W sieci szukam rzeczy wartościowych i przydatnych. Humorystycznych i kontrowersyjnych. Takich, którymi będę chciał pochwalić się przed znajomymi na Facebooku mówiąc: "patrzcie, znalazłem to przed Wami!".
Nie byłbym sobą, gdybym napisał ten tekst dokładnie tak, jak mi kazano. Zamiast po prostu wymienić miejsca w sieci, które odwiedzam, rozpocznę od tych, których unikam jak dżumy, czarnej ospy, wąglika i niesamodzielnych accountów.
Nie czytuję większości polskich blogów branżowych. Drażni mnie, że wielu z ich autorów nie wierzy w poprawność stylistyczną oraz interpunkcję. Wyjątek ma na imię Maciek. Nie odwiedzam serwisów internetowych najróżniejszych marek. Bo po co? Przecież z góry doskonale wiem, że większość z nich będzie próbowała wcisnąć mi swoje pozbawione emocji i najczęściej wyssane z palca USP. No bo przecież marka musi mieć swoje unique selling proposition, prawda? Musi mieć tę jedną, niepowtarzalną cechę, którą komunikuje wszędzie: od GG, przez reklamę displayową na portalach, po własną tablicę na Facebooku. Nawet, jeśli tę cechę trzeba po prostu zmyślić. Mam szczerze dosyć marketingowej ściemy, która zalewa sieć.
Stron marek na Facebooku także nie odwiedzam. Odrzuca mnie, kiedy kolejny brand pyta mnie, jak spędziłem weekend, jak wyglądała moja środa, jak minął mi tydzień i co planuję na weekend. Potencjał słodkich kocich mordek też dawno się wyczerpał. Moi prawdziwi znajomi mają riposty celniejsze i ostrzejsze niż miecz Jona Snowa. (Tomka Szkodzińskiego to aż się boję). Nie mam zamiaru przyjaźnić się z markami na Facebooku, które nie reprezentują przynajmniej podobnych zdolności językowych.W sieci szukam rzeczy wartościowych i przydatnych. Humorystycznych i kontrowersyjnych. Pięknych. Rzeczy, którymi będę chciał pochwalić się przed znajomymi na Facebooku mówiąc: patrzcie, znalazłem to przed Wami!
Dlaczego o tym piszę? Bo mam wrażenie, że podobne odczucia ma 16 milionów polskich
internautów. Content is the king. Niby suchar. Ale ciągle aktualny. Podobnie jak 16 milionów internautów odwiedzam w sieci miejsca, które wnoszą jakieś znaczenie do mojego życia: bawią, cieszą, mają wartość praktyczną, inspirują. A marketerzy wciąż serwują mi swoje USP podane w bardziej lub mniej finezyjny sposób. Tę rolę zostawmy telewizji.
Internet ma uwodzić, inspirować, wciągać, angażować.
Uwielbiam rywalizację. Kiedy nie ma mnie przy biurku, najczęściej znajdziecie mnie w AppStore, gdzie żmudnie wyszukuję kolejne gry oparte o mechanizm tower defence. Wciąż nie dałem rady dwóm ostatnim levelom Kingdom Rush. A Michał Wolniak chwali się, że pokonał całość i na iPadzie i na iPhone'ie.
Gdybym gotował, napisałbym, że przeglądam najlepsze serwisy z przepisami. Ale nie gotuję. Szkoda, bo to dobrze brzmi.
W przerwie pomiędzy burzą mózgów a spotkaniem z działem strategii wrzucam w Google frazę best virals i po prostu szukam najlepszych przykładów marketingu wirusowego na świecie. Bo marketing wirusowy to próba zaoferowania internautom tego, czego oczekują od sieci: rozrywki, emocji, kontrowersji.
Początkowo wciągnął mnie Pinterest. Bardzo. Cenię ludzi z dobrym gustem, estetów. Doceniam prosty fakt, że mogę obserwować, co ich inspiruje i nakręca. Co prawda pierwsza faza fascynacji serwisem już dawno za mną, ale i tak trafiam tam średnio raz w tygodniu.
Lubię zaglądać na strony ulubionych ilustratorów. Ostatnimi czasy silnie przemawia do mnie estetyka Tomera Hanuki. Rzućcie okiem na thanuka.com. Jego ilustracje potrafią dać do myślenia.
Muzyka? Od jakiegoś czasu tylko i wyłącznie iTunes. Dzięki Shazam, kiedy tylko słyszę kawałek, który wpada mi w ucho, po 30 sekundach znam jego tytuł i autora. Po kolejnej dwóch minutach mam już cały album na laptopie. Przykład sprzed dwóch dni: Seven Devils w wykonaniu Florence + The Machine.
Książki? Z jednej strony iBooks to piekielnie dobry wynalazek - mieści całą bibliotekę na jednym urządzeniu. Obecnie przedzieram się przez ON THE ROAD Jacka Kerouaca. Z drugiej strony nic bardziej nie podkręca ego, niż wyciągnięcie w pociągu starej, grubej, podniszczonej książki o intrygującym tytule.
Odzież? Polecam sklep internetowy Shwrm.pl. Jeśli chcecie się wyróżnić, to idealne miejsce, by znaleźć naprawdę oryginalne ubrania i dodatki.
No i kończąc: Facebook. Jestem tam wiele godzin dziennie. Ulubione strony? Tylko kilka z brzegu: Zacny suchar, milordzie (zawsze śmieszy), Fundacja Urban Forms (zawsze porcja dobrego street artu), The Macabre And the Beautifully Grotesque (zawsze coś, co namiesza w głowie), Sex+Design (samowytłumaczalne).
Dawid Szczepaniak
Dyrektor kreatywny i partner agencji Pride&Glory Interactive. Wykładowca marketingu interaktywnego na kilku uczelniach. Pomysłodawca Interactive Day - festiwalu z pogranicza sztuki, marketingu i technologii.
|
Pobierz ebook "Social media marketing dla firm i agencje się w nim specjalizujące"
Zaloguj się, a jeśli nie masz jeszcze konta w Interaktywnie.com - możesz się zarejestrować albo zalogować przez Facebooka.
Pomagamy markom odnosić sukces w Internecie. Specjalizujemy się w pozycjonowaniu stron, performance marketingu, social …
Zobacz profil w katalogu firm
»
1stplace.pl to profesjonalna agencja SEO/SEM, specjalizująca się w szeroko pojętym marketingu internetowym. Firma oferuje …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Pozycjonujemy się jako alternatywa dla agencji sieciowych, oferując konkurencyjną jakość, niższe koszty i większą …
Zobacz profil w katalogu firm
»
W 1999 roku stworzyliśmy jedną z pierwszych firm hostingowych w Polsce. Od tego czasu …
Zobacz profil w katalogu firm
»
Projektujemy i wdrażamy strony internetowe - m.in. sklepy, landing page, firmowe. Świadczymy usługi związane …
Zobacz profil w katalogu firm
»