Na ratunek tradycyjnej prasie spieszy dziś koncept nadawania fizycznej, namacalnej formy poczytnym blogom. Zwą go umownie: Druk 2.0.
Ludzie ludziom
"Twój głos. Nasz głos. Jeden głos” - brzmi motto pierwszej na świecie, (papierowej) gazety codziennej, która w całości wypełnia swoje łamy treścią pochodzącą z blogów. Efekt: coś na kształt zmaterializowanego czytnika RSS. Działa tak, jak jego wirtualny odpowiednik, ale można go przy tym dotknąć, otworzyć na rozkładówce, przemoczyć kawą przy śniadaniu, zmiąć."The Printed Blog” - bo o nim mowa - wychodzi od miesiąca z okładem i dostępny jest za darmo w kilku dużych, amerykańskich miastach. Poszczególne numery zawierają tylko taki content, jakiego życzą sobie potencjalni czytelnicy. Każdy zainteresowany może bowiem, w drodze plebiscytu online, typować określone materiały do publikacji. Jeden wszak rozmiar (szpalty) przestaje już pasować na wszystkich.

Wydawca drukowanego, internetowego dziennika zgromadził jak dotąd wokół projektu ponad tysięczną społeczność blogerów, którzy wyrazili zgodę i chęć na przeniesienie swojej twórczości do realnego świata. Bynajmniej nie za nic - czyje dzieło ukaże się drukiem, ten otrzyma część przychodów z reklam, zamieszczonych obok tekstów swojego autorstwa.
Nie wspominając już o zysku zwiększenia świadomości własnej, blogowej marki. Z myślą o mających ochotę na dalszą eksplorację wynurzeń danego autora, każdy artykuł opatrzony jest dodatkowo prowadzącym do źródła odnośnikiem w przyjaznej, niekrzaczastej formie.
USP, głupcze!
Oprócz wsłuchania się w "głos ludu", o przewadze konkurencyjnej namacalnego bloga nad tradycyjną prasą, stanowić mają trzy czynniki. Po pierwsze, "The Printed Blog” nie jest zwykłym codziennikiem. By zapewnić maksymalną świeżość podawanych informacji, ma dwa wydania: poranne i wieczorne. Po drugie, jego charakter jest wybitnie lokalny - w tym sensie, że różni się nie tylko między poszczególnymi miastami, ale nawet ich dzielnicami! Dlatego w większych metropoliach (Chicago, San Francisco) ma docelowo składać się nawet z 50-ciu osobnych edycji o skrojonych na miarę treściach.I wreszcie - model reklamowy. Ma być wyjątkowo tanio i wyjątkowo celnie. Innymi słowy: za 15-30 dolarów lokalny, wręcz osiedlowy sklep wędkarski czy zakład pielęgnacji zieleni, może, na swoim "terenie”, przemówić do tych, którzy najchętniej będą słuchać.
Uwolnić “Piątek”
Potomkowie Jerzego Waszyngtona nie byli jednak pierwsi, jeśli chodzi o samą ideę konwersji blogów do formatu gazetowego. O kilka miesięcy ubiegli ich Francuzi, ze swoim drukowanym blogomagazynem „Vendredi” (fr. Piątek). Pierwszy jego numer ukazał się w październiku zeszłego roku. Od tamtego czasu, nowy, hybrydowy tygodnik znad Sekwany zdobył sobie stabilną bazę 40 tysięcy czytelników. I ma apetyt na więcej, bo zgodnie z przyjętymi założeniami, jego misją jest publikować w druku nie tylko najlepsze wycinki francuskiej blogosfery, ale i całej lokalnej Sieci. Poza tym, „Vendredi” chce dostarczać czytelnikom własne materiały informacyjne wysokiej jakości.
Z tego powodu magazyn wspiera swym doświadczeniem kilku zawodowych, uznanych dziennikarzy, którym szefuje Philippe Cohen, przez lata związany z takimi tytułami jak Libération czy Le Monde.
“Piątek” nie jest jednak darmowy - kosztuje 1,5 euro - co budzi sprzeciw niektórych internautów. 1,50 za kolekcję artykułów dostępnych bezpłatnie online?
