prawdziwego informatyka.
niestety - niedojrzali sa ludzie pokroju Artura, ktorzy ledwo zdolali poznac tylko czesc tego rynku. Doswiadczenie pracy w SMI czy WS to jak praca w sklepie osiedlowym (i nie zawsze chodzi o klientow ale o kulture pracy w takich firmach). Co do opisu Artura odnosnie programistow - przykro mi to czytac. Ja znalem wielu siwetnych programistow i wcale tureckich łaszków nie nosili.
Przyznam sie szczerze ze czytajac takie wypowiedzi tylko utwierdzam sie w przekonaniu jak niedojrzaly jest ten rynek i jak czesto niedojrzali ludzie pracuja w agencjach.
"@ Mikolaj - Rzeczywistosc jest czasami irytujaca. Jak widzisz po komentarzach niestety nie wszyscy podzielaja Twoje jakze wywazone opinie. O kurcze, jak to musi bolec"<br /> Nie prawda tylko ty mnie irytujesz i nic mnie nie boli czuje sie świetnie,dziękuje za troskę.<br /> Moja opinia jest wyważona, ale sądząc po twojej nasze wagi mają różne skale.<br /> Programista co konfiguruje sieć, hah dobre i jakie wyważone.<br /> <br /> Ja nigdzie nie pisałem ze agencje to synonim sielanki, bo są różne firmy, jedno jest pewnie w firmie ktorą zarządza osoba która nie szanuje pracowników nie chce i nie bede pracować.<br /> Napisz jeszcze ze dwa takie artukuły postaraj sie zeby były nagłośnione, ze pewnoscią znajdziesz uznanie w śród ludzi których już żadna agencja nie chce, a jak bedziesz chciał lepszych to zmienisz nazwisko, bo handlowca czy headhuntera też już nie zatrudnisz.
W tym swoim kiosku ( czy butiku, nieważne... ) masz programistów ( zespół, jak poważna agencja )? Rozumiem, że Ci ludzie też są dla Ciebie żenujący? Czy staną się tacy dopiero wtedy kiedy odejdą?.
@ Mikolaj - Rzeczywistosc jest czasami irytujaca. Jak widzisz po komentarzach niestety nie wszyscy podzielaja Twoje jakze wywazone opinie. O kurcze, jak to musi bolec<br /> <br /> Uwaga o programistach i Spellarena - tak masz racje. Zenujacych programistow w Polsce nadal jest wielu o czym przekonuje sie od paru lat. Dopoki rynek nie znormalnieje nadal bede trafial na ludzi, ktorzy najpierw mowia ile chca zarabiac a potem czasami dopytuja sie co musza robic. Bo programista to zloty ciele ery komputeryzacji - jak on skonfiguruje siec w firmie to nie ma ch.. we wsi.
<blockquote>Jest i to niejedna. Nie tylko dostaniesz książkę do poczytania, ale możesz pojechać na szkolenia, warsztaty, konferencje i jeszcze napić się tam wódki na koszt firmy.</blockquote>A konkretnie to które? Trzeba promować firmy, które inwestują w pracowników.<br /><br />Poza tym, dlaczego o tym nie piszą. Niech założą bloga firmowego i robią PR. Myślę, że wielu ludzi byłoby zainteresowanych. Click5 zrobił rewelacyjną rzecz. Pokazał swoje nowe biuro, było o tym głośno, a tydzień później wystawił ogłoszenie, że szukają programisty. Ciekawe czy się przekopali przez wszystkie aplikacje...<br /><blockquote>Co do składu osobowego - nie jest on podawany z jednego jedynego powodu ! Po prostu nie chcemy ułatwiać pracy headhunterom, którzy non stop próbują kogoś wyciągnąć.</blockquote>Nie no bez jaj... myślisz, że w dobie Linkedin i Goldenline to jest jakieś zabezpieczenie!?
