<img align="right" alt="marketing_wirusowy.jpg" id="image37" title="marketing_wirusowy.jpg" src="http://www.interaktywnie.com/wp-content/uploads/2006/11/marketing_wirusowy.jpg" />W Europie zachodniej i w Stanach do promocji czegokolwiek w internecie coraz częściej wykorzystuje się marketing wirusowy. W Polsce kampanie wirusowe z prawdziwego zdarzenia to rzadkość. Rodzime agencje wolą projektować drogie serwisy internetowe oraz prowadzić kosztowne kampanie reklamowe z użyciem przeróżnych mutacji banerów, brandmarków czy intersticiali. Agencje interaktywne całkiem nieźle z tego żyją, a im więcej na kampanię wyda klient, tym więcej zarobi firma.Taki model biznesowy może być jednak zagrożony przez szybki rozwój <a target="_blank" href="http://en.wikipedia.org/wiki/Social_media">social media</a> (mamy polski odpowiednik tego zwrotu?).

Zanim to jednak nastąpi będziemy musieli trochę poczekać, aż polscy marketerzy dostrzegą reklamowy potencjał serwisów społecznościowych, takich jak Google Video czy YouTube i zaczną wymagać od swoich agencji tanich kampanii wirusowych. Trochę czasu upłynie także, zanim agencje nauczą się takowe kampanie realizować.
Jak na razie w polskim Internecie dobrych przykładów jest jak na lekarstwo. Tracą głównie marketerzy, ponieważ wirusy mogą być kilka tysięcy RAZY tańsze(!) niż tradycyjne kampanie banerowe, natomiast ich skuteczność jest podobna, jeśli nie wyższa.
Dla przykładu przyjrzyjmy się kampanii wirusowej amerykańskiej firmy Blendtec - producentowi robotów kuchennych. Ich 30 sekundowy spot oglądnęło już ponad 300 000 osób. Biorąc pod uwagę, że wyprodukowanie spotu kosztowało 100 dolarów (wraz z kosztem grabi) to mamy całkiem niezły ROI.Blendtec umieścił w sieci 10 spotów. W każdym z nich obserwujemy jak za pomocą kuchennego miksera można zmielić najróżniejsze przedmioty (puszkę coli, karty kredytowe, długopisy czy płyty CD). Szacuję, że wszystkie spoty zostaną wyświetlone 5 milionów razy! Najlepsze jest jednak to, że internauci świadomie i dobrowolnie decydują się na oglądanie reklamowych klipów.
Pobierz ebook "Ebook: Jak chronić dane w firmie. Kompendium wiedzy dla managerów"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Jesteśmy pierwszą w Polsce omnichannelową agencją marketingową. Odważne wizje oraz innowacyjne technologie zmieniamy w …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Przez kilkanaście ostatnich lat pracowałem w korporacji bankowej. Od kilku e-learning to była odstawa szkolenia wszystkich pracowników. Szkolenia tym samym były obowiązkowe. Same w sobie były dobre jednakże aby właściwie wykorzystać w nich informacje na ich przyswojenie potrzebny był czas. A tego w korporacji brakowało. Stąd szkolenie odbywało się na zasadzie przeklikiwania . Te kończące się egzaminem -odbywało się zespołowo. Sam pomysł i przygotowanie treści były na różnym poziomie. Teraz chętnie korzystam z takich rozwiązań sam. To dobra forma także szkoleń w mojej formie. Oprócz spotkań na żywo są wspaniałym uzupełnieniem wiedzy. Sprawdza się to jednak przy niewielkim podmiocie - przynajmniej w moim życiorysie.
Myślę, że jeszcze długa droga zanim e-learning w Polsce stanie się bardziej popularny. Ja tego nie widzę z tej przyczyny, że trudno tutaj o taka kontrolę uczniów jak w przypadku bezpośredniej obecności. To świetne wyjście, gdy działamy z każdym uczniem z osobna,ale nie w sytuacji gdy jednoczesnie zajmujemy się kilkoma/kilkunastoma, a ze względu na cięcie kosztów tak się to pewnie kończy najczęściej. Myślę więc, że z jednej strony co prawda rynek nie jest nasycony,ale z drugiej nie ma obecnie wystarczającego popytu na takie usługi.
