Dane z Facebooka zostały wykorzystane kampanii Donalda Trumpa

Facebook znowu w ogniu krytyki.

Cambridge Analytica współpracująca m.in. przy kampanii nawołującej do Brexitu, a także przy kampanii Donalda Trumpa nielegalnie zdobyła dane na temat 50 milionów użytkowników serwisu i wykorzystała je potem w celach politycznych. Takie informacje przekazał m.in. "Observerowi" pracownik tej firmy, Christopher Wylie. 

Dane zostały wykorzystane do stworzenia profili psychologicznych, a potem do przygotowania spersonalizowanych kampanii, które - grając na odkrytych resentymentach, lękach i przekonaniach - miały skłaniać do podejmowania określonych decyzji. Dokładnie tak jak dzieje się to przy wąsko targetowanych kampaniach sprzedażowych, tyle tylko, że nie chodziło o powrót do porzuconego koszyka. 

Informacje pobierane były całkowicie legalnie. Użytkownicy przekazywali je bowiem... rozwiązując test osobowościowy w aplikacji stworzonej przez naukowca Aleksandra Kogana - thisisyourdigitallife. Aplikacja zbierała także dane o znajomych z Facebooka, którzy pobierali test i, o ile polityka tego serwisu, zezwala na ich gromadzenie w celu poprawy komfortu korzystania z aplikacji, to uniemożliwia już ich sprzedaż lub wykorzystywanie do celów reklamowych. 

Alexander Kogan dane sprzedał jednak firmie Cambridge Analytica, która zajmuje się kampaniami politycznymi, a której dyrektorem przez jakiś czas był Steve Bannon, do niedawna, główny strateg nowego prezydenta USA.

Facebook, w piątek, po pierwszych rewelacjach "Observera" ogłosił zerwanie współpracy zarówno z Koganem, jaki i Cambridge Analytica, ale trudno łudzić się, by kogokolwiek to uspokoiło. Oburzenie rozbrzmiewa po obu stronach Atlantyku. 

W Wielkiej Brytanii szef komisji parlamentarnej badającej zjawisko faje newsów już oskarżył Cambridge Analyticę i Facebooka o wprowadzenie w błąd posłów, którzy dociekali, jak wykorzystywane były dane użytkowników i zapowiedział, że wezwie szefów obu firm, Alexandera Nixa i Marka Zuckerberga do złożenia wyjaśnień. Podobnie jest w USA, prokurator generalny mówi o konieczności otwarcia nowych dochodzeń, a przede wszystkim - nałożenia na krzemowych gigantów większych regulacji.

Facebook podkreśla, że nie może być mowy o wycieku, bo dane zbierane były legalnie. Przyznaje jednak, że doszło do naruszenia zasad. - Kiedy dowiedzieliśmy się o tym w 2015 roku, usunęliśmy aplikację z Facebooka i zażądaliśmy certyfikatów od Kogana i wszystkich stron, którym przekazał dane, że informacje zostały zniszczone. Cambridge Analytica, Kogan i Wylie potwierdzili, że zniszczyli dane.

Tylko okazało się, że wcale nie. Facebook, zaledwie godzinę po opublikowaniu informacji, ogłosił, że sprawa będzie wyjaśniana, ale nawet jeśli... too little, too late, chciałoby się powiedzieć. Wychodzi na to, że Facebook o tym, że dane trafiły w niepowołane ręce, wiedział od 2015 roku, ale nie zrobił za wiele, by je ochronić. Sprawę gmatwa dodatkowo to, że jeszcze miesiąc temu obie firmy - Cambridge Analytica i Facebook - zgodnie utrzymywały, że jedna nie korzysta z danych drugiej. 

Tymczasem facebookowe konto Christophera Wylie'ego zostało zablokowane.

Suspended by @facebook. For blowing the whistle. On something they have known privately for 2 years. pic.twitter.com/iSu6VwqUdG

— Christopher Wylie (@chrisinsilico) 18 marca 2018

Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"