Bardzo subiektywne opinia i dość ostra krytyka, świadczy zapewne o jakieś nie miłej przygodzie/porażce autora w opisanej agencji.<br /> Jednak jest w tym trochę prawdy!
<blockquote> Szkolenia i rozwój? Jest jakaś agencja co płaci $1.5k za szkolenie z zarządzania projektem? Czy dostane książkę do poczytania? </blockquote>Jest i to niejedna. Nie tylko dostaniesz książkę do poczytania, ale możesz pojechać na szkolenia, warsztaty, konferencje i jeszcze napić się tam wódki na koszt firmy. WIELE agencji wysyła swoich ludzi na najróżniejsze imprezy tego typu - wiem, bo sam jeżdżę i spotykam ludzi z branży. Ostatnie przykłady to chociażby konferencja google czy warsztaty Adobe Creative Studio 3. Do tego dochodzą szkolenia wewnętrzne - wymienię Ci tylko tematy ostatnie u nas: autoprezentacja (z jedną z najlepszych polskich firm szkoleniowych), czy zasady kręcenia i montażu video (ze studiem produkcyjnym) <br /><blockquote> Szybki zwiad na Goldenline i sie okazuje, że 3/4 pracowników to studenci, którzy zmieniają pracę co rok. </blockquote>Bzdura - chyba piszesz z perspektywy naprawdę małych agencji z Twojego CV, Bartku.<br /><blockquote> Polecam też poczytać strony "O firmie". Marketingowy, nic nieznaczący bełkot, zero konkretów i chęci wzbudzenia zaufania. Rzygać się chce. A może jest jakaś firma, która nie boi się podać składu osobowego? </blockquote>Problem jest głębszy - jak pisałem w poprzednim wpisie agencje interaktywne mają małe doświadczenie generalnie w budowaniu swojego wizerunku - także w pisaniu o sobie. Przydaje się tutaj nabrać doświadczenia przy agencji ATL/BTL - niewiele wiedzą o specyfice internetu ale w umiejętnościach budowania wizerunku i szerzej zakrojonych kampanii bardzo nam jeszcze do nich daleko. Ale gonimy ich.<br /><br />Co do składu osobowego - nie jest on podawany z jednego jedynego powodu ! Po prostu nie chcemy ułatwiać pracy headhunterom, którzy non stop próbują kogoś wyciągnąć. Nie mam żadnych kompleksów co do obsady naszej agencji i myślę, że większość agencji podzieli tu moje zdanie. Core pracuje tu od lat i przeszedł z agencją bardzo długą drogę do obecnej sytuacji.
nie moge tego czytać, wywaliłem blog A. Kurasińskiego z mozilli, a teraz tutaj to widze, irytuje mnie to.<br /> Osoba która nic nie osiągnęła jedzie po wszystkich, sukcesem nie jest ani FWA, ani FF, ani nominacje do webby<br /> <br /> "gromkie HA HA HA HA HA. Az tyle mielismy tych sukcesow? Bo sobie przyopominam jeden - PDK i Maxa Webera (Matej - szacunek po raz wtory!).<br /> A jesli te same osoby (z Maxa) rozwalaja sobie agencje (mowie o szefostwie) bo ego walnelo po uszach? Zapytaj sie "branzy" jak to bylo.<br /> Za to mam chwalic? Czlowieku gadasz jak PiSowiec - argumentujesz, ze moja krytyka nie powinna sie pojawic bo agencje odnosza sukcesy? "<br /> <br /> no po prostu nie moge, szarga wszystkie moje świętości i cele do których dążę, ale przecież jestem tylko głupim programistą<br /> <br /> człowieku twoja niedziałająca gra którą sie tak chwalisz od kilku miesięcy nigdy nie zadziała, bo żaden programista nie będzie miał ochoty na współpracę z tobą<br /> Po co wpuszczacie tu takich teoretyków, ani to klient agencji, ani pracownik, ani właściciel, ani osoba fascynująca sie tematem.
ktoś to musi robić
ja bym tym agencjom wytknal jeszcze robienie danonkow :)
Nazwy, ogłoszenia o pracę, studenci jako pracownicy? Aż strach pomyśleć jakie będą kolejne grzechy wytknięte agencjom...
