
W celu oderwania się od powszednich produktów i usług tj. szamponów, odżywek dla dzieci, kredytów i planów taryfowych itp. krótka podróż do świata marketingu rowerowego. W końcu mamy sezon urlopowy.
Polska i USA są krajami, gdzie kolarstwo kojarzy raczej ze sportem, aktywnym wypoczynkiem i stylem życia, a nie funkcją transportową tak jak w pozostałej części świata, gdzie rower jest pojazdem do przemieszczanie się z punktu A do B. Nie mniej jednak marketing w tym sektorze jest oparty stricte na emocjach i stanowi przykład jak można prowadzić działanie reklamowe bez RTB, testów porównawczych bądź „przed i po”, technicznego bełkotu i całej pseudo racjonalnej otoczki, a skupić się tak jak Apple głównie na user experience w komunikacji i w samych produktach.
Poniżej trzy przykłady jak branża rowerowa powoduje, że ich klienci się uśmiechają, pozwalają sobie na to by się rozmarzyć i bije im mocniej serce zarówno podczas odbierania przekazów marketingowych jak i w trakcie korzystania ze sprzętu.
Elementem wspólnym dla większości marketerów związanych ze sportami ekstremalnymi, w tym pewnych odmian kolarstwa, jest sponsoring filmów w których grupka dzieciaków pozbawiona instynktu samozachowawczego udowadnia, że w cenie zaprzedania duszy diabłu można dostać licencję na ignorowanie zasad dynamiki Newtona. Rzeczy które wyczyniają na rowerach zastępuje cały marketing bullshit. Marketerzy tutaj stawiają głównie na product placement w takich produkcjach. Jeśli już ktoś taki film obejrzy to ciężko będzie mu go zapomnieć m.in. dzięki świetnemu visual experience, ale większość konsumentów nie widzi co ma to wspólnego z ich jazdą. Przecież nigdy w życiu nie wpadną na pomysł skakania piętnastu metrów w dół lub w dal na rowerze. Na co mogą liczyć Ci, którzy lubią swoje ciało w jednym kawałku?
Producent opon Hutchinson pokazał jak zrobić film reklamowy, gdzie obraz naprawdę zastępuje tysiące słów. W filmie w ramach komunikacji tekstowej pojawia się jedynie claim „It's Your Ride”, który moim zdaniem jest kwintesencją insightu konsumenckiego.. Nie dowiemy się tutaj, że Hutchinson stosuje taki to, a taki oplot i mieszanki gum, które wydłużają żywotność opon. Nie mowią słowa o produktach, ale wystarczy przeczytać komentarze pod reklamówką by wiedzieć jaki efekt udało się osiągnąć, w tym spontaniczną deklarację zakupu. Oto kilka z nich:
Adrian - „I really really like this, I think the advertisement has worked and I'll be purchasing a bike with these tires.”
Gajorro – “there should be option "love this video"”
O tej reklamówce można by pisać jeszcze wiele, ale po co skoro sama się tłumaczy. Emocje w czystej formie.
It's Your Ride from Cinecycle on Vimeo.
Na koniec drobna wisienka z projektowania user experience. Wydaje się, że przeciętny licznik rowerowy nie daje pola do popisu z zakresu projektowania interfacu. Cateye Strada Wireless to tylko wyświetlacz, trzymak na kierownice i kilka przycisków, więc co u licha można tutaj zrobić by miał to coś co zachwyci. Zaraz zaraz, gdzie są przyciski? Na stronie producenta było coś o jakimś ClickTec, ale za bardzo nie wiadomo o co chodzi dopóki samemu się nie spróbuje. Cateye opracował świetną koncepcję obsługi licznika, ale niestety nie sprzedał jej równie dobrze. Żeby zrozumieć, a właściwie to poczuć na czym polega niezwykłość tego rozwiązania trzeba to co najmniej zobaczyć. Na stronie producenta nie znajdziemy wideo, a tylko mało mówiący opis tekstowy. Aby nie brnąć w tym samym błędzie poniżej wideo, które pokazuje jak licznik staje się jednym wielkim przyciskiem po zamontowaniu go w podstawce. Rozwiązanie intryguje swoją zmyślnością, a przez to gwarantuje świetny user experience.
moim zdaniem kolarstwo to najlepszy sport na świecie , oprócz tego rower to świetny pojazd do przemieszczania się z punktu A do B!!!!
Sam jestem miłośnikiem rowerów i mam ich kilka, każdy z innej dyscypliny, od jazdy grawitacyjnej po karbonowego sztywniaka do xc. Nie zgodzę się postawionymi tutaj tezami.
