Dzisiejszy świat reklam przypomina pędzący pociąg, z którego okien świat staje się już lekko zamazany. Ilość informacji, które bombardują nas w ciągu dnia, przerasta nasze możliwości. Zaczynamy więc, dla własnego zdrowia, ograniczać czas życia informacji.
Nie tak dawno natknąłem się w Internecie na stare reklamy z lat 90tych. Kto z nas nie pamięta reklam Prusakolepu, marynarza z Baltony, czy nieśmiertelne „to nie wungiel gołąbeczko ino elektroniczno wago sklepowo”. Stare, dobre czasy – człowiek wiedział, co kupować – jeśli telefon, to tylko Centertel, jeśli podpaski, to tylko always (z taką pewną nieśmiałością), a jak ktoś miał jakiś problem z techniką, zawsze o radę mógł zapytać Henryka Zająca, który już od 14 lat naprawiał pralki w reklamie Calgonu. Jeden problem, jedno rozwiązanie. Człowiek wiedział, czego się trzymać.
W porównaniu do tego spokojnego okresu, dzisiejszy świat reklam przypomina pędzący pociąg, z którego okien świat staje się już lekko zamazany. Ilość informacji, które bombardują nas w ciągu dnia, przerasta nasze możliwości. Radzimy sobie z takim przeładowaniem na różne sposoby. Przede wszystkim selekcjonujemy informacje, które do nas dochodzą. Wybieramy jedynie te, które mogą nam ewentualnie pomóc, bądź zaciekawić. Ale to przestaje wystarczać, nadal ilość bodźców jest zbyt duża. Przechodzimy więc na wyższy etap dbania o nasze zdrowie psychiczne – zaczynamy ograniczać czas życia informacji.
Najlepiej widać to na przykładzie oprogramowania. Do niedawna cykl życia produktu (analiza, projektowanie, implementacja) trwał lata. I nadal tak się zdarza – Windows, Photoshop, czy nawet pakiet Office mają już ładnych kilka (kilkanaście) lat życia i mają się całkiem dobrze. Jeszcze parę słodkich lat przed nimi. Ale pojawiło się także zjawisko, którego do tej pory nie było. Zaczęliśmy projektować i pisać produkty, których czas życia zaczyna być mierzony w miesiącach. A czasami nawet w dniach.
Dobrym przykładem dużej (i niezwykle dochodowej) firmy specjalizującej się w aplikacjach o krótkim czasie życia jest Zynga. Jej produkt FarmVille (aplikacja na Facebook’u pozwalająca uprawiać wirtualną farmę) przez kilka kolejnych tygodni z rzędu zyskiwał więcej niż milion nowych użytkowników miesięcznie. Obecnie jej nowy produkt ma szansę pobić ten rekord – na Facebook’u rozpoczęły się właśnie Mafia Wars.
Także sklep aplikacji dla iPhone’a to dobre miejsce na nawet kilkudniowe aplikacje. Obecnie dzień pracy dobrego kodera aplikacji dla tej platformy, w USA, wyceniany jest mniej więcej $1000. Wystarczy dobry pomysł, parę dni pracy kodera, i wstrzelenie się w konkretne zapotrzebowanie. I zyski potrafią być duże…
Podobne przyspieszenie nie omija także rynku reklamowego. Co raz częściej spotykamy się z produktami, które żyją ledwie miesiące. Jako case study niech posłuży ostatni pomysł firmy PUMA.
Od początku września szczęśliwi posiadacze iPhone’ów mogą za pomocą serwisu iTunes przenieść w nowy wymiar swoje przeżycia związane z fluktuacjami na rynkach finansowych. Gdy indeksy idą w dół, podobnie dzieje się z modnymi elementami garderoby uśmiechniętych modelek i modeli, którzy reagują w ten sposób na zmiany nastroju inwestorów...
Aplikacja przygotowana dla Pumy przez australijską agencję Droga5 dostarcza aktualne wyniki najważniejszych indeksów giełdowych jak DOW Jones, DAX, czy australijski S&P / ASX 200. Od ubiegłej jesieni powszechnie wiadomo, że finanse to nie wszystko. Wiedzą to szczególnie inwestorzy z Wall Street. Teraz mogą wybrać przystojną modelkę lub modela, który opatrzy wdzięcznym wizualnie komentarzem wszystkie istotne zmiany indeksów...
Aplikacja jest darmowa, ale nietrudno się domyśleć, że jej głównym zadaniem jest niestandardowa prezentacja nowej kolekcji marki PUMA na sezon jesień-zima 2009. Marketingową układankę dopełnia przeniesienie zabawy z on-line’u do przestrzeni off-line, gdzie w sklepach firmowych PUMY za okazaniem iPhone’a z zainstalowaną aplikacją można otrzymać 20% rabatu na kolejne zakupy. Niestety tylko w USA.
Czy to dobry krok PUMY? Nawet jeśli aplikacja nie będzie rozchwytywana przez właścicieli iPodów, to jest to na pewno znak naszych czasów. Starożytni grecy rozgrywali swoje igrzyska pod dewizą citius altius fortius, co można przetłumaczyć jako szybciej, wyżej, silniej. Mam wrażenie, że branża reklamowa może powoli zmierzać do modelu citius citius citius.
Tekst powstał dzięki Jakubowi Jędrzejkowi, Brand Success Director’owi z Los Mejores.
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»