Faktem jest, że znałem takie agencje, które pozyskiwanie klientów traktowały jak swoistą grą w stylu "nakraść, nakraść i uciekać". Te właśnie miały dział handlowy, zamiast działu client service. Widać Artur za długo w nich pracował :-).<br /> <br /> Wszyscy przyznają, że w tym jest trochę prawdy. Można zadać jeszcze jedno pytanie: kto widział dział Quality Assurance w polskiej agencji? Tymczasem w zachodnich agencjach (raczej większych) to dość liczebne działy, w których zaczyna się karierę ;-) (aby zostać PMem lub accountem). Natomiast wydaje mi się, że jest lepiej niż Artur pisze - często agencje mają przecież dział planowania strategicznego lub e-consultingu, o którym nie wspomina autor. <br /> <br /> Duże agencje mają rozbudowane struktury, bo je na to stać. I przy dużej skali zleceń opłaca im się specjalizować stanowiska. <br /> W mniejszych agencjach bez większego zaplecza kadrowego oraz obrotu oraz kapitału klientów taka specjalizacja jest nieefektywna kosztowo - w sumie proste prawo.
Jeśli ktoś jest rozsądny i w miarę spostrzegawczy, to może sobie wyrobić zdanie o branży nie mając z nią wiele wspólnego. <br /> <br /> Weźmy ogłoszenia o pracy, bardzo często na pl.praca.oferowana, bo bezpłatne. "W charakterze menadżera projektu mile widziani studenci." [Big Blue lubi za to PMP]. Firmy oferują m. in. dostęp do najnowszych technologi. Czyli, że firma pozwoli mi zainstalować najnowszego Apacha? Szkolenia i rozwój? Jest jakaś agencja co płaci $1.5k za szkolenie z zarządzania projektem? Czy dostane książkę do poczytania?<br /> <br /> Szybki zwiad na Goldenline i sie okazuje, że 3/4 pracowników to studenci, którzy zmieniają pracę co rok. Jacyś dzienni studenci informy na UW albo AGH pracują w jakiejś agencji? "Naszym kapitałem są ludzie", taa...<br /> <br /> Polecam też poczytać strony "O firmie". Marketingowy, nic nieznaczący bełkot, zero konkretów i chęci wzbudzenia zaufania. Rzygać się chce. A może jest jakaś firma, która nie boi się podać składu osobowego?<br /> <br /> No i te nazwy. Dlaczego większości z nich nie da się normalnie podać przez telefon? Można zauważyć pewne reguły rządzące nazwami. Jeden wieczór i możnaby napisać generator nazwa a la web 2.0 logo creator.<br /> <br /> Oczywiście jak ktoś jest "insiderem" to wie zdecydowanie więcej. [Uwaga o CMS bardzo trafna. Aż się dziwie, że nikt jeszcze nie pisze że robi enterprise CMS, a może jestem niedoinformowany?]<br /> <br /> Ale to wszystko niekoniecznie wynika ze złych intencji agencji. Są one na tyle młode, że nie miały możliwości nabrać odpowiednich umiejętności jako organizacje. Ale z drugiej strony... co mnie to obchodzi jako pracownika lub klienta?<br /> <br /> Jak dla mnie to Artur nie przesadził.