Dlaczego e-learning? Oszczędności ;)
E-learning ma jak dla mnie same wady; zero interakcji z innymi ludźmi, brak motywacji. Niby internet zbliża, ale na skypie nie wszystko da się przekazać niestety. Nie mówiąc już o problemach technicznych, które zaskakująco często dzieją się własnie w momencie, kiedy chcemy się czegoś nauczyć;)
Ja odbyłam dwa kursy e-learningowe, które trwały pół roku i jestem z nich bardzo zadowolona, bo prowadzący podszedł do tego naprawdę profesjonalnie i w każdym tygodniu faktycznie trzeba było przysiąść do tematu i rozwiazać jakieś zadanie, test, uczestniczyć w dyskusji... jeżeli prowadzący nie mobilizują uczestników do takiej aktywności, to raczej uczestnikom ciężko się zabrać za przyswajanie wiedzy...
ale nie ma motywacji tak jak na żywo
Wydaje mi się, że to jeszcze działka, która w Polsce dopiero raczkuje, sądząc po jakości usług oferowanych przez niektóre firmy e-learningowe, więc pole do manewru i zarabiania pieniędzy jak najbardziej jest. Kwestia tylko tego, czy będziesz w stanie zaproponować wysoką jakość i w miarę konkurencyjne ceny. O chętnych bym się nie martwiła - ludzie nie mają teraz czasu na dojazdy więc wielu skusi się na naukę w domu.
Studia przez Internet powinny być dostępne co nie znaczy . Jeśli chodzi o koszt takich studiów powinien być wypadkową tego jak wartościowa wiedza jest przekazywana za pomocą Internetu a nie sam fakt, że studia są prowadzone przez Internet. <br /><br /> E-learning to nie tylko interaktywne zadania i testy do rozwiązywania przez studentów. Teraz nowoczesny e-learning to interaktywne video-konferencje prowadzone w czasie rzeczywistym. W mojej firmie uczymy ludzi angielskiego przez Internet i sprawdza się to bardzo dobrze gdy lektor przebywający w UK uczy ludzi przebywających w Polsce. Ale sukcesu nie zapewnia medium za pomocą, którego jest przekazywana wiedza tylko jej wartość, jakość zajęć.<br />
studia interaktywne na pewno dobra rzecz dla osob ktore nie moga studiowac w swoich miejscach zamieszkania np puw , koszta jednak sa czasem wyzsze niz studioow zaocznych co uwazam odstrasza. Studia przez interent powinny byc tanie wtedy bylyby bardziej masowe
Może w końcu się to zmieni. Niestety na nowe technologie uczelnie potrzebują środków finansowych. Nie bardzo mają je skąd uzyskać. Wielką szansą dla nich są przede wszystkim dotacje i środki pochodzące z programów Unii Europejskiej. Dzięki nim może standard i technika nauczania się zwiększą.
niestety e - learning nie jest zbytnio popularny. Niezbyt wiele uczelni go dzisiaj stosuje, więc i nie ma zbyt dużej konkurencji w tym zakresie. czy da się zarobić? To zależy gdzie i czy rzeczywiście uda ci się trafić do odpowiednich ludzi.
Można za to uczyć niektórych rzeczy. Pewnie, że matematyki stosowanej się nie da, ale już na przykład marketingu, PR - u czy też dziennikarstwa tak. Poza tym różnego rodzaju platformy e - lerningowe spełniają bardzo różne role. Za ich pomocą wykładowcy kontaktują się na przykład ze studentami.
Oczywiście, że nie wszystko można w ten sposób nauczać. Uczelnie szukają jednak alternatywnych rozwiązań na to by móc kształcić - zdzierać jeszcze więcej kasy mniejszym nakładem pracy wykładowców- większe ilości studentów. Pewnie za jakiś czas nasze dzieci będą w ten sposób się już kształcić.
Jak na razie nauczanie przez internet nie jest u nas popularne ale może z czasem jakoś się to rozwinie, choć oczywiście wszystkiego nie da się nauczyć w ten sposób.
Na razie jest e-lerning jest jeszcze w powijakach, chyba dopiero jak zaczną nauczać ci którzy od małego mają styczność z komputerami i internetem to zacznie się to dynamicznie rozwijać.
Jak na razie e-lerning w Polsce kuleje, bo jednak niezbyt wiele uczelni (z paroma wyjatkami) podejmuje w tym temacie jakieś działania. Jak już to dotyczy to przeważnie niewielkiej ilości studentów, albo jest dopiero na etapie prób i testów.
