Polskie serwisy VOD nie chcą słyszeć o ograniczeniach reklamy i faworyzowaniu YouTube. Tymczasem KRRiT twierdzi, że nowe przepisy nie dotkną ich na tyle drastycznie.
Przez media przewinęła się prawdziwa burza dotycząca internetowych usług Video On Demand. Chodzi o projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, który nakłada nowe obowiązki na dostawców, między innymi ochronę treści nieprzeznaczonej dla nieletnich, czy szczegółowe określenie czasu trwania reklam. Projekt odnosi się również do internetowych serwisów, których w Polsce działa obecnie około dwudziestu.
- Jesteśmy w wyjątkowej sytuacji, utrzymujemy się tylko z reklam, tymczasem nowa ustawa nakłada pewne ograniczenia. Jeśli ograniczymy zarabianie na reklamach, będzie to dla nas niekorzystne - mówi Łukasz Skrzypek z Iplex. - Na razie trudno podejmować decyzje, czy wprowadzilibyśmy opłaty czy nie, w każdym razie nasz model biznesowy zaczął się sprawdzać. Rozmawiamy z naszymi prawnikami, nie wykluczamy interwencji.
Właściciele serwisów nie chcą być również traktowani gorzej, niż zagraniczne portale z wideo, na przykład YouTube. A do tego - ich zdaniem - sprowadzi się wprowadzenie w życie nowelizacji. Jednak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji uspokaja: serwisy z VOD nie mają się czego bać.
- Problemy z tą ustawą wynikają z dużym stopniu z faktu, że próbuje się ją uchwalić w bardzo szybkim tempie. Polska miała wdrożyć unijne przepisy ponad rok temu, czyli do 19.12.2009, natomiast w rzeczywistości ustawa trafiła do konsultacji dopiero kilkanaście dni temu. Podmiotom, które mają być objęte tymi zapisami dano jedynie 10 dni na składanie ewentualnych uwag i opinii. Obawiamy się, że w związku z tak dużym spóźnieniem w pracach nad ustawą, priorytetem dla rządu może być jak najszybsze jej uchwalenie, a nie jakość wynikających z niej regulacji - mówi Jarosław Rawicki, pełnomocnik zarządu ds. pozyskiwania treści w Redefine, wydawcy Ipli. Nie chce jednak komentować, jak ustawa mogłaby wpłynąć na rynek.
Projekt ustawy zakłada między innymi szczegółowe wytyczne wobec czasu trwania reklam, jednak nie odnosi ich bezpośrednio do internetu. Artykuł 20f projektu nowelizacji zaznacza, które z poprawek odnoszą się do "audiowizualnych usług medialnych na żądanie". Sporny punkt, który dotyczy czasu emisji reklam, pozostaje więc poza zasięgiem serwisów. Właściciele będą musieli odnieść się jedynie do kwestii jasnego oznaczenia, co jest reklamą, a co nie. Ale to nie koniec zmian.
- Nowe prawo ma nakładać na nadawców internetowych wymogi dotyczące prezentowania określonej proporcji produkcji: europejskiej oraz polskiej. Tymczasem wydawać by się mogło, że charakter internetu, jego praktyczna powszechność i nieograniczoność zasobów powinna sprzyjać tworzeniu serwisów niszowych. Niestety, miłośnicy filmów anime będą musieli od czasu do czasu odetchnąć przy starym, poczciwym misiu Coralgolu - komentuje Olgierd Rudak, prawnik.
Nowa ustawa nakłada też obowiązek archiwizacji materiałów na potrzeby KRRiT. Serwisy mówią o ogromnych kosztach takich działań, między innymi w związku z utrzymaniem licencji i miejsca na serwerach. KRRiT wyjaśnia: to tylko 28 dni.
W imieniu całego rynku serwisów wideo działa IAB. Trwają rozmowy, a Związek złożył do komisji sejmowej swoje stanowisko w tej sprawie.
- Proponujemy konkretne zmiany. Komisja na dniach ma zakończyć prace, później ustawa idzie dalej i mamy nadzieję uczestniczyć w pracach - mówi Piotr Kowalczyk, prezes zarządu IAB Polska. - W sieci nie da się kontrolować wszystkiego. W serwisach z wideo na żądanie nie można narzucić toku emisji tak, jak w telewizji. Dlatego też kontrola byłaby niemożliwa.
A konkurencja z zagranicznymi graczami? Jak mówi Piotr Kowalczyk, KRRiT nie ma odpowiednich instrumentów, by kontrolować ich działania. Jego zdaniem objęcie ustawą tylko polskich serwisów wprowadzi zbyt daleko idące ograniczenia.
- Takie działanie, zamiast tworzyć środowisko, w którym wszystkie podmioty działają na równych zasadach (bo jak rozumiemy taki jest cel ustawodawcy), w rzeczywistości dzieli usługodawców na tych, którzy nie podlegają postanowieniom ustawy (firmy zagraniczne, na przykład YouTube) oraz tych, którzy muszą sprostać jej wymaganiom (na przykład Onet, ipla, Wirtualna Polska). W ten sposób, zamiast dawać szansę polskim przedsiębiorstwom, ustawodawca sprawia, że mogą one być mniej konkurencyjne pod pewnymi względami od ich zagranicznych odpowiedników - dodaje Jarosław Rawicki.
Ale i KRRiT nie chce serwisów kontrolować - nie ma na to pieniędzy, ani szybkiego, prostego sposobu. 25 lutego projekt ustawy trafi do Sejmu, tak więc nic nie jest przesądzone.
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
spółka za granicą i problem rozwiązany...
Krajowa Rada RADIOFONII I TELEWIZJI, gdzie tam jest INTERNET w nazwie?? Może powinni nazywać się Krajową Radą Kontroli i Manipulacji..
Znowu, na szybko zatwierdzą jakieś ustawy, a później są tylko same komplikacje i utrudnienia dla przeciętnego widza. To łamie podstawowe założenia internetu, że ma być powszechny i nieograniczony.
znów próbują złamać prawo konstytucyjne a za to również powinna być kara może wóczas nie byłoby to nagminne