A ja chciałbym stanąć po stronie programistów :) Toż to już Wielki Programista Bill G. zauważył, że w firmie już nie pracuje się do śmierci i zmiany są jak najbardziej naturalne. Ludzie pracują w firmie do czasu kiedy ona zapewnia im możliwość rozwoju i jest miejscem gdzie się czegoś nowego uczą i robią ciekawe rzeczy - dodatki w postaci premii, ubezpieczenia itp. - można mieć wszędzie. Z grubsza pensje są takie same w większości firm na rynku (z grubsza :). <br /><br />Sam też przeżywałem odejścia i przyjścia programistów - faktycznie ważny jest styl w jakim to się dzieje - ja miałem szczęście - do kulturalnych (pozdrawiam - pewnie czytają)<br /> <br />Ja za to chciałbym zwrócić uwagę na coraz mizerniej przygotowanych programistów - właśnie poszukuje jeszcze jednego super programera - choć wymagania mam całkiem podstawowe. Z rozmów z moimi znajomymi programistami i doświadczeń własnych wynika, że teraz mamy do czynienia z ludźmi którzy poszli na studia o tym profilu z "czystej chęci zysku" - w nadziei, że będzie to intratny zawód. <br /><br />Dawniej w głównej mierze szło się z przekonania albo zamiłowania. Dzięki temu i odpowiedniemu przygotowaniu - stworzenie skryptu w Perlu, C, czy też prostej gry w Javie nie stanowiło problemu - jeżeli trzeba było stworzyć coś od podstaw a nie znało się technologii - to było wyzwanie - PHP właśnie powstawało na naszych oczach. Szalone lata 90, a właściwie ich końcówka :)- wystarczyło mieć książkę pod tytułem "ASP" (taka żółta) i z nią na kolanach stworzyć CMS do BIG Banku Gdańskiego - teraz mogę się do tego przyznać :)<br /><br />Dziś znaleźć kogoś kto operuje swobodnie w więcej niż w 2 technologiach alternatywnych to prawie wyzwanie extremalne.<br /><br />Kolejna sprawa która mnie irytuje to utrudnianie sobie maksymalne pracy i brak pomyślunku. Np. na zadanie testowe - dostarcz mi jak najszybciej funkcje do sortowania tablic w JS nikt jeszcze nie odpowiedział: <a href="http://www.google.pl/search?num=100&hl=pl&rlz=1T4GGLF_blogPL212PL212&q=javascript+sort+function+free+table&btnG=Szukaj&lr=" target="_blank">link</a><br /><br />Wszyscy mozolnie piszą kolejne linijki kodów - tego co już jest stworzone od zarania dziejów. Zaczynam podejrzewać też, że na studiach nie uczą już procedur odnajdywania błędów i debagowania?<br /> <br />Nie będę zanudzał dalej opowieścią - ale jakby co przykładów mam multum. <br /><br />Mała dykteryjka tuż przez zakończeniem dla znających podstawy matematyki! Zadanie testowe - człowiek nie wiedział jak zrobić zamianę znaku liczby na przeciwny. Na moje pytanie z czym ma problem powiedział, że zna funkcje w PHP która podaje jaki jest znak ale nie zna takiej która zamienia na przeciwny. Na moją podpowiedz, że przecież wystarczy pomnożyć przez -1 i już po wszystkim. Dostałem odpowiedz: "no ale skąd będę wiedział jaki ta liczba ma znak".<br /><br />A na koniec pytanie: ilu programistów w Polsce byłoby zbędnych gdyby nie polskie literki w bazach. Jakimś cudem zawsze są problemy ;-)
Dobrze prawi. W wielu miejscach ma racje i celne obserwacje. W wielu drwi, ale nie za bardzo. Zgadzam się z wieloma uwagami, nie chce mi się pisać, którymi. Wszystkich znam od podszewki: programistów, z wieloma się koleguje lub kolegowałem, jak są bystrzy to widzą, co robią. Dlaczego nie mieliby pójść do lepszej pracy za lepsze pieniądze i warunki. Wszystko zależy od stylu w jaki to zrobią. Tych co znam to zrobili to z klasą. Handlowcy? Sam jestem i byłem. Powiem tak, tu się nie zgadzam ... dupa jest handlowiec, jak nie zarobi sobie drugiej pensji z premii za sprzedaż. Wywalić na zbity pyski. Albo agencja do kitu jak nie ma sposobu na motywację sprzedaży, że wolą siedzieć zbędnie u klienta albo po knajpach :D. Szef sprzedaży do dupy jeśli im pozwala na to. A reszta... raz ma chłop racje, raz przesadza.