Jak by nie było, to e - learning jest dzisiaj przyszłościowy i z pewnością niedługo coraz więcej osób będzie się zajmowało taką metodą nauczania. Może niedługo będzie on już na wszystkich większych uczelniach w naszym kraju.
Tylko, że one nie stosują e - lerningu na bardzo dużą skalę. Jest to moim zdaniem tylko dodatek do normalnej formy nauczania. Poza tym może on całkiem dobrze służyć jako wirtualna platforma kontaktu studentów i wykładowców.
Nie wiem, czy mam rację, ale identyczna sytuacja ma się z politechniką Łódzką i kilkoma uczelniami warszawskimi. Przynajmniej takie były właśnie plany. dzisiaj mogło się jednak wszystko już zmienić, bo uczelnie nie mają na to pieniędzy.
Krakowski UEK stworzył taka platformę i od chyba czterech lat ją stosuje na większą skalę. Działa ona bez większych problemów i cieszy się coraz większą popularnością. Być może będzie jeszcze lepiej pod tym względem
Znacie może przykłady uczelni, które na większą skalę stosują e-learning?
E - learning nie ma w Polsce zbyt długiej tradycji. Zawsze jednak może być lepiej niż teraz. Może niedługo bez najmniejszych problemów będą korzystały z niego wszystkie najlepsze uczelnie w naszym kraju. Warto na ten temat rozmawiać dzisiaj.
Na wielu uczelniach e-learning jest niezwykle popularny. Platformy e-learningowe są doskonałym wyjściem z sytuacji, ale tylko wtedy, kiedy to traktują na jakiś konkretny temat. można je potraktować jako jakiś dodatek do nauki.
Podłączam się do pytania. A jak oceniacie jakość e-learningu w Polsce?
... bo kampania wirusowa kojarzy się z - wirusem - a więc z - chorobą - a więc - kichamy na nią! ;)
No tak, minął rok od publikacji artykułu i wiele się pozmieniało. Czy wy też macie coraz więcej zapytań o kampanie wirusowe?
<a href="http://www.janmedia.pl/marketing_wirusowy_dla_amnesty_international.xml">Bardzo krotkie info</a> o tym co robilismy ostatnio z Heureka w temacie viral marketingu dla Amnesty.<a class="non-html" href="http://www.janmedia.pl/marketing_wirusowy_dla_amnesty_international.xml"></a>
Momo, moim zdaniem przeciwnicy po prostu zapominają co było celem tego materiału. W filmie Agency.com pada zdanie na briefiengu: "They [Subway] want a 5minut video on a team" czy jakoś tak... co pokazuje cel przygotowania materiału. Jest to przedstawienie agencji i zespołu klientowi. Zrobili to o co ich proszono - znakomicie się sprzedali jako agencja. Nawiązując do cytatu: "If Agency really wanted to impress Subway with their chops, they would have made Subway the star, and made everyone talk about Subway." To już zadanie na etap po wygraniu przetargu. Gdyby zrobili to juz na etapie propozycji przetargowej to po co kolejne działania i cała kampani ;)
<p>Mariusz, tematem sporu zwolenników i przeciwników pomysłu Agency.com było między innymi to, kto powinien być "gwiazdą" filmu. Agency.com czy Subway. Oto jedna z opinii:</p> <blockquote> <p>If Agency.com was framing this as a pitch, they missed some key pieces. Their experiment didn’t show Subway that they (Agency.com) could effectively use viral marketing to build Subway’s brand. All of the discussion surrounding the video is centering on Agency.com. The fact that the client is Subway is lost in the mix. If Agency really wanted to impress Subway with their chops, they would have made Subway the star, and made everyone talk about Subway.</p> </blockquote> <p>Wszystkich zainteresowanych tematem przetargu Subwaya zachęcam do przeczytania komentarzy na <a href="http://blog.experiencecurve.com/archives/why-agencycom-totally-nailed-the-subway-pitch" rel="nofollow">blogu Karla Longa</a> .</p>
