Snap się złamał. Będzie nas śledzić

Inne platformy robią to od dawna, ale Spiegel uważał jeszcze dwa lata temu, że to "creepy"

Snapchat pogodził się z tym, że - by zarabiać - musi wiedzieć, czego szukają jego użytkownicy nie tylko w ramach aplikacji, ale także poza nią. Kiedyś pomysł śledzenia użytkowników po tym, jak opuszczą oni platformę, wydawał się Evanowi Spiegelowi "creepy".

Snap Pixel pozwala umieszczać fragmenty kodu w reklamach, dzięki którym możliwe jest śledzenie dalszych poczynań użytkowników, którzy je wyświetlą. Ma to pomóc firmom mierzyć skuteczność kampanii i optymalizować ich koszty. Reklamodawcy będą mogli analizować dane zebrane w ciągu 28 dni. 

Czy decyzja Snapa jest zaskakująca? Nie, Twitter, Google i Facebook śledzą nas od dawna, ale do niedawna było to przedmiotem krytyki młodego prezesa Snapa. - Dostałem dziś reklamę czegoś, co chciałem kupić wczoraj i było to naprawdę irytujące - mówił Evan Spiegel w 2015 roku. - My dbamy o to, by nie być "creepy". To dla nas ważne.

Teraz jednak takie działanie przeszkadza mu mniej. Stworzenie kompleksowej platformy reklamowej, oferującej narzędziami pomiarowe i analityczne jest zresztą  niezbędne, by konkurować z Facebookiem i Google o budżety reklamowe. Decyzja, mimo że niekoniecznie musi się podobać, była więc kwestią czasu.

Na razie jednak, w przeciwieństwie do Facebooka i Google, Snap Pixel będzie używany tylko do celów pomiarowych. Do końca roku jego zastosowanie ma objąć także targetowanie kampanii. A jest na co czekać, dotychczasowe efekty wprowadzenia nowej funkcjonalności są bowiem obiecujące. Firmy, które zostały dopuszczone do testów, zmniejszały koszty swoich kampanii średnio od 40 do 60 procent. 

Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"