<blockquote> ... Ten problem nie dotyczy jedynie agencji interaktywnych, ale także dużych firm informatycznych. <br /> </blockquote>Z moich obserwacji wynika, ze rozmiar firmy czy zespołu nie ma znaczenia. Nie podważam też twierdzenia, że programistom zdarzają się zmiany pracodawców. Zauważam tylko, że są miejsca, w których takie zmiany nie mają miejsca tak często, jak w agencjach interaktywnych, i jak widać są na to sposoby. Najwyraźniej mamy inne doświadczenia w obcowaniu z lojalnością programistów ;) Wszystko ma jakąś przyczynę ;) Generalizowanie, że akurat "programiści to taka zła i nielojalna grupa pracowników" jest conajmniej "pocieszne", zresztą jak cały wpis autora ;) I chyba takie miało być...
Mowicie, ze ten wpis to prowokacja, ze frustracja, ze komus sie cos nie udalo, ze spiety...<br /> <br /> ... ale czy to nie jest tak, ze tu na tym blogu komentujacym trudno sie przyznac do tego wszystkiego, bo przeciez w wiekszosci reprezentuja takie agencje, bo w wielu przypadkach sa udzialowcami w tych firmach albo ludzmi odpowiedzialnymi za rozwoj poszczegolnych dzialow, ktore tu poddane zostaly krytyce? Przeciez blog czytaja tez klienci... media... wiec troche jakby wstyd...<br /> <br /> "Ręka w górę agencja posiadająca wewnętrzny dział: SEO, user-experience i usability."<br /> <br /> Wszystko to zalatwia w agencjach piarowiec. Pisze artykuly o tym jak wazne jest pozycjonowanie i uzytecznosc serwisu, podkresla role internauty w tym wszystkim i podpisuje tekst firma. Wyglada na to, ze agencja SIE ZNA, ze ROBI to, ze MA DOSWIADCZENIE... Tymczasem zwykle usability idzie swoja droga a projekt witryny swoja, SEO po kryjomu robi zawnetrzna firma, a PM tylko dlatego nie kompromituje sie w rozmowie z klientem, ze ten wie jeszcze mniej na temat pozycjonowania niz statystyczny project manager agencji interaktywnej w Polsce.<br /> <br /> "To może przynajmniej któraś specjalizuje się w e-PR? I nie mówię tu o zbudowaniu takiego sobie narzędzia do wysyłania masowo maili."<br /> <br /> A e-PR'u nie uprawia sie u nas ani w agencjach interaktywnych ani w klasycznych agencjach piarowych. W tych drugich zwyczajnie nie czuja tematu... W tych pierwszych zal kasy na pracownika, ktory by sie w tym specjalizowal. Zreszta... co tu mowic szumnie o planowaniu i realizowaniu przemyslanych dzialan e-PR kiedy nie robi sie najprostszych rzeczy online. Przyklad pierwszy z brzegu - agencje wrzucaja na ten blog newsy o swoich produkcjach. Wrzucaja i... zapominaja - odwalone. Pojawiaja sie jakies komentarze, czasem jakies pytania, ale agencja ogranicza sie czesto do akcji 'kopiuj - wklej'. Nie sledzi dyskusji nt. projektu nie mowiac juz o udzielaniu odpowiedzi... wiec co tu mowic o profesjonalnym e-PR?
