W najbliższym czasie rozpoczną się więc rozmowy pomiędzy Komisją Europejską, Parlamentem i Radą UE.
Parlament Europejski przegłosował zmiany w prawie autorskim. Ich przeciwnicy mówią o triumfie dużych firm przemysłu kreatywnego i rozrywkowego, zwolennicy o zwycięstwie jakościowego dziennikarstwa, "zwykli" internauci o cenzurze, a politycy obozu rządzącego o odpowiedzialności polityków opozycji... Jakie zmiany przyniesie dyrektywa?
Problem w tym, że póki co - do końca nie wiadomo. Parlament Europejski przyjął projekt, udzielając mandatu do podjęcia negocjacji trójstronnych (tzw. trilogue). W najbliższym czasie rozpoczną się więc rozmowy pomiędzy Komisją Europejską, Parlamentem i Radą UE, a decyzje zapadną w wyniku głosowania w styczniu 2019 roku. I choć - według m.in. Alka Tarkowskiego z fundacji Centrum Cyfrowe - nie wydaje się, by zmiany mogły być odrzucone, poszczególne państwa członkowskie będą mogły przyjąć bardzo różne sposoby ich interpretacji.
Plenary adopts it’s negotiating position on copyright rules for the digital single market. Negotiations with Council will begin soon. pic.twitter.com/hJOhClrZyf
— JURI Committee Press (@EP_Legal) 12 września 2018
Celem dyrektywy jest przywrócenie równowagi pomiędzy twórcami treści a platformami, które zarabiają na ich udostępnianiu. I nic dziwnego. Google i Facebook - według różnych szacunków - przejęły już ponad 60 proc. udziałów w światowym rynku reklamy online, podczas gdy wydawcy z rozrzewnieniem wspominający "stare, dobre, papierowe" czasy usiłowali w tym czasie utrzymać zagrożoną pozycję.
O ile jednak zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy dyrektywy, zgadzają się, że zmiany są potrzebne, bo obecne prawo jest niedostosowane do cyfrowego obiegu treści, o tyle ci pierwsi uważają, że dyskusja powinna dotyczyć nie tylko twórców oraz platform, ale także użytkowników. Co więcej, ich zdaniem zapisy wymierzone w Google i Facebooka, obrócą się przeciwko małym i średnim wydawcom.
- Parlament Europejski, który deklaruje walkę z gigantami technologicznymi, przyjął rozwiązania wzmacniające duże, międzynarodowe podmioty. To one bez problemu poradzą sobie zarówno z obowiązkiem filtrowania treści, jak i płacenia dodatkowych licencji. Tym samym jest to kolejny krok w stronę monopolizacji internetu kosztem interesu twórców i użytkowników. Do tego filtrowanie treści, które będzie skutkiem dziś przyjętych przepisów, uderzy w użytkowników i kulturę online - uważa Alek Tarkowski.
Europosłowie opowiedzieli się jednak po stronie właścicieli praw autorskich, przyjmując najbardziej kontrowersyjne zapisy dotyczące:
- filtrowania treści zamieszczanych przez użytkowników pod kątem prawa autorskiego (art. 13)
- praw pokrewnych dla wydawców prasowych (art. 11)
Platformy będą więc musiały weryfikować, czy treści udostępniane przez użytkowników nie naruszają prawa autorskiego, czyli - słowem - będą dbały o przestrzeganie obowiązującego prawa. Gdzie więc jest problem? Przeciwnicy zmian uważają, że obowiązek filtrowania treści pod katem praw autorskich, będzie wykonywany bez poszanowania prawa, bo nawet gdy mówi ono, że np. memy są legalne, algorytmy nie będą w stanie tego stwierdzić. A prewencyjne zapobieganie publikacji będzie nadużyciem wymierzonym w użytkowników. Ale znowu... zwolennicy zmian uważają, że to nadinterpretacja, bo dyrektywa mówi o konieczności podjęcia "właściwych i proporcjonalnych środków w celu zapewnienia funkcjonowania umów licencyjnych".
(Przed poprawkami był jednak zapis mówiący o "zapobieganiu dostępności w swoich serwisach utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną", a także o konieczności przekazania właścicielom praw autorskich informacji "na temat funkcjonowania i wdrażania środków" oraz w "stosownych przypadkach także adekwatnych sprawozdań na temat rozpoznawania utworów i innych przedmiotów objętych ochroną oraz korzystania z nich")
Poza tym wprowadzono postulat, który mówi o konieczności wdrożenia mechanizmów chroniących użytkowników: "Państwa członkowskie dopilnowują także, aby w kontekście stosowania środków, o których mowa w ust. 1, użytkownicy mieli dostęp do sądu lub innego organu sądowego w celu dochodzenia prawa do korzystania z wyjątku lub ograniczenia praw autorskich".
Jakich? Tego, podobnie jak wielu innych kwestii, nie wyjaśniono. Zwolennicy zmian zdecydowanie odpierają jednak zarzuty.
