Samolot rozpadł się w trakcie lądowania. Tylko 1 ofiara

Spójrzcie na ten wrak samolotu, który wczoraj rozbił się na kolumbijskiej wyspie, w drodze do Bogoty. Choć trudno w to uwierzyć, w wyniku katastrofy zginęła tylko jedna osoba i to prawdopodobnie na atak serca. Cud?

Szybowiec z silnikiem… odrzutowym [wideo]

Wszystko ponoć wyglądało normalnie, choć faktycznie samolot miał wylądować na kolumbijskiej wyspie San Andres w trudnych warunkach, w trakcie burzy. Samolot najprawdopodobniej został trafiony piorunem. Będąc na niskim pułapie, maszyna naraz uderzyła o ziemię i rozpadła się na kilka fragmentów. Stało się to ponoć tak szybko i niespodziewanie, że pilot nie zdążył nawet zaalarmować nikogo z obsługi lotniska.

W samolocie linii lotniczych Aires znajdowało się 131 osób, większość z nich w drodze na wakacje. Tuż po wypadku, pasażerowie zostali ewakuowani z wraku samolotu, zaś strażacy ugasili ogień, który pojawił się na skrzydle. Jedyna ofiara śmiertelna wypadku, to 68-letnia kobieta, która, jak sądzą lekarze, najprawdopodobniej zmarła na ataka serca. 119 pasażerów trafiło do szpitali, w większości celem opatrzenia niegroźnych ran.

Boeing 787 Dreamliner od środka [wideo]

Pułkownik Donald Tascon z kolumbijskiego urzędu lotnictwa cywilnego spekuluje, że cudowne uratowanie 130 pasażerów z wypadku mogło być spowodowane bardzo niskim pułapem (30 metrów), na który zszedł pilot. Można też domyślać się, że gdyby nie zszedł tak nisko, udałoby mu się wylądować.

Źródło: gadzetomania.pl