<blockquote>Nie sądzę też, by chodziło tutaj o lojalność. Być może specyfika pracy agencji jest taka, że programistom łatwiej rozwinąć się z czasem w innym miejscu.</blockquote>Zgodziłem się ze stwierdzeniem o nielojalności programistów nie tylko na podstawie własnych doświadczeń, ale także rozmów z moimi znajomymi. Ten problem nie dotyczy jedynie agencji interaktywnych, ale także dużych firm informatycznych.
<blockquote> Człowieku nie pisz takich rzeczy, bo Twoi Grzesio z Czesiem mogą się poczuć urażeni i z czasem może zacząć brakować naboi w Twoim Revolverze. Wybacz, ale wydaje mi się, że "sam sobie robisz kuku" smarując takie rewelacje. </blockquote><br /> <br /> Rafał, tekst o nabojach pierwsza klasa :)) <br /> <br /> <blockquote> Jeśli ktoś już musi to robić, to niech w całej ocenie bierze pod uwagę także swoją lojalność i to, co zrobił dla zbudowania lojalności wobec siebie u drugiej strony. ;) </blockquote><br /> <br /> Amen
<blockquote>Klepie taki sobie jakieś znaczki-maczki, klepie i nagle dzwoni telefon "praca, zarobki, lepsze warunki" słyszy taki Grzesio czy Czesio w tureckim sweterku. Idzie wiec na rozmowę, mamrocze kwotę, dostaje prace i znowu klepie kod (czasami ten sam).</blockquote><br /> <br /> <blockquote>W pełni zgadzam się z tym, że programiści są najmniej lojalnymi pracownikami. Mimo, że atmosfera pracy i rozwój umiejętności jest dla nich ważny, to kasa zawsze ważniejsza. Poza tym o ile praca handlowca czy grafika w każdej firmie jest podobna to w przypadku programistów może się ona w różnych firmach diametralnie różnić (większe zespoły, inne języki, inna metodologia pracy). Ciągły pościg za czymś nowym powoduje, że fluktuacja programistów faktycznie jest wyższa niż pracowników na innych stanowiskach.</blockquote><br /> <br /> Nie wydaje mi się, aby programiści byli bardziej pazerni na "kasę" niż pozostali pracownicy. Grafik, czy handlowiec zrobi dokładnie to samo gdy dostanie atrakcyjną ofertę. Podążanie za zmianami i rozwojem bynajmniej też nie jest sprawą negatywną.<br /> Może programiści mają po prostu więcej możliwości i to najbardziej boli?<br /> <br /> Nie sądzę też, by chodziło tutaj o lojalność. Być może specyfika pracy agencji jest taka, że programistom łatwiej rozwinąć się z czasem w innym miejscu. Mam kilku znajomych programistów w bankach i biurze maklerskim. Tam taki problem nie występuje. Pracodawca potrafi Czesia i Wiesia skutecznie przy sobie zatrzymać, zanim ten zdąży o planowanym odejściu poinformować (np poprzez podwyżkę rzędu xxx%, po ktorej Czesio ma wyrzuty sumienia, że w ogole mogl pomysleć o zmianie pracy), podobnie z rozwojem/szkoleniami.