
Facebook, odżegnując się od medialnych ambicji, wydaje się zaklinać rzeczywistość, w której od dawna jest jedną z najważniejszych aren medialnych zmagań. Przed chwilą atakowany z prawego narożnika za zapędy cenzorskie i lewicowe sympatie, dzisiaj - słowami Marka Zuckerberga - tłumaczy, że nie miał wpływu na zwycięstwo Donalda Trumpa. Tłumaczy, ale i "głęboko się nad tym zastanawia".
Porażka Hillary Clinton, która w nie tylko w Dolinie Krzemowej była zdecydowaną faworytką, wywołała nie tyle zdziwienie, co panikę. A że stąd już krótka droga do szukania winnych, w ogniu pytań znalazły się m.in. media społecznościowe. W odróżnieniu od tradycyjnych, brylował w nich Donald Trump. Jego przewaga nie polegała jednak na większej liczbie zwolenników, ale na tym, że - jak mówi Frank Speiser, założyciel platformy analitycznej SocialFlow’s - umiejętnie przyciągał uwagę użytkowników niezdecydowanych, a nawet niezainteresowanych polityką, skłaniając ich do dużo większego niż Clinton zaangażowania.
- W mediach społecznościowych liczy się wyrazistość i autentyczność. Dlatego „spinająca się” publicznie Hillary Clinton przegrywała z Donaldem Trumpem, który w centrum uwagi czuje się jak ryba w wodzie i (nieprzypadkowo) był gwiazdą reality-show. Trump swoją kampanię oparł na nośnych ogólnikach i prostych odpowiedziach na skomplikowane problemy. A te doskonale sprawdzają się jako tweet lub post na Facebooku. Nielegalni imigranci? Wybudujmy mur! Proste? Proste - dodaje Justyna Obara, copywriter z agencji hyperCREW.
Donald Trump, inaczej niż jego rywalka, wyczuł zasady panujące w świecie mediów społecznościowych i mimo ogromnej fali niechęci płynącej z wielu różnych środowisko, znacznie lepiej nią zarządzał.
- Nie było dnia, aby kandydat GOP nie został obśmiany w mediach społecznościowych. Czy to memem, czy to próbą wyciągnięcia skandalu obyczajowego. Ani Mitt Romney ani John McCain nie walczyli z taką niechęcią co kontrowersyjny miliarder-celebryta. Trumpa skarciła nawet marka Skittles. - zauważa jednak Kamil Pawłowski, copywriter z agencji VML. - Niechęć płynęła szerokim strumieniem również oddolnie. Popularny portal z memami 9gag.com, bazujący na User GeneratedContent, został zasypany obrazkami z całego świata, które nie zostawiły na Trumpie suchej nitki. Zwolennicy Hillary Clinton brylowali w social media miedzy innymi pod hashtagiem #ImWithHer (#JestemZNią). Republikanie odpowiadali pisząc #CrookedHillary (co przetłumaczono na Hilaria Szachrajka). Swoich sympatii nie ukrywał Snapchat, który przed wyborami udostępnił swoim użytkownikom filtr pozwalający… zmienić nas w kandydatkę demokratów.
Kandydatka Demokratów cieszyła się jednak wyraźnie większym poparciem celebrytów i tradycyjnych mediów - zarówno tych z papierowym rodowodem, jak dużych portali o globalnym zasięgu, a sondaże niemalże do samego końca wieszczyły jej miażdżące zwycięstwo. Porażka, w tej arogancko-świątecznej atmosferze, okazała się niespodzianką nie tylko dla niej, ale przede wszystkim dla amerykańskich elit. Pokazała bowiem, że są one, ze swoimi kanałami dotarcia, coraz bardziej oderwane od "ulicy". Czas na rachunek sumienia przyszedł jednak oczywiście po fakcie.
- Wiele osób pyta nas, czy fałszywe informacje rozpowszechniane na Facebooku wpłynęły na wynik wyborów - prezes Facebooka napisał niedawno na swoim profilu. - To bardzo ważne pytania, które skłaniają nas do głębokiej refleksji. Chciałbym wyjaśnić, co wiemy już dzisiaj.
Zuckerberg w dalszej części swojego oświadczenia odnosi się jednak wyłącznie do problemu fałszywych informacji na temat kandydatów, które rozpowszechniane były masowo za pośrednictwem serwisu. Tłumacząc, że dotyczyły one obu kandydatów i stanowiły zaledwie 1 procent wszystkich treści, dowodzi, że ich wpływ na ostateczny rezultat - bolesnych, jak przyznaje na końcu - wyborów nie mógł być znaczący.
