Jak Facebook walczył z dezinformacją? Podobno opieszale...

Dziennikarze "The New York Times" ujawnili kulisy tego, co działo się w spółce na przestrzeni ostatnich dwóch lat.

Facebook znowu znalazł się w opałach, po tym jak dziennik "The New York Times" szczegółowo opisał to, co działo się w firmie na przestrzeni ostatnich dwóch lat. A - według dziennikarzy - działo się dużo więcej niż mogło się wydawać na podstawie wypieszczonych wpisów Marka Zuckerberga i jego podwładnych publikowanych na firmowym blogu. 

Artykuł pt. "Opóźnienie, zaprzeczenie i odwrót: Jak przywódcy Facebooka walczyli z kryzysem" jest wspólną publikacją dziennikarzy Sheery Frenkel, Nicholasa Confessore'a, Cecilii Kang, Matthew Rosenberga oraz Jacka Nicasa i stanowi opis działań, jakie podjął Facebook po tym, jak dotarły do niego pierwsze doniesienia o rosyjskich ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku i później, kiedy na jaw wychodziło kolejne nieprawidłowości - w tym afera związana z wykorzystaniem danych przez Cambridge Analytica. 

Publikacja porusza wiele różnych wątków, z których na pierwszy plan wysuwają się dwa. Pierwszy: Facebook wiedział o aktywności Rosjan w okresie poprzedzającym ostatnie wybory prezydenckie w USA; drugi - by poprawić swój wizerunek - zatrudnił firmę do szerzenia czarnego PR-u na temat konkurentów i dyskredytowania krytyków poprzez sugerowanie ich powiązań z miliarderem-filantropem George'm Sorosem lub/i imputowanie im antysemickich motywów.

Tekst rzuca też światło na sprawę Aleksa Stamosa, który do niedawna był w Facebooku odpowiedzialny na kwestie bezpieczeństwa. Według dziennikarzy to on - bez wiedzy Marka Zuckerberga i Susan Sandberg - rozpoczął wewnętrzne dochodzenie ws. domniemanej wtedy rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej. W grudniu 2016 roku,  już po tym, jak Zuckerberg publicznie wykpił tezę jakoby fake newsy na Facebooku pomogły wygrać Donaldowi Trumpowi wybory, Stamos przedstawił wyniki swojego dochodzenia i... nie spotkał się z życzliwością. Zdaniem Sandberg podejmowanie takich działań na własną rękę było niemal jak zdrada, bo mogło skierować na Facebooka uwagę regulatorów. Wcześniej alarmujące głosy organizacji obywatelskich z Niemczech, Indii i Birmy, które jasno wskazywały na to, że platforma staje się narzędziem propagandy, do spółki docierały, ale były konsekwentnie ignorowane. 

Gdy afera, zwana potem Russiagate wyszła na jaw, Facebook przypuścił szturm na Waszyngton, ale zadanie było trudne. Musiał bowiem lawirować pomiędzy Demokratami, którzy do tej pory chronili liberalną Dolinę Krzemową przez zakusami regulatorów, z drugiej - Republikanami, którzy od dawna oskarżali Facebooka o cenzurowanie konserwatywnych treści. Zadanie uspokojenia nastrojów spadło na Sandberg. Podczas, gdy Zuckerberg ruszył w trasę po USA, gdzie przepraszał i obiecywał poprawę, Sandberg nadzorowała m.in. agresywną kampanię lobbingową. 

Facebook natychmiast odniósł się do zarzutów, jednoznacznie stwierdzając, że są bezpodstawne. Przedstawiciele serwisy podkreślają, że zarówno Zuckerberg, jak i Sandberg w walkę z dezinformacją są bardzo zaangażowani, a serwis czyni wiele, by skutecznie z nią walczyć. Facebook ujawnił też, że współpraca ze wspomnianą firmą PR-ową, została zakończona, ale polegała na rutynowych działaniach i nie było w niej nic nieetycznego. 

Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"