Przede wszystkim nie można wrzucac Europy i USA do jednego worka. Stary kontynent bardzo się różni w kwestii podejścia do rowerów. W USA każdy chce miec indywidualny rower, spawany w niewielkiej manufakturce z nietypowych materiałów (największą estymą cieszą się stal i tytan). Tam chętnie próbuje się nowości (koła 29 cali), liczy się głównie customowośc produktu i przyjemnośc z jazdy. Nie brakuje epickich terenów do jazdy. Mało kto zapyta o wagę zestawu. Europa jest dokładnym przeciwieństwem tego podejścia, tutaj liczy się rower który jest maksymalnie podobny do tego z zawodowego peletonu. Liczy się waga, kosmiczne materiały (kompozyty, aluminium) i osiągi, o przyjemności, komforcie i indywidualiźmie prawie nikt nie myśli. Środowisko jest bardzo konserwatywne i niechętnie patrzy na nowości i nietypowe rozwiązania. Nawet rowery stricte sportowe są budowane wedle innych filozofii. W Europie nikt nie wystartuje w maratonie na rowerze z szeroką, giętą kierownicą.
W związku z tymi różnicami, nie widzę prostego rozwiązania kwestii marketingu dla producentów działających na obu kontynentach.
Kiedy kilka sezonów temu w Polsce gruchnęła wieśc że kanadyjska marka Norco będzie u nas dostępna. Na forach zaroiło się od przychylnych komentarzy, mnóstwo osób deklarowało chęc zakupu. Wydawało się że marka zacznie sprzedawac się jak ciepłe bułeczki, a klienci nie mogą się już doczekac. Kiedy wreszcie Norco się pojawiło to prawie nikt tych rowerów nie kupował. Wszyscy czekali aż ktoś inny kupi je pierwszy.
W USA miłośnicy kolarstwa mają zazwyczaj po kilka rowerów, również prostego commutera który służy im do jazdy z punktu A do B. W Polsce to nowośc, nawet zimówkę ma mało kto. Do pracy, po bułki do sklepu czy na pocztę zasuwa się na sportowych maszynach za kilka-kilkanaście tysięcy.
Kolejna rzecz to kolarstwo grawitacyjne, bardzo obecnie popularne, zwłaszcza wśród najmłodszych roweromaniaków. Właśnie filmy przedstawiające kolarstwo grawitacyjne wspomina autor artykułu. Jest to jednak tylko częśc rynku rowerowego, z bardzo specyficznymi rowerami, częściami i wymogami. Jest to dziedzina wypecjalizowana tak bardzo że praktycznie nie ma już części które mogły by miec zastosowanie w rowerze innego typu.
add 1 filmik: Powinni pokazać ile razy im nie wyszły te akrobacje na rowerach. add 2 Nie ma nic lepszego jak przyjechać do pracy spoconym, zziajanym i co najważniejsze dotlenionym od spalin, które są kojące dla organizmu. "Emocje w czystej formie." śmiech... reklama w czystej formie = tak. Jak każda reklama i ta odbiega od rzeczywistości. "obraz naprawdę zastępuje tysiące słów. " ktoś tutaj się ostro nakręcił.
Reasumując filmiki przeciętne, bo masa takich akcji jest w sieci, a do jazdy na rowerze nakłoniłyby tylko tych co już na nich jeżdżą.
zapewniam Cię szanowny KWASIE, że więcej wchłoniesz spalin,
siedząc w swoim kompakcie w drodze do biura stojąc w korku z uchyloną
szybą, a tlenu tyle byle przeżyć. Na rowerze jesteś dużo wyżej,
i żadnego stania w korku.
Mocno naciągane teorie w tym arcie, w reklamach rowerów technika jest bardzo ważna, czy to w stanach czy w Europie, szczególnie w segmentach
rowerów wyczynowych szosowych i MTB, a np. opony ? zawsze dużo informacji na temat mieszanki gumy, warstw itd. choćby dlatego że opony dobiera się do nawierzchni po której się jeździ. Najczęściej jest to duże zdjęcie, informacja techniczna, jakieś hasełko i logo. "Naszym rowerem fajnie się jeździ" nie wystarcza, odbiorca chce wiedzieć dlaczego, oczywiście zdarzają się fanboye cannondale itp. ale to mniejszość.
pozdrawiam wszystkich interaktywnych kolarzy. ;)
Chciałem się bardzo rozpisać, ale jako że temat jest mega duży, to się ograniczę ;) . Jeśli chodzi o rynek rowerowy, faktem jest to, że brakuje takich publikacji "marketingowych". Niestety ale nie ma zbyt wielu takich przykładów. Zaraz ktoś pewnie sypnie tu jakimiś linkami, ale chodzi mi o to (pewnie Jarkowi też), że nie ma co się oszukiwać, że przyszły użytkownik kupi rower bo zobaczy, że stop gumy jest taki a rama karbonowa czy aluminium 6061. Bo większości nic to nie powie. Trzeba mówić do tych konsumentów w prosty sposób, a najlepiej pokazać im, co nasz sprzęt, który reklamujemy potrafi i jak łatwo się go używa. To własnie dają takie filmiki, a dodatkowo zapaleńcy rowerowi doradzają tym mniej zorientowanym, więc jak przekonamy ich, to oni przekonają następnych.