I trudno z tym dyskutować, tym bardziej, że - jak zauważył Kamil Pawłowski - media społecznościowe, w odróżnieniu od tradycyjnych, nie miały żadnego pupila, demokratycznie rozdając razy. Problem tkwi jednak w tym, że oba obozy, po równo obrzucające się błotem, nie zmuszały się wzajemnie do weryfikowania ani prawdziwości informacji, ani tym bardziej słuszności własnych poglądów. Przekonani stawali się... jeszcze bardziej przekonani, a że Donald Trump lepiej zaktywizował nieprzekonanych - zyskał przewagę.
- Rola mediów społecznościowych w kontekście wyborów polegała na jednej, kluczowej funkcji - segmentacji i izolacji grup społecznych. Wybory, które do tej pory polegały (w pewnym stopniu) na porównywaniu programów, pomysłów etc., sprowadziły się tym razem do okopywania się w swoich światopoglądach - ocenia Anka Robotycka z agencji Faceaddicted. - Tak po prostu działa algorytm. Na podstawie naszych lajków, udostępnień serwowane są nam newsy, o podobnym wydźwięku. Facebook daje nam taką „papkę”, jaką lubimy, więc zaczynamy wierzyć, że cały świat wygląda tak jak nasz newsfeed.
A w masie tkwi siła, która rozmywa odpowiedzialność za weryfikację zasłyszanych i powtarzanych później opinii. A te powtarzane wielokrotnie, zaczynają funkcjonować w całkowitym oderwaniu od faktów.
- Kilka mediów w USA opublikowało interaktywne narzędzia, porównywarki działające w czasie rzeczywistym, które pokazują jak to samo zdanie, zdjęcie jest w zależności od medium jest wykorzystywane do nadania konkretnego wydźwięku „faktom” - dodaje Robotycka. - Tzw. fact checkers robiące furorę w czasie debat nie miały żadnego znaczenia - istotniejsze od tego, który kandydat był bliżej prawdy, było to jaki kontekst, jakie emocje można było nałożyć na twarde (wydawałoby się) dane.
Facebook, który z jednej strony chce ratować trzeci świat przez życiem bez internetu, z drugiej wciąż identyfikuje się wyłącznie jako firma technologiczna, nie medialna, a tym samym zrzuca z siebie odpowiedzialność za wiarygodność publikowanego w serwisie kontentu, jak ciąży na tradycyjnyych mediach.
Zuckerberg przyznaje, że to problem, zapowiada, że pracuje na systemem weryfikacji, ale jednocześnie ostrzega, że arbitralnie oddzielenie prawdy od fałszu jest bardziej skomplikowane, kiedy pod uwagę trzeba wziąć poglądy jednej i drugiej strony politycznego sporu, który - wszystko na to wskazuje - będzie się radykalizował i spłycał jednocześnie.
Źródło: Interaktywnie.com |
||
JAK MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE WPŁYNĘŁY NA WYBORY W USA? |
||
EKSPERT |
KOMENTARZ | |
![]() |
Tomasz Mazurek, Strategy Manager, agencja IMAGINE: |
|
![]() |
Justyna Obara, copywriter, hyperCREW: |
|
![]() |
Piotr Łokuciejewski, Project Manager, REACHaBLOGGER.PL: |
|
![]() |
Robert Sosnowski, Dyrektor Zarządzający, Biuro Podróży Reklamy: W ubiegłych dziesięcioleciach to elity kreowały politykę i masy zwykle głosowały pod ich dyktando. SoMe i dzisiejsze media eliminują elity i ośmielają wyborców. |
|
![]() |
Kamil Pawłowski, copywriter, VML |
Istniejemy na rynku reklamowym od 2007 r. Przez ten czas zbudowaliśmy nie tylko naszą markę, ale przede wszystkim...
Zobacz profil w katalogu firm »
Tworzymy nowoczesne dedykowane web aplikacje. Naszą domeną jest bezkompromisowa jakość kodu, bezpieczeństwo oraz...
Zobacz profil w katalogu firm »
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe.
Świadczymy usługi związane z...
Zobacz profil w katalogu firm »
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i...
Zobacz profil w katalogu firm »
BIZZIT S.A. to Mistrz Polski w pozycjonowaniu stron internetowych już w 2008 roku (oraz nagrody i wyróżnienia)....
Zobacz profil w katalogu firm »
dih.pl to zespół specjalistów branży IT. Jako agencja e-commerce działamy od 12 lat. Od 7 lat jesteśmy...
Zobacz profil w katalogu firm »
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie.
Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu,...
Zobacz profil w katalogu firm »