
Czytam i oczom nie wierzę… AR w komunikacji marketingowej na świecie święci triumfy, aplikacje z zastosowaniem tej technologii odświeżają marki, cieszą się szerokim uznaniem konsumentów choćby Audi (Moskwa); KIA (USA) czy niemiecka sieć restauracji Sausalitos – to tylko nieliczne z udanych projektów zrealizowanych w 2010 roku na świecie (o szczegółach można poczytać w sieci) – a w Polsce podobno nie działa.
Gdzie w takim razie istnieje problem?
Augmented Reality to technologia wręcz dedykowana do zastosowań mobilnych. Wtłaczanie jej na siłę w rozwiązania desktopowe to jak włożenie silnika rodem z F1 do przysłowiowego „malucha”.
Chciało by się wręcz krzyknąć: „Ludzie, obudźcie się! Mamy XXI wiek i kilka milionów użytkowników smartfonów w Polsce”.
A poza tym, nawet o najlepszym pomyśle / produkcie ludzie muszą wiedzieć. Szczególnie ci, do których przekaz jest adresowany i szczególnie w czasach potopu informacji jaka do nas dociera.
Jaki jest przepis na sukces naszych zachodnich kolegów?
Ciekawy pomysł na wykorzystanie AR w naturalnym (mobilnym ) środowisku w połączeniu z produktem / marką.
Szerokie działania promocyjne, bardzo dobrze stargetowane, z wykorzystaniem mobilnego internetu – w ten sposób łatwo i szybko można skrócić drogę „od reklamy do reakcji”.
I tylko tyle! Prawda, że proste?
Może warto najpierw coś zrobić z głową, zamiast pisać, że nie działa, skoro nie może działać?