Co najmniej 30 proc. treści na Netfliksie pochodzić ma z Europy

Tak zdecydowała Unia.

Netflix, Amazon i inne platformy internetowe umożliwiające oglądanie wideo na żądanie będą musiały zadbać o to, żeby co najmniej 30% ich zasobów składało się z treści europejskich - donosi Bloomberg. Europejscy politycy zdecydowali, że to niezbędne w czasach, gdy ludzie oglądają coraz więcej filmów online By nowe przepisy weszły w życie, będą je musiały zaakceptować wszystkie kraje członkowskie. 

Niektóre z największych platform VOD już udostępniają europejskie treści, ale będą musiały powiększyć swoją ofertę, aby utrzymać 30-procentowy limit. Lokalne treści będą również wymagały dobrej ekspozycji na platformach. 

Nie wszystkim zagranicznym serwisom przyjdzie to z trudem, ale to Netflix wydaje się być w najlepszej pozycji, by spełnić wymagania regulatorów. W lokalne produkcje inwestuje już od lat.  Mamy "Marsylię", francuski dramat polityczny z udziałem Gerarda Depardieu, włoski serial kryminalny "Suburra", niemiecki "Dark", hiszpański "Dom z papieru", brytyjskie "The Crown".  Polski "1983" pojawi się lada moment.

Mimo że Netflix krytycznie wypowiedział się o decyzji PE (""Doceniamy cel Komisji, jakim jest rozkwit europejskiej produkcji, jednak proponowane środki w rzeczywistości nie pozwolą na jego osiągnięcie.") zapowiedział, że podwoi swój europejski budżet programowy. Do nowej rzeczywistości zapewne przystosuje się także Amazon, który wkrótce będzie miał co najmniej 12 oryginalnych serii z Europy (w 2014 r. miał jeden). 

Decyzja UE nie jest zaskoczeniem. Zasady, które mają objąć całą Europę, przetestowały już Niemcy zmuszając zagranicznych gigantów do ustępstw (Netflix bezskutecznie próbował walczyć z tymi regulacjami).

Zgodnie z nowymi przepisami UE państwa członkowskie będą  mogły również wymagać platform na żądanie, aby pomóc w finansowaniu produkcji treści europejskich, na przykład za pomocą opłat wpłacanych do funduszy krajowych. 

Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"