Mark Zuckerberg ma plan, jak obronić integralność kampanii wyborczych.

Przyznaje też, że w 2016 roku go nie miał.

Główną bolączką Zuckerberga, od czasów kiedy na jaw wyszły skandale związane z Russiagate i Cambridge Analytica, jest udowodnienie światu, że Facebook jest w stanie przeciwdziałać podobnym nadużyciom bez "pomocy" polityków. I właśnie zdradził, jak ma zamiar to zrobić. 

Przywiązuję taką samą wagę do rozwiązywania tych problemów, jaką przywiązywałem do wcześniejszych wyzwań związanych z naszymi produktami, choć te kwestie są jeszcze trudniejsze.  Ludzie nie zgadzają się bowiem co do tego, jak ma wygląda efekt naszych prac lub jakie kompromisy można zaakceptować, jeśli chodzi o swobodę wypowiedzi.

Z pewnością niektórzy inwestorzy także nie zgadzają się z moim podejściem do inwestowania w bezpieczeństwo.

- przyznaje prezes Facebooka.

Mark Zuckerberg zaczyna jednak od autorefleksji przyznając, że w 2016 roku zespół Facebooka był przygotowany ale na tradycyjne cyberataki, wykorzystujące phishing czy malware, ale nie na kampanie dezinformacyjne prowadzone z fake'owych kont przez "zagranicznych aktorów". Jednocześnie przekonuje jednak, że dzisiaj jest inaczej:

W ubiegłym roku zidentyfikowaliśmy i usunęliśmy skoordynowane kampanie informacyjne na całym świecie, w tym:

• Zidentyfikowaliśmy, że Internet Research Agency (IRA) w dużej mierze skupia się na manipulowaniu ludźmi w Rosji i innych krajach rosyjskojęzycznych. Zdjęliśmy sieć ponad 270 stron i kont, w tym oficjalne strony rosyjskich organizacji sankcjonowanych przez państwo, które były skutecznie kontrolowane i obsługiwane przez IRA;
• Znaleźliśmy sieć z siedzibą w Iranie powiązaną z irańskimi państwowymi mediami, które próbowały szerzyć propagandę w USA, Wielkiej Brytanii i na Bliskim Wschodzie;
• Zlikwidowaliśmy sieć kont w Brazylii, która ukrywała swoją tożsamość i rozpowszechniała błędne informacje przed wyborami prezydenckimi w październiku;
• Chociaż nie jesteśmy bezpośrednio związani z wyborami, zidentyfikowaliśmy i usunęliśmy skoordynowaną kampanię propagandową w Mjanmie.

Zuckerberg rozbija też na czynniki pierwsze źródła fake newsów, dzieląc je na: konta powstałe z politycznych pobudek; spamerów, działających dla osiągnięcia korzyści finansowych oraz... użytkowników, którzy najczęściej nie zdają sobie sprawy z tego, że przykładają rękę do szerzenia dezinformacji. Facebook chce ograniczyć zasięg nieprawdziwych newsów, uderzyć w modele biznesowe oszustów i oznaczać treści, które nie są zweryfikowane, by zapobiec ich powielaniu. 

Z tych samych powodów wprowadza też wyższe standardy przejrzystości reklam. Teraz każdy użytkownik może zobaczyć wszystkie reklamy, które wyświetla dany reklamodawca, nawet jeśli nie zostały one wyświetlone konkretnie jemu. Co więcej, wszystkie reklamy polityczne w USA zawierają teraz informacje o tym, kto je finansuje. Wszystkie zostały też umieszczane w publicznym archiwum, które pozwala sprawdzić, ile środków przeznaczono na kampanię i do kogo została skierowana.  

Ta przejrzystość służy wielu celom. Użytkownicy widzą, kiedy reklamy są opłacane przez PAC (Political Action Committee) lub osoby trzecie. To bardziej oczywiste, gdy organizacje mówią różne rzeczy różnym grupom ludzi. Ponadto dziennikarze, strażnicy, pracownicy naukowi i inni mogą korzystać z tych narzędzi do badania reklam na Facebooku, zgłaszania nadużyć i skłaniania reklamodawców do politycznej odpowiedzialności za treści, które pokazują.

Tekst kończy się zapowiedzią nieustannych działań w obronie integralności wyborów i analizowaniu potencjalnych nawet możliwości służącym nadużyciom

Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"