- Żaden z przyjętych przez PE przepisów nie ogranicza w żaden sposób dotychczasowej działalności internautów. Wszystkie przepisy tzw. dozwolonego użytku, dotychczas obowiązujące, będą zachowane. Będzie zatem można dalej tworzyć memy, cytować itp. - mówi Jacek Wojtaś, koordynator ds. europejskich z Izby Wydawców Prasy, wskazując na motywy 21a i 21b, które PE przyjął w czerwcu:
(21a) W wyniku rozwoju technologii powstały usługi społeczeństwa informacyjnego umożliwiające ich użytkownikom zamieszczanie lub udostępnianie treści w różnych formach i w różnych celach, takich jak przedstawienie idei, krytyka, parodia, a nawet pastisz. Treści te mogą zawierać krótkie fragmenty wcześniej istniejących utworów lub innych przedmiotów objętych (21b) Pomimo pewnego nakładania się z istniejącymi wyjątkami lub ograniczeniami, jak w przypadku cytowania i parodii, nie wszystkie treści zamieszczane lub udostępniane przez użytkownika zawierające w uzasadniony sposób wykorzystane fragmenty utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną podlegają przepisom art. 5 dyrektywy 2001/29/WE. Taka sytuacja jest przyczyną niepewności prawa, zarówno dla użytkowników, jak i dla podmiotów praw. Konieczne jest zatem zapewnienie nowego specjalnego wyjątku zezwalającego na uzasadnione wykorzystanie fragmentów istniejących wcześniej utworów lub innych przedmiotów objętych ochroną w treściach zamieszczanych lub udostępnianych przez użytkowników. W przypadku gdy treść zamieszczana lub udostępniana przez użytkownika wiąże się z proporcjonalnym wykorzystaniem krótkiego cytatu lub fragmentu chronionego utworu lub innego przedmiotu objętego ochroną w zasadnym celu, takie wykorzystanie powinno podlegać ochronie na mocy wyjątku przewidzianego w niniejszej dyrektywie. Wyjątek ten ma zastosowanie jedynie w niektórych szczególnych przypadkach, które nie szkodzą normalnemu wykorzystaniu utworu lub innego przedmiotu objętego ochroną ani nie naruszają w sposób nieuzasadniony prawnie uzasadnionych interesów podmiotu prawa. W celu oceny takiej szkody niezmiernie istotne jest, by w stosownym przypadku oszacować stopień oryginalności danej treści, długość/zakres cytatu lub wykorzystanego fragmentu, profesjonalny charakter danej treści lub stopień szkody gospodarczej, nie wyłączając jednak zasadnego korzystania z wyjątku. Wyjątek ten nie może naruszać autorskich praw osobistych twórcy utworu lub innego przedmiotu objętego ochroną.
|
A co z "podatkiem od linków"? Po pierwsze - artykuł 11, bo o nim mowa, nie powinien być tak nazywany, po drugie - też nie dotyczy użytkowników.
- Linki są wyraźnie wyłączone spod regulacji. Stosowny zapis art. 11 – ust. 2a brzmi następująco: „Prawa, o których mowa w ust. 1, nie obejmują samych hiperłączy, którym towarzyszą pojedyncze słowa”. Czyli prawa pokrewne nie obejmą linków, którym mogą towarzyszyć dodatkowo pojedyncze słowa. Sama regulacja art. 11 dotyczyć będzie tylko i wyłącznie podmiotów, które komercyjnie wykorzystują materiały prasowe i na tym zarabiają. Beneficjentami będą również dziennikarze, co zapisano wyraźnie w ust. 4a art. 11: „Państwa członkowskie dopilnowują, aby autorzy otrzymywali odpowiednią część dodatkowych przychodów uzyskiwanych przez wydawców prasowych za korzystanie z danej publikacji prasowej przez dostawców usług społeczeństwa informacyjnego”.
Znowu jednak w przeciwnym narożniku pojawiają się wątpliwości. Ile słów może na przykład towarzyszyć linkom, by cytat nie stał się chronionym przez prawo urywkiem? Jeśli regulacja dotyczy jedynie podmiotów, które komercyjnie zarabiają na cudzych treściach, co z blogerami albo czytnikami RSS, które agregują newsy podobnie jak Google czy Facebook?
Znaków zapytania jest więcej, bo - mimo że to artykuły 11 i 13 budzą najwięcej kontrowersji - pojawiają się np. obawy dotyczące podejścia do danych i ich wykorzystania, co będzie miało kluczowy wpływ na rozwój innowacji. Ponadto, jedna z klauzul (dodana za pięć dwunasta bez stosownych konsultacji) może przyznać ligom sportowym wyłączne prawa do zdjęć lub filmów z wydarzeń sportowych, co - znowu - uderzyć może np. w pomeczowe memy.
Co dalej? Jeśli PE przyjmie proponowane zmiany - a najpewniej tak właśnie się stanie - europejski internet się zmieni. Niestety, ciągle nie wiadomo, jak bardzo.
Pobierz ebook "Ranking agencji marketingowych 2024 i ebook o e-marketingu oraz agencjach reklamowych"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»