<br /> Nie ukrywajmy, że w większości agenci interaktywnych tak nie jest. Chodzi o to by było szybko, "ladnie", "fajnie", co nie zawsze pasuje do specyfiki programowania. Na programowaniu agencjom najczesciej nie zalezy tak samo, jak na czesci marketingowej i graficznej, wiec skad to zdziwienie, że stosunek programistów czasem jest jaki jest? Oczywiście to nie wina agencji, ani konkretnych osob nimi kierujących, po prostu <strong>taka jest specyfika</strong> tych tworów. Smarowanie farmazonów o nielojalności programistow jest pójściem na łatwiznę, poza tym jest bardzo zabawne i doskonale oddaje rozpieszczenie kadry zarządzającej ;-P. Jeśli ktoś już musi to robić, to niech w całej ocenie bierze pod uwagę także swoją lojalność i to, co zrobił dla zbudowania lojalności wobec siebie u drugiej strony. ;)
zbierze rekord, ajakże, najgorsze, że ten tekst pokazuje, że Artur jest nieco spięty
Jak sam autor przyznał na łamach swojego bloga, artykuł jest prowokacją. <br /> <br /> Mnie osobiście trudno jest się zgodzić z takim pojmowaniem branży, skoro zjawisko to jest powszechne mogę się tylko cieszyć z takiego obrotu sprawy. Jestem pewien, że agencje z którymi zazwyczaj spotykamy się w przetargach mogą się czuć na tym rynku niezagrożone! <br /> <br /> Nie będę powtarzał, tego z czym się zgadzam, a z czym nie. Pisałem o tym na łamach <a class="non-html" href="http://blog.kurasinski.com/?p=73#comments"> bloga Artura </a>. Różnimy się optyką w postrzeganiu branży, a może mamy po prostu inne doświadczenia. <br /> <br /> Nie widzę nic złego w wywoływaniu emocji tego typu wpisami, przyznam że wpis mnie zainteresował.<br /> <br /> W moim przekonaniu dyskusja na ten temat tak naprawdę nie dotyczy agencji interaktywnych. Skoro małe agencje nawet jeśli nazywają się "interaktywnymi" nie są brane pod uwagę w rozdaniach istotnych budżetów, mają niewielki udział w rynku, nie mogą więc stanowić o jakości usług w branży interaktywnej.<br /> <br /> Studząc nieco dyskusję uważam, że rynek sam sobie tego rodzaju patologie ureguluje.
<blockquote>Klepie taki sobie jakieś znaczki-maczki, klepie i nagle dzwoni telefon "praca, zarobki, lepsze warunki" słyszy taki Grzesio czy Czesio w tureckim sweterku. Idzie wiec na rozmowę, mamrocze kwotę, dostaje prace i znowu klepie kod (czasami ten sam). Nic się nie zmienia - dziewczyny nadal na niego nie lecą, jądro linuksa samo się nie chce kompilować a do tego kolejna agencja nie różni się od poprzedniej.</blockquote><br /> <br /> Człowieku nie pisz takich rzeczy, bo Twoi Grzesio z Czesiem mogą się poczuć urażeni i z czasem może zacząć brakować naboi w Twoim Revolverze. Wybacz, ale wydaje mi się, że "sam sobie robisz kuku" smarując takie rewelacje.
Juz komentowalem ten wpis na blogu Artura - ciagle nie rozumiem motywow autora. Niby pisze o calej branzy, ale potem, ze tylko o swojej starej agencji. Mocno przejaskrawione. Ale pewno zbierze rekord komentarzy.
Jeśli nie powiesz klientowi, ze jest coś takiego jak link sponsorowany to czemu ma kupić u Ciebie usługę pozycjonowania? <br /> Co dokładnie przez to rozumiesz ?
