O to zapytaliśmy eksperta a agencji adCookie.
Google przełożył co prawda plany wycofania plików cookie firm trzecich w przeglądarce Chrome aż do 2023 roku (czyli mniej więcej rok później niż pierwotnie planowano), ale decyzja już zapadła. „Cookiepocalypse” zbliża się nieuchronnie. Jakie konsekwencje dla wydawców i reklamodawców przyniesie ta zmiana?
Pobierz raport o agencjach SEO i SEM oraz marketingu w wyszukiwarkach
Google opóźnienie przypisuje potrzebie bliższej współpracy z organami regulacyjnymi w celu opracowania technologii, które pliki cookie firm trzecich do miałyby zastąpić w reklamie. I to wydaje się zrozumiałe, jako że gigant, który na reklamie zarabia, znalazł się w impasie: usuwając pliki śledzące, szkodzi reklamodawcom, potencjalnie zmniejszając swoje własne przychody; nie robiąc tego, naraża się na krytykę za brak ochrony prywatności użytkownika. Bez względu na to, co zrobi, znajdzie się pod ciężkim ostrzałem ze strony organów regulacyjnych, obrońców prywatności, reklamodawców, wydawców i każdego innego, kto zarabia w sieci.
Trudno jednak żałować gigant, który koniec końców z pewnością sobie poradzi. Bardziej interesująca wydaje się kwestia, co zmiana oznacza dla mniejszych podmiotów, czyli wydawców i reklamodawców. O to zapytaliśmy eksperta.
Wioletta Pakuła
Digital Media Team Leader
adCookie
Temat post-cookies wywołał znaczne zamieszanie. Wiele podmiotów na rynku stara się odpowiedzieć na pytanie, jakie będą realne konsekwencje, gdy Google przestanie zapisywać 3rd party cookies w swoich rejestrach. Jednak nie jest to novum. Aktualnie takie praktyki stosuje Firefox i Safari, choć na dużo mniejszą skalę. W efekcie całość działań związanych z zakupem i dystrybucją danych 3rd party skupia się obecnie na Chrome (69,25% globalnego zasięgu).
Zmiana, czyli wycięcie 3rd party cookies przez Google Chrome, miała nadejść z końcem roku, jednak została przesunięta w czasie z uwagi na wątpliwości związane z kwestionowaniem legalności zbierania danych w metodzie wystosowanej przez Google, czyli Privacy Sandbox. W dodatku Amazon ogłosił, że będzie blokował to rozszerzenie na swoich witrynach, co dodatkowo skomplikowało sytuację. Ostatecznie Google zdecydował, że zmiany wprowadzi do końca 2022 roku, z zaznaczeniem, że modyfikacje mogą trwać cały pierwszy kwartał 2023 r. Skąd tak odległy termin? Google chciał dać sobie czas na dopracowanie rozwiązania odnośnie zakresu prywatności użytkowników. Ogólnie coraz częściej mówi się o tym, że nie ma sensownej alternatywy, a zmiana będzie niosła za sobą szeroko pojęte konsekwencje dla całej branży reklamowej.
Co to oznacza dla całej branży?
- brak możliwości wykorzystywania w kampaniach danych zewnętrznych, opartych o targetowanie behawioralne (zainteresowania i intencje zakupowe),
- brak możliwości śledzenia i raportowania konwersji post-view,
- brak możliwości wykorzystywania cross device oraz cross site cappingu (z wyjątkiem technologii Google),
- cały czas będzie można korzystać z danych 1st party data,
- Walled Gardens (Google, Facebook, Instagram) będą prowadziły kampanie w oparciu o swoje wewnętrzne dane, więc tutaj również bez zmian,
- usunięcie 3rd party cookies wprowadzi jasny podział, kto jest posiadaczem oraz kto odpowiada za przechowywanie danych o użytkownikach.
Jakie rozwiązania mogą się sprawdzić? Jednym z nich jest Privacy Sandbox, czyli technologia pozwalająca na udostępnianie danych o użytkownikach z pominięciem danych wrażliwych. Główną zaletą tego rozwiązania jest to, że dane o użytkownikach będą przechowywane na urządzeniach użytkowników, zamiast (tak jak do tej pory) w przeglądarkach. I skrótowo mówiąc, użytkownicy będą podzieleni według następujących kryteriów:
- FLEDG (First Locally-Executed Decision over Groups Experiment), czyli ci, którzy wyrazili zgodę na śledzenie. Użytkownik jest śledzony i mamy możliwość wyświetlenia mu reklamy profilowanej, tak jak do tej pory, z tą różnicą, że pomijamy w tym procesie dane wrażliwe. Zatem nie możemy zidentyfikować w 100% konkretnej osoby, a profilowanie odbywa się w zgodzie ze standardami GDPR (Europa) oraz CCPA (USA).
- FLoC (Federated Learning of Cohorts), czyli internauci, którzy nie wyrazili zgody na śledzenie. W dużym skrócie - jeżeli użytkownik nie wyrazi zgody na śledzenie będzie przyporządkowywany do większego zbiory tzw. kohorty, z pominięciem danych wrażliwych.
- Targetowanie kontekstowe, cofnięcie się do czasów, w których głównym zasobem reklamowym będzie kategoryzacja dostępnego inventory w zależności od kontekstu stron i słów kluczowych.
Podsumowując, pozostaje tylko obserwować dalszy bieg wydarzeń, bo z pewnością jeszcze wiele się zmieni, cały czas bowiem pojawią się propozycje, rozwiązania i metody agregacji danych. Miejmy nadzieję, że nowe rozwiązanie będzie bardziej dopasowane do potrzeb użytkowników (poszanowanie prywatności) oraz zaoferuje skuteczną i efektywną alternatywę dla 3rd party cookies.
Pobierz ebook "Ranking agencji marketingowych 2024 i ebook o e-marketingu oraz agencjach reklamowych"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»