Szybki jak Słoweniec
Jeszcze wcześniej niż we Francji czy za oceanem, papierowy blog zaczął funkcjonować w Słowenii. Projekt wdrożono jesienią roku 2007 pod nazwą “Blogorola”. Oprócz gazety, Blogorola to również serwis internetowy, agregujący posty blogerów z państw byłej Jugosławii. Codziennie pojawia się na nim ponad 1000 wpisów, rozrzuconych między 3,5 tysiącami internetowych dzienników, które znajdują się w bazie.
Z tego kotła wybierane są co smaczniejsze kąski - z przeznaczeniem do przestrzeni realnej. Drukowana Blogorola wychodzi co tydzień, jest bezpłatna i od czasu swego debiutu znalazła schronienie pod więcej niż milionem strzech. W opcji premium można zamówić ją sobie do domu - wówczas jeden egzemplarz kosztuje 0,99 euro-centów.
Słoweński projekt jest dziełem firmy mediowej Hotalot, propagującej termin "Druk 2.0” i nieprzekonanej do koncepcji śmierci gazet na skutek ekspansji Internetu. "Wideo nie zabiło gwiazdy radia” - piszą przedstawiciele firmy, odnosząc się do słynnego przeboju z lat 70-tych. "Historia rozwoju mediów pokazuje, że te nowe nie pozbawiają życia tych starych”, czytamy na firmowej stronie.
Pamiątka z celulozy
Ale nie wszyscy podzielają optymizm Słoweńców. "Wydaje się prawdopodobne, że w formie papierowej pozostaną jedynie książki przedstawiające wartość jako pamiątki, upominki bądź rękodzieło. W tym samym kierunku zmierzają gazety i czasopisma”, przewiduje niedawny "Economist”.Takie głosy nie od dziś da się słyszeć i w Polsce. Rok temu nagrobek prasie drukowanej wystawiła agencja Artegence, szacując datę zgonu na Anno Domini 2012. "Internet zmienił sposób funkcjonowania mediów. Prasa drukowana przegrywa z siecią na naszych oczach, a wydawcy mają ostatnią szansę na zmianę swoich modeli biznesowych” - głosiła agencja na stronie zyciepozyciu.info, dodając w podobnym duchu co „Economist”, że "papierowe wydania w jakiejś formie przetrwają - grono kolekcjonerów antyków i różnego rodzaju staroci jest szerokie. Zawsze znajdą się entuzjaści, gotowi nabyć szeleszczące płachty pokryte drukiem”.
Ostatnimi czasy, los, rzeczywiście, nie obchodzi się łagodnie z niektórymi „płachtami pokrytymi drukiem”. W USA, na krawędzi bankructwa jest dziś dziewięć dużych gazet o tak znanych i uznanych tytułach jak Los Angeles Times czy San Francisco Chronicle. A koncern Google kupuje wytwórnię papieru w Finlandii, by przekształcić ją w potężne centrum przetwarzania danych.
Znak czasów?
Niebawem część 2: o współczesnych Nomadach, hiperkomunikacji, magazynach w komórce, życiu w dwóch światach jednocześnie i…Amiszach (czytaj).
Pobierz ebook "Ebook z raportem: Jak wybrać software house dla działań marketingowych i e-commerce"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Skorzystaj z kodu rabatowego redakcji Interaktywnie.com i zarejestruj taniej w Nazwa.pl swoją domenę. Aby …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Interaktywnie.com jako partner Cyber_Folks, jednego z wiodących dostawców rozwiań hostingowych w Polsce może zaoferować …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Zasady jak zasady - są lub ich nie ma, ale nie to konkretne świadczą o zjawisku. Bo jakieś to zjawisko jest. A próba podjęta przez Metro, mimo tego, o czym napisałeś, wciąż wydaje się wpisywać w to zjawisko.<br /> <br /> Zjawisko ciekawe. Sporo osób, nawet korzystających z sieci, może odkryć nowe źródła ciekawych artykułów itd. Docenić blogi.<br /> <br /> I ma szansę bytu. Nawet kiedy papier już zmieni się na cyfrowy, taki wybór najlepszych tekstów wciąż będzie ciekawy.
Racja. Ale \"Metroblox\" to był jednorazowy eksperyment...Tutaj mamy całkiem prężne periodyki.<br /> <br /> Zasady, o ile się nie mylę, też były chyba trochę inne, tzn. blogerzy mieli dopiero napisać coś, co znajdzie się w druku. Tu z kolei do druku wybierane są teksty już opublikowane w Sieci.
Próba podjęta też przez Metro - jeden z numerów został wydany przez blogerów.