Myślę że większość już to czytała na blogu autora wpisu powyższego (<a class="non-html" href="http://blog.kurasinski.com/?p=73"> http://blog.kurasinski.com/?p=73</a> ) gdzie była dość ożywiona dyskusja. Artur masz dość spora "poczytność" :)
<blockquote>Mocno przejaskrawiony wpis, choć jest też parę trafnych uwag</blockquote>Być może, choć.. Artur na swój sposób - nazwałbym go "krzywym zwierciadłem o ironicznym zabarwieniu" pokazał podstawowe bolączki firm częstokroć szumnie zwanych agencjami interaktywnymi. Artur, czekam zatem na wpis opisujący relacje pomiędzy PM'ami a działem kreacji :>
Mocno przejaskrawiony wpis, choć jest też parę trafnych uwag.<br /><br />W pełni zgadzam się z tym, że programiści są najmniej lojalnymi pracownikami. Mimo, że atmosfera pracy i rozwój umiejętności jest dla nich ważny, to kasa zawsze ważniejsza. Poza tym o ile praca handlowca czy grafika w każdej firmie jest podobna to w przypadku programistów może się ona w różnych firmach diametralnie różnić (większe zespoły, inne języki, inna metodologia pracy). Ciągły pościg za czymś nowym powoduje, że fluktuacja programistów faktycznie jest wyższa niż pracowników na innych stanowiskach.<br /><blockquote>Prawda jest taka, ze zdecydowana większość agencji tkwi w modelu: sprzedajemy klientowi WWW (czyli kod z obrazkami) plus może kupi u nas obslugę miesieczną. A oferta gdzie zaplanowanie reklamy i zaoferowanie zakupu mediów? A gdzie usługi pozycjonowania? A może wykorzystanie nowych form i kanalów reklamy telefony, telewizja internetowa, społeczności?</blockquote>Z powyższym stwierdzeniem się nie mogę zgodzić. Duzi klienci są coraz bardziej świadomi i wymagający. Coraz częściej po stronie klient partnerem w rozmowach jest osoba na stanowisku "interactive communication manager" dobrze orientująca się w aktualnych trendach. Obecnie trudno wygrać przetarg bez dobrze przygotowanej strategii.<br /><br />Społeczności? Na 10 briefów jakie otrzymuję 3 mówią o społecznościach i web 2.0. Zaproponowanie kampanii wirusowej z wykorzystaniem serwisów agregujących treści jest żadną innowacją. Każda agencja z czołówki proponuje takie rozwiązanie, jeśli jest ono oczywiście uzasadnione. Zresztą klienci sami często wychodzą z inicjatywą i proszą o zaplanowanie kampanii wirusowej.<br /><br />Natomiast faktem jest, że agencje interaktywne rzadko planują media - tym zazwyczaj zajmują się domy mediowe (przez media rozumiem także wyszukiwarki).<br /><br />Sporadycznie klient oczekuje wykonania jedynie serwisu, prawie zawsze towarzyszy mu kampania.<br /><br />To co można zarzucić klientom to mordercze terminy. Dobry projekt wymaga czasu, niestety zbyt często jest on bardzo ograniczony.<br /><br />Tak wyglądają realia współpracy z dużymi brandami.<br /><br />Średnie firmy niestety rzadko kiedy są tak świadome i mają tak sprecyzowane oczekiwania. Briefy są słabo opracowane a budżety zdecydowanie mniejsze. Przedstawione propozycje zazwyczaj podobają się takiemu klientowi, jednak w momencie otrzymania wyceny pomysły są przycinane przy samej ziemi. 30.000 zł to często max ile średni klient może zapłacić za stronę. A o budżecie na działania promocyjne możesz zapomnieć.<br /><blockquote>Co z tego wynika - ano to, ze większość agencji po prostu kłamie klientom mówiąc, ze osoby startujące w przetargach są pracownikami firmy (bo kto by się chciał ujawniać, że nie ma kasy na zatrudnienie dodatkowych osób). Po drugie najlepsze projekty sa wykonywane poza agencjami a często sama agencja nie ma do nich źródeł.</blockquote>Po pierwsze Fri-lanserzy są drożsi od pracowników etatowych. Powody korzystania z ich usług są różne. Czasem po prostu są bardzo dobrzy w tym co robią i idealnie pasują do realizowanego projektu. Innym razem agencja jest przypchana robotą, a klient oczekuje projektu na "za 2 dni" wtedy nie masz wyboru i zatrudniasz freelancera (albo odpuszczasz przetarg). Ale każda szanująca się agencja ma swój core team, który realizuje projekty dla kluczowych klientów i zazwyczaj te najlepsze projekty powstają jednak w agencji.<br /><br />Agencja, która poważnie podchodzi do tego co robi zdaje sobie sprawę, że kluczem do sukcesu są ludzie w niej pracujący. Priorytetem zarządu staje się zatrudnienie tych najzdolniejszych i sprawienie, aby chcieli w firmie zostać na lata.