Google usunął już tysiące linków. Wnioski płyną również z Polski

Do Google trafiło 14 746 żądań od polskich internautów. Koncern pozytywnie odpowiedział na 3705 zgłoszeń.

Google podsumował pierwsze miesiące działania serwisu do usuwania linków. W maju europejski Trybunał Sprawiedliwości uznał, że internauci mają prawo do bycia zapomnianym i żądania od twórców wyszukiwarek usuwania linków do wiadomości nieprawdziwych, w których jest zawarte ich imię i nazwisko. Amerykański koncern nie protestował i przyjął argumentację trybunału. Oficjalny formularz dostępny jest tutaj. Masowo korzystają z niego również Polacy.

Ogółem do amerykańskiego koncernu trafiło 498 737 kwestionowanych przez użytkowników linków. Gigant z Mountain View zdecydował się natomiast na wykasowanie 146 357.

źródło: Google

Spółka pozwala również na przeglądanie danych z poszczególnych krajów. Dzięki temu wiemy, że z Polski do Google trafiło 14 746 żądań usunięcia danych z wyników wyszukiwania. Koncern pozytywnie odpowiedział na 3705 zgłoszeń.

źródło: Google

Amerykański gigant IT zdecydował się również przedstawić przykłady otrzymanych próśb i ostatecznych decyzji.

• Z Wielkiej Brytanii otrzymaliśmy od osoby prywatnej prośbę o usunięcie linków do zamieszczonych w internecie artykułów dotyczących jej zwolnienia za przestępstwa seksualne popełnione w pracy. Nie usunęliśmy tych stron z wyników wyszukiwania.

• Z Niemiec otrzymaliśmy od osoby prywatnej prośbę o usuniecie niemal 50 linków do artykułów o krępującej prywatnej korespondencji, która przedostała się do wiadomości publicznej. Strony zostały usunięte z wyników wyszukiwania jego imienia i nazwiska.

Zaledwie co 4 prośba kończy się akceptacją Google. Co się dzieje, gdy ktoś nie zgadza się z decyzją? - Jeśli postanowimy nie usuwać adresu URL z naszych wyników wyszukiwania, osoba żądająca usunięcia może wystąpić do lokalnego urzędu ochrony danych osobowych o zrewidowanie naszej decyzji - tłumaczą przedstawiciele firmy.

źródło: Google

Google poinformował również, że o każdej decyzji powiadamia webmasterów. - Robimy to w trosce o większą przejrzystość. Aby chronić prywatność osób, które zażądały usunięcia, wysyłamy tylko informację o adresach URL i nie podajemy nazwisk tych osób - czytamy na oficjalnej stronie Google poświęconej europejskiej polityce prywatności dotycząca wyszukiwania.

Wszystko przez... jednego Hiszpana

W maju Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że internauci mają prawo do usunięcia z wyników wyszukiwania treści zawierających ich imię i nazwisko, jeśli treści są niewłaściwe, niestosowne czy też nadmierne w stosunku do celów, dla których są one przetwarzane.

Trybunał w Luksemburgu w wydanym wcześniej orzeczeniu zaznaczył, że osoba prywatna ma prawo poprosić o usunięcie konkretnego wyniku wyszukiwania, jeśli kieruje on do wiadomości na jej temat, które są niepełne lub nieaktualne.

- Google jest dużą firmą i potrafimy odpowiedzieć na takie decyzje, wydać na to pieniądze i je respektować. Uważam jednak, że jeżeli będziemy kontrolować internet, to liczba innowacji znacznie spadnie - skomentował Larry Page, prezes Google.

Sprawa ma swój początek w 2010 roku, gdy obywatel Hiszpanii złożył skargę do trybunału przeciwko Google za pomocą hiszpańskiej agencji ochrony danych AEPD. Narzekał, że w wynikach wyszukiwania po wpisaniu jego imienia i nazwiska pojawiają się artykuły prasowe aż sprzed 16 lat, które dotyczyły jego długów. Hiszpan argumentował, że to już przeszłość i nie chce, by jego nazwisko było wciąż łączone z tamtą sprawą. Trybunał swoim orzeczeniem przychylił się do jego stanowiska.

Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"