Smutny autobus nie przestaje budzić kontrowersji

Dziennikarz GW napisał, że spot jest nazistowski. Były prezes K2 grozi sądem.

O spocie zrealizowanym przez agencją K2 dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych głośno jest od dwóch tygodni. Kreskówka, w której stary, zniszczony autobus skazywany jest na złomowanie, budzi skrajnie różne opinie - od zachwytu nad realizacją, która nikogo nie pozostawia obojętnym, do oburzenia okrutnym w gruncie rzeczy zakończeniem.

Grzegorz Sroczyński, dziennikarz Gazety Wyborczej, najwyraźniej należy do tych drugich. W felietonie w "Dużym formacie" napisał, że film, "jest w gruncie rzeczy nazistowski. Oglądając go, mimowolnie stajemy się jak żołnierze elitarnej dywizji SS, dostajemy pod opiekę szczeniaka, karmimy, martwimy się zwichniętą łapą, by na końcu, gdy poczujemy emocjonalną więź, własnoręcznie udusić na rozkaz dowódcy".

Do tych słów w liście otwartym zamieszczonym na swoim blogu odniósł się założyciel agencji K2, a do niedawna także jej prezes, Janusz Żebrowski: "Jest mi po ludzku przykro, że Gazeta Wyborcza, którą od zawsze regularnie czytam i cenię, publikuje taki paszkwil". Zapowiedział też, że jeśli nie doczeka się przeprosin, skieruje sprawę na drogę sądową.

Z informacji, jakie przytacza serwis Wirtualnemedia.pl wynika jednak, że Grzegorz Soroczyński przepraszać nie ma zamiaru, odpowie jednak Żebrowskiemu na piśmie.

Zapowiada się więc, że polemika wokół "Smutnego autobusu" nie ucichnie jeszcze przez jakiś czas.

Pobierz ebook "Ranking Agencji Marketingowych 2025 roku i ebook z poradami o promocji w sieci"