<blockquote> <p>MOMO - piszesz<br /> Słynny film przygotowany przez Agency.com który miał być wirusem dla sieci fastfoodów Subway jest przykładem nie do końca udanej kampanii. Po pierwsze wszyscy mówili o tym spocie, jednak głownie w dyskusjach skupili się na Agency.com, nie na Subwayu.</p> </blockquote> <p>To chyba nie do końca tak. Ten wirus i film miał być pomysłem Agency.com na przedstawienie się Subwayowi w niestandardowy sposób a nie wirusem Subwaya skierowanym do pożeraczy kanapek. Odbiorcą był Subway jako potencjalny Klient. I to był genialny pomysł na przedstawienie agecnji interaktywnej. Tak mi sie wydaje - choć oglądałem tego wirusa raz. W innym przypadku to oczywiście nie ma sensu.</p>
poza tym warto sobie uswiadomic jakie sa kryteria 'nośności' takich klipów czy gdyby kononowicz cos sensownego powiedzial i wygladal jak polityk to czy jego klip obejrzaloby 3mln internautow?!? sa pewne tematy gdzie ciezko wcisnac "atrakcyjnosc" a jesli mozna to czesto nie jest to tanie w realizacji AZ
Bardzo ważną kwestią w projektowaniu ciekawych kampanii jest możliwość współpracy między domem mediowym a agencją. Problem polega na tym, że w większości przypadków korporacyjni klienci mają umowy z konkretnymi domami mediowymi, często bez komptenecji w planowaniu kampanii internetowych i które do internetu w prosty sposób przenoszą schemat myślenia z ATLu. Czasami gdy agencja dostaje media plany kampanii do internetu od domu mediowego a z dugiej strony podstawowe założenia komunikacyjne kampanii interenetowej od klienta to wypada sie tylko złapać za głowę i apelować do zdorwego rozsądku. Te dwa dokument często totalnie się rozjeżdzają - w szczególności dotyczy to właśnie kampanii, które teoretycznie mają być innowacyjne. Wtedy błogosławieni klienci, którzy potrafią słuchać ;) !!!
@momo RE: kononowicz...no wlasnie REALNE EFEKTY sa zwykle ograniczone geografia i demografia (w moim mniemaniu wiekszosc zachwycajaca sie kononowiczem nie miala jeszcze pelni praw wyborczych :) co innego jesli chodzi o rozpoznawalnosc! a odnosnie do (e)marketerow.....coz - jak zwykle brak powszechnej edukacji w tym zakresie wykraczajacej poza zachwycaniem sie tematem na swoich blogach polski internet zawsze byl i zawsze bedzie zacofany bo jest nastawiony na takie mierniki ktore nie pozwalaja myslec przyszlosciowo i efektywnie ilosc wyswietlen danego klipu to naprawde kiepski miernik (tak samo jak ilosc odslon portalu itd itp) adam zygadlewicz
Piotrze - <a href="http://www.moheroweberety.net/" rel="nofollow">moherowe berety</a> chociażby...
Panowie, pamiętajmy, że marketing wirusowy to nie tylko materiały video, które nagle są oglądane przez wszystkich (a propos fimów to jestem przekonany, że przykład Kononowicza to potwierdzenie, że YT jest świetny nośnikiem również wśród Polaków). MW to także wszelkie mechanizmy, linki, etc. które nagle przechodzą z "rąk do rąk". Wirusowo zazwyczaj rozprzestrzenia się po prostu ciekawy kontent. Istotną kwestią jest umożliwienie użytkownikom prostego i szybkiego rozprzestrzenienia się tego kontentu. Może to być link (tak jak do fimu na YT), "poleć znajomemu" (np. przy grze Flash) itd., itd. Zadaniem agencji jest tu: a) wykreowanie ciekawgo kontentu b) stymulowanie rozprzestrzeniania się informacji o nim - tu z pomocą przychodzą właśnie social media, ale nie tylko... ... też z niecierpliwością czekam na udane i szeroko zakrojone kampanie wykorzystujące MW w Polsce :) (również takie z ciekawym kontentem video)
Co do tego pełna zgoda. Bardzo chciałbym zobaczyć przykład udanej kampanii z polskiego rynku.
Może trochę niejasno się wyraziłem. Kononowicz jest przykładem na to, że YouTube pozwala dotrzeć do szerokiego grona odbiorców i jest dobrą platformą do prowadzenia działań wirusowych. Natomiast prawdą jest, że sam klip z sukcesem politycznym Kononowicza ma niewiele wspólnego.
Przykład Kononowicza absolutnie nie wydaje mi się adekwatnym w tej sytuacji. Trochę się pośmialiśmy, trochę przeraziliśmy, część osób postulowało wprowadzenie testów psychologicznych dla kandydatów ale to nie ma nic wspólnego z 'sukcesem' tego kandydata. Wydaje mi się, że można zupełnie śmiało wysunąć przypuszczenie, że osoby oglądające te spoty nie należały do jego wyborców.
Pawello - z kampaniami wirusowymi faktycznie wiążę się także pewne niebezpieczeństwo. Wszak każdy internauta jest także krytykiem i za pomocą komentarza może wyrazić swoje zdanie – niekoniecznie pozytywne. <a href="http://www.experience-economy.pl/2006/08/25/agencycom-subway/" rel="nofollow" rel="nofollow">Słynny film przygotowany przez Agency.com</a> który miał być wirusem dla sieci fastfoodów Subway jest przykładem nie do końca udanej kampanii. Po pierwsze wszyscy mówili o tym spocie, jednak głownie w dyskusjach skupili się na Agency.com, nie na Subwayu. Po drugie połowa ludzi mówiła pozytywnie, druga połowa negatywnie. Chłopaki z Agency.com mają jednak "jaja" i próbują różne formy marketingu wirusowego, zdobywając tym samym ogromne doświadczenie. W przypadku Subwaya pomysł był moim zdaniem genialny, wykonanie już trochę gorsze. Mimo to uważam, że obecnie mają na swoim koncie najwięcej interesujących kampanii wirusowych (np. dla <a href="http://www.fordboldmoves.com/" rel="nofollow" rel="nofollow">Forda</a> i <a href="http://coke.com/" rel="nofollow" rel="nofollow">CocaColi</a>). Nie boją się eksperymentować i co ważne <a href="http://whenwerollwerollbig.com/" rel="nofollow">szybko reagują na głosy internautów. </a> <blockquote>Problem wydaje się trochę szerszy bo na polskim rynku social media wciąż są raczej ‘zaściankowe’ i brak jest serwisów takich jak YouTube czy MySpace, na które ktoś wyłożył pieniążki. Stąd i pole do popisu dla media plannerów jest sporo mniejsze.</blockquote> Nie mogę zgodzić się z tym stwierdzeniem. Myślę, że penetracja YouTube wśród polskich internautów jest na tyle duża, że spokojnie można na tej platformie przeprowadzić kampanię wirusową. Kononowicz jest dobrym na to przykładem.
Problem wydaje się trochę szerszy bo na polskim rynku social media wciąż są raczej 'zaściankowe' i brak jest serwisów takich jak YouTube czy MySpace, na które ktoś wyłożył pieniążki. Stąd i pole do popisu dla media plannerów jest sporo mniejsze. Z drugiej strony nie brak przykładów ciekawego wykorzystania nowych trendów - np. sprzedaż produktu mbanku (izzybank) z pośrednictwem serwisu epuls.pl. To chyba takie pierwsze oznaki, że i nasze rodzime agencje będą musiały zmienić trochę styl postępowania. Do tego dochodzą ogólne trendy związane z 'ucywilizowaniem' marketingu internetowego, który wchodzi do mainstreamu i na dobre zagościł w budżetach dużych graczy. Oznacza to, że i wymagania co do chociażby ROI czy raportowania wyników kampanii będą rosły. Docelowo musi się zmienić także podejście domów mediowych i brokerów, które na razie wciąż traktują Internet z pewnym lekceważeniem.
Nie do końca jest tak, że agencje relizują swój plan skoku na kasę i dlatego zatrzymują wiedzę o marketingu wirusowym w tajemnicy przed marketerami. Często jest tak, że jakkolwiek nie tłumaczyć zacnym marketerom zacnych firm jak wielką może przynieść korzyść z niestandardowego podejścia do reklamy w internecie, ci i tak będą się trzymać sprawdzonych rozwiązań. Bo tak bezpieczniej. Tak już bywa w korporacjach (nie wszystkich). Sądzę, że właśnie nieduże firmy, których szefowie mają "jaja" będą coraz częściej korzystać z takiej formy promocji... Tylko oprócz "jaj" potrzebymy jest jeszcze mega fajny pomysł :)
Przykład Kszysztofa Kononowicza o którym słyszał niemal każdy polski internauta jest potwierdzeniem potencjału drzemiącego w takiej